Podtrzymywanie wydolności systemu ochrony zdrowia nie może dłużej opierać się jedynie na zaangażowaniu lekarzy i innego personelu medycznego. Za organizację systemu i panujące w nim warunki odpowiadają rządzący – przekonuje Naczelna Rada Lekarska, apelując do członków samorządu, by spojrzeli na kwestię bezpieczeństwa pacjentów przez pryzmat własnego zdrowia czy przepracowania.

Apel odczytano podczas piątkowej konferencji prasowej, na której przedstawiciele samorządu lekarskiego podsumowali sytuację protestujących przed kancelarią premiera medyków. A warto przypomnieć, że ograniczenie godzin pracy jest jedną z form protestu, do której zachęcają organizatorzy „białego miasteczka”.
NRL podkreśla, że praca w wymiarze przekraczającym 48 godzin tygodniowo nie tylko negatywnie wpływa na zdrowie i koncentrację, ale odbywa się również kosztem życia rodzinnego oraz rozwoju zawodowego. Dlatego rekomenduje lekarzom ograniczenie wymiaru pracy, a od rządzących oczekuje zapewnienia bezpiecznych i godnych warunków wykonywania zawodu.
Michał Bulsa z Prezydium NRL zarzucił ministrowi zdrowia, że to on odpowiada za bolączki systemu, a mimo to nie chce podjąć dialogu z protestującymi. Z kolei Tomasz Imiela z NRL podkreślał, że rozmowy w ramach trójstronnego zespołu ds. ochrony zdrowia – które cały czas się toczą – dotyczą innych spraw i nie mogą w nich brać udziału wszystkie strony zaangażowane w akcję protestacyjną. Dlatego przedstawiciele samorządu apelowali o powrót do rozmów, ale z komitetem strajkowym. Ostrzegali, że na braku dobrej woli ministra najbardziej ucierpią pacjenci.