Dodatkową szczepionkę mogą dostać wszyscy chętni pracownicy służby zdrowia

Premier Mateusz Morawiecki tłumaczył na konferencji po wczorajszym posiedzeniu rządu, że chodzi o to, by najlepiej zabezpieczyć ludzi zagrożonych ciężkim przebiegiem choroby. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska precyzował, że w sposób naturalny efekt każdego szczepienia po jakimś czasie wygasa. ‒ Wiele krajów zdecydowało się na podanie trzeciej dawki szczepienia przeciw COVID-19. Także my chcemy taką dawkę przypominającą skierować do Polaków. Obecnie jest wykonywana dla osób w trakcie chemioterapii, dializoterapii ‒ mówił Kraska.
Zmiana jest jeszcze jedna. Podanie trzeciej dawki nie ma być uzależnione od tego, jakiego rodzaju preparatem był ktoś wcześniej szczepiony. Zgodnie z wcześniejszymi wytycznymi trzecia dawka była tylko dla osób, które otrzymały mRNA. Teraz Pfizera lub Modernę mogą otrzymać osoby, które są po szczepieniu AstrąZenecą czy Johnsonem.
Firma Johnson & Johnson poinformowała wczoraj o wynikach badania nad drugą dawką swojej szczepionki (preparat jest jedynym, gdzie podstawowa runda szczepień wymaga tylko jednego zastrzyku) ‒ podana dwa miesiące od pierwszej zapewnia 100-proc. ochronę przed ciężkim przebiegiem COVID-19 i wynikającym z tego zgonem oraz między 75 a 94 proc. przed symptomatyczną postacią choroby. Ta pierwsza wartość w świecie rzeczywistym może okazać się nieco niższa, chociaż badanie odbyło się na reprezentatywnej grupie 32 tys. osób z kilkunastu krajów. Wyniki badania nie zostały jeszcze opublikowane ani nie przeglądali ich niezależni eksperci.
Dwa dni temu Pfizer ogłosił, że ma gotową szczepionkę dla dzieci w wieku 5‒11 lat (do tej pory takiej nie było), wyniki badań ma przedstawić jeszcze w tym miesiącu.
Wczoraj w Polsce odnotowano 711 nowych przypadków koronawirusa.