Ministerstwo Zdrowia ogłasza sukces, choć porozumiało się tylko z częścią jednej grupy protestujących medyków.
Ministerstwo Zdrowia ogłasza sukces, choć porozumiało się tylko z częścią jednej grupy protestujących medyków.
Wczoraj rano resort zdrowia ogłosił, że po siedmiu godzinach rozmów udało się podpisać trójstronne porozumienie z ratownikami medycznymi. Jak podkreślał podczas wczorajszej konferencji prasowej minister Adam Niedzielski, rozmowy nie dotyczyły jedynie kwestii finansowych. – Dyskutowaliśmy o tym, że zmiany ustawowe dotyczące całego systemu ratownictwa medycznego są konieczne – mówił szef resortu.
Co zyskali ratownicy? Choć rozmowy nie dotyczyły tylko finansów, to rozwiązania, które znalazły się w dokumencie podsumowującym negocjacje, dotyczą podwyżek. Zgodnie ze wspólnymi postanowieniami każdy ratownik – bez względu na to, czy ma etat, czy jest samozatrudniony – będzie otrzymywał dodatek wyjazdowy za pracę w ciężkich warunkach (taki dodatek został zlikwidowany w 2011 r.). Strony zapisały również, że ratownik pracujący na firmę nie może zarabiać mniej niż 40 zł na godzinę. Ministerstwo wylicza, że przy uwzględnieniu dodatków ta kwota będzie wynosić ok. 60 zł. Zdaniem wiceministra zdrowia Waldemara Kraski zachęci to młodych do podejmowania pracy. Wczoraj wezwał też pracodawców, żeby zmieniali umowy z ratownikami.
Kłopot polega na tym, że choć porozumienie podpisał szef Komitetu Protestacyjnego Ratowników Medycznych i Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Ratowników Medycznych Piotr Dymon, nie jest to głos całego środowiska. – Nie zgadzamy się na to, co się wydarzyło. Informacja o tym, że będą nieobsadzone karetki, pozostaje w mocy. W najbliższych tygodniach wejdą w życie wypowiedzenia. Porozumienie zostało podpisane mimo niezgody ratowników niezrzeszonych z panem Dymonem – mówił po ogłoszeniu porozumienia jeden z nich, Bartłomiej Matyszewski.
Sam Dymon przyznawał, że jego organizacja nie jest w pełni usatysfakcjonowana zapisami porozumienia. Zabrakło w nich m.in. uwzględnienia postulatów ratowników pracujących na szpitalnych oddziałach ratunkowych i innych oddziałach. Negocjacje dotyczyły tylko ratowników zatrudnionych w zespołach ratownictwa medycznego.
Uczestnicy „białego miasteczka”, czyli protestujący przed kancelarią premiera, podkreślają, że nie zawieszają strajku, bo kompromis z ratownikami nie rozwiązuje problemów reszty środowiska. Przedstawiciele pozostałych grup medycznych są po pierwszych rozmowach z nowym wiceministrem zdrowia Piotrem Bromberem. Mimo wcześniejszych odmów zgodzili się na nie po tragicznych wydarzeniach w sobotę (przed „białym miasteczkiem” popełnił samobójstwo 94-latek). We wtorek w Centrum Partnerstwa Społecznego Dialog w Warszawie ustalono harmonogram prac oraz formę spotkań, jednak nie padły żadne propozycje merytorycznych rozwiązań. Protestujący mówią, że oczekują na konkretne oferty ze strony resortu zdrowia, takie, które realnie mogą poprawić sytuację w ochronie zdrowia. Kolejne spotkanie ma się odbyć jutro.
Z naszych rozmów wynika, że dla resortu zdrowia kluczowe miało być porozumienie z ratownikami medycznymi. To ich protest był odczuwany najbardziej dotkliwie – brak wyjazdów do pacjentów mógłby poważnie zablokować system. Dlatego z perspektywy ministerstwa jest to sukces. Dalsze rozmowy ze środowiskiem medycznym będą się toczyć w swoim rytmie.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama