15 grudnia w Polsce miało miejsce spotkanie rady naukowej globalnego programu Cities Changing Diabetes (CCD), którego celem jest zatrzymanie epidemicznego wzrostu zachorowań na cukrzycę, jedną z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych czasów nam współczesnych
15 grudnia w Polsce miało miejsce spotkanie rady naukowej globalnego programu Cities Changing Diabetes (CCD), którego celem jest zatrzymanie epidemicznego wzrostu zachorowań na cukrzycę, jedną z najgroźniejszych chorób cywilizacyjnych czasów nam współczesnych
Program jest międzynarodową i długofalową inicjatywą. Powstał w 2014 r., a jego inicjatorami były firma Novo Nordisk, Steno Diabetes Center Copenhagen and University College London. Realizowany jest już w 41 miastach na całym świecie i obejmuje 230 mln osób.
Magdalena Paradzińska z Novo Nordisk Polska przypomina, że nasz kraj przystąpił do programu jako pierwszy w Europie Środkowo-Wschodniej, a reprezentują nas Warszawa i Kraków. – Program adresowany jest do dużych miast, a to dlatego że właśnie w nich mieszka dwie trzecie chorych i zagrożonych cukrzycą. Każda z metropolii wypracowuje swoje pomysły i rozwiązania, które mają na celu zatrzymanie dynamiki zachorowań na cukrzycę i otyłości, nie czekając na zakończenie epidemii COVID-19 – mówi Magdalena Paradzińska.
Na przykład Rzym postawił na wzmocnienie aktywności mieszkańców poprzez stworzenie sprzyjającej infrastruktury. Z jego doświadczeń czerpie już 20 innych miast. Buenos Aires natomiast zainwestowało w aktywizowanie młodzieży i dzieci w szkołach.
– W Polsce także poszukujemy rozwiązań w szkołach. To może odgrywać kluczową rolę w ograniczaniu ryzyk zdrowotnych, przeciwdziałać chorobom – podkreśla kierująca posiedzeniem rady naukowej Cities Changing Diabetes dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, ekonomistka, specjalistka w dziedzinie zarządzania ochroną zdrowia oraz zdrowia publicznego i dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego Uczelni Łazarskiego. – Bo choć wszyscy wiemy, że lepiej zapobiegać niż leczyć, to polski system opieki zdrowotnej nakierowany jest na medycynę naprawczą – tłumaczy. Zdaniem specjalistki musimy przesunąć akcenty w kierunku profilaktyki.
– Środowisko szkolne może znacząco wpłynąć na losy młodych ludzi wcześnie, a co za tym idzie skutecznie – mówi prof. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Jego zdaniem z grona szkolnego stosunkowo łatwo można wyłowić dzieci zagrożone otyłością i podjąć interwencję modyfikującą zachowania, oczywiście przy udziale rodziny. – Doszliśmy do wniosku, że należy się zwrócić w tej sprawie do nauczycieli, bo grono pedagogiczne może mieć na młodych ludzi wpływ nawet większy niż dom. Do lekarza człowiek zdrowy nie przyjdzie, a do szkoły każdy w swoim czasie trafia – dodaje profesor.
Profesor Maciej Małecki, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Metabolicznych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, zastanawia się, czego nam potrzeba do prowadzenia efektywnej i skoordynowanej profilaktyki chorób cywilizacyjnych. Dostrzega przy tym, że epidemia SARS-CoV-2 już w pierwszych miesiącach spowodowała przerwę w opiece zdrowotnej, przyniosła stres, zmiany w rutynie życia, sposobie spędzania wolnego czasu. – Ci obciążeni cukrzycą typu II przytyli średnio po 2 kg, pacjenci z cukrzycą autoimmunologiczną – jeszcze więcej. I teraz jako społeczeństwo płacimy dodatkowy koszt, bo u wielu dotkniętych cukrzycą stan zdrowia się pogorszył. Jednocześnie zmniejszyła się liczba świadczeń diabetologicznych o 10 proc., a pierwszorazowych aż o 30 proc. – ubolewa profesor.
W ramach programu Cities Changing Diabetes przeprowadzono wśród nauczycieli zatrudnionych w szkołach samorządowych Warszawy i Krakowa badanie. Jego celem było dowieszenie się, jaką wiedzą na temat cukrzycy dysponują, ale też jaki oni sami prowadzą styl życia, czy cierpią na cukrzycę albo mają problemy z nadwagą, czy są świadomi problemu nadwagi wśród uczniów, czy mają doświadczenia z uczniami chorymi, a także czy szkoła podejmuje działania prozdrowotne skierowane do zagrożonych i ogółu szkolnej społeczności. Nauczyciele wypełniali dobrowolną ankietę internetową, do czego zaprosili włodarze miast. W Krakowie odpowiedziało na nią 3061 nauczycieli, w Warszawie 1190.
W obu miastach wśród respondentów zdecydowanie dominowały kobiety (ponad 85 proc.) w wieku 46–55 lat z co najmniej 20-letnim stażem pracy. 3 proc. krakowskich i 4,7 proc. warszawskich nauczycieli z tej grupy zmagało się z własną cukrzycą. Ponad 40 proc. dostrzegało u siebie problemy z nadwagą, a ponad 20 proc. deklarowało nieregularny tryb życia.
Ich wiedzę na temat cukrzycy jako choroby oceniono jako poprawną, choć wskazywano na stosunkowo niską świadomość czynników ryzyka i przyczyn powstawania choroby. Dla wielu niejasna była też różnica między cywilizacyjną cukrzycą typu II a typu I.
Wypowiedzi nauczycieli przeanalizowano również ze względy na przynależność respondentów do grup wiekowych. Najmłodsi dysponowali najmniejszym poziomem wiedzy o zagrożeniach cukrzycą, czerpali ją głównie z internetu, nie dostrzegali też problemu nadwagi wśród uczniów, nie deklarowali potrzeby pomagania dzieciom zagrożonym chorobą. Z wiekiem proporcje się zmieniały. Starsi nauczyciele częściej deklarowali też własne zachowania prozdrowotne, stosowanie diet, aktywności ruchowe. Bardziej skłonni byli też zaopiekować się zagrożonym uczniem, zalecając mu chociażby wizytę w poradni diabetologicznej. Wiedzę czerpali częściej z tradycyjnych, papierowych form przekazu.
Podsumowując wynik badania, dr Małgorzata Gałązka-Sobotka tłumaczy, że chcąc wzbogacić wiedzę nauczycieli, trzeba brać pod uwagę ich zróżnicowanie wiekowe, trzeba do nich docierać różnymi sposobami, inaczej angażować. Rozwiązań upatruje w edukacji prowadzonej w całym cyklu życia, zintegrowaniu medycyny szkolnej z podstawową opieką zdrowotną, tworzeniu poradni leczenia otyłości dzieci i dorosłych. Jej zdaniem szkoła mogłaby być inkubatorem zdrowych inicjatyw, włączać do nich rodziców, ale też inne instytucje, jak choćby sieci dyskontów, do realizacji pomysłów.
– Nie wystarczy więcej się ruszać i mniej jeść – konkluduje dr Michał Brzeziński z Zakładu Zdrowia Publicznego i Medycyny Społecznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. – Przyczyna jest prenatalna i ciągnie się przez całe życie. Determinuje się jeszcze przed urodzeniem, dlatego wymaga zaangażowania na poziomie opieki podstawowej, już w okresie ciąży, a potem w pierwszym roku życia dziecka i w kolejnych latach – dodaje doktor świadom, że organizacja opieki nad dziećmi zagrożonymi otyłością wymaga kadr, procedur, monitorowania i powstania nowych ośrodków specjalistycznych w kraju. To oczywiście wymaga finansowania, ale jego zdaniem mogłyby je zapewnić np. dochody z podatku cukrowego.
ANO
Materiał powstał przy współpracy z Novo Nordisk
Reklama
Reklama
Reklama