System refundacji opatrunków specjalistycznych wymaga modyfikacji. Obecny nie gwarantuje pacjentom wystarczającego wsparcia w leczeniu ran. Za innowacyjne i przełomowe rozwiązania muszą płacić z własnej kieszeni.
System refundacyjny, obowiązujący od dekady, nie przystaje do oferty dostępnych na rynku rozwiązań stosowanych w leczeniu ran. Zgodnie z nim bowiem, o kwalifikacji produktu do danej grupy limitowej decyduje jego nazwa, a nie cechy, jakimi dysponuje. W efekcie do tej samej grupy trafiają produkty z zupełnie innych, nie powiązanych ze sobą kategorii.
Ale to nie jedyny problem. Bywa, że niepasujące do danej grupy opatrunki wyznaczają limit finansowania dla pozostałych, które się w nich znajdują.
– W praktyce oznacza to, że tańsze i mniej zaawansowane technologicznie produkty, wytyczają maksymalny poziom dopłat dla tych innowacyjnych, przeznaczonych do leczenia skomplikowanych ran przewlekłych. Należy to zmienić i dostosować system do możliwości jakie oferuje rynek, ale też do potrzeb pacjentów. Obecny nie przystaje do realiów, co sprawia, że jest fikcyjny – mówi Arkadiusz Grądkowski, prezes Izby POLMED. I podaje przykład: ostatnio do grupy produktów kolagenowych został zakwalifikowany opatrunek, który jest go całkowicie pozbawiony. Jest więc dużo tańszy, przez co obniżył limit refundacji dla produktów kolagenowych, przez co dziś klienci muszą do nich dopłacać więcej. Dotychczas było to 40 zł, teraz jest 87 zł.
Dziś w Polsce leczy się 1 mln ran przewlekłych rocznie. NFZ na refundację opatrunków przeznacza 60 mln zł w skali roku. W przeliczeniu na jednego pacjenta przypada więc średnio rocznie 60 zł refundacji. To, zdaniem eksperta stanowczo za mało, by pokryć zakup zaawansowanego opatrunku. Tymczasem polski rynek wyrobów medycznych dynamicznie się rozwija. Co 2-3 lata pojawia się na nim przełomowe rozwiązanie. Nasz kraj jest w pierwszej trójce państw unijnych. gdzie zgłaszanych jest najwięcej patentów w tej kategorii.
– Niestety, przez zasady obowiązujące w systemie refundacji, pacjenci nie mają do nich dostępu. Chyba, że w pełni pokryją koszty zakupu takich opatrunków z własnej kieszeni – zaznacza Arkadiusz Grądkowski.
Tymczasem największymi odbiorcami opatrunków są osoby starsze, przewlekle chore, niepełnosprawne, które często nie są aktywne na rynku pracy. Nie stać ich w związku z tym na finansowanie opatrunków we własnym zakresie. Korzystają z tego, co jest dostępne w ramach refundacji, a więc najtańszych, często przestarzałych rozwiązań, które wydłużają czas gojenia ran, zwiększając ryzyko powikłań, w tym zakażenia.
– Dziś koszyk refundacyjny dotyczący opatrunków dzieli się na podkoszyki. Są do nich przypisywane wyroby medyczne. I to jest dobre rozwiązanie. Problem polega na tym, że nie ma jednocześnie ustalonych zasad, na których ma to miejsce. A przez to, że te tańsze są podstawą limitu, z refundacji wypierane są droższe opatrunki nowej generacji, czyniąc je niedostępnymi dla wielu pacjentów – potwierdza dr n. med. Cezary Lipiński, zastępca dyrektora Centrum Innowacji i Transferu Technologii na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Dlatego jak dodaje, konieczne jest opracowanie katalogu cech produktów, na podstawie, których będą przydzielane do poszczególnych grup limitowych.
– Myślę o strukturze budowy, wskazaniach klinicznych, funkcjonalności i wielkości. Tylko wtedy będzie można je ze sobą porównywać, również pod kątem ceny. To też sprawi, że refundacji zaczną podlegać wyższej klasy opatrunki. Producenci będą bowiem wstanie ze sobą konkurować pod względem kosztów zakupu – zaznacza dr n. med. Cezary Lipiński.
Dlatego Izba POLMED, organizacje pacjentów i towarzystwa medyczne już od dłuższego czasu postulują o rozpoczęcie wspólnych prac z Ministerstwem Zdrowia mających na celu zmiany organizacji grup limitowych i kategoryzacji opatrunków.
– Czas oddzielić wyroby medyczne od leków, czyli klasyfikować je według tych samych zasad. Leki bazują na substancji czynnej, co ułatwia zadanie. Wyroby medyczne są natomiast kategorią bardzo zróżnicowaną, co sprawia, że trudno czasem pogrupować je w podobne do siebie grupy limitowe. Ich budowa, czy funkcja jaka spełniają może być postawa do wyceny– zaznacza Arkadiusz Grądkowski.
Zatem tylko przez uporządkowanie i dołożenie nowych koszyków, w których znajdą się nowoczesne i podobne do siebie opatrunki, pacjenci cierpiący na rany przewlekłe będą mieli szansę na leczenie swoich ran. Co więcej, zdaniem ekspertów system wymaga aktualizowania grup limitowych na bieżąco. Tylko wówczas będzie podążał za rozwojem rynku.
Pod koniec ubiegłego roku do resortu zdrowia został skierowany kolejny apel w tej sprawie. Tym razem pojawia się szansa na modyfikację w systemie wycen. Ministerstwo Zdrowia w rozmowie z DGP przyznaje, że jest otwarte na dyskusje i realizację zmian, o czym świadczą odbyte spotkania z przedstawicielami przemysłu.
– Minister zdrowia skierował pismo do AOTMiT o ocenę tych postulowanych przez przedstawicieli przemysłu. Została także przeprowadzona wewnętrznie analiza kosztów tych zmian – mówi Katarzyna Kubicka-Żach, specjalistka w biurze komunikacji MZ. I dodaje, że zgodnie z procedurą po opinii Prezesa AOTMiT muszą jeszcze powstać wewnętrzne opracowania i przeprowadzone zostać działania analityczne, dotyczące aktualizacji danych. Na tej podstawie, Minister Zdrowia podejmuje decyzję, czy zmiany zostaną przeprowadzone.
– Następnie konieczne będzie przeprowadzenie łącznie około 450 postępowań administracyjnych. Termin wejścia zmian trudno jednak określić. Wymagają zgody wszystkich podmiotów jednocześnie. W przypadku braku zgody choćby jednego w odniesieniu do jednego wyrobu, zmiany nie zostają wprowadzone – tłumaczy Katarzyna Kubicka- Żach.
Zdaniem ekspertów modyfikacja systemu refundacji w zakresie opatrunków nie tylko będzie z korzyścią dla pacjentów, którzy zyskają dostęp do produktów nowej generacji. Pozwoli też na realne oszczędności dla Skarbu Państwa. Czas rekonwalescencji pacjentów ulegnie skróceniu, a co za tym idzie będą mogli szybciej wrócić do pracy.