Koronawirus połączył główne partie. PiS i PO przedstawiają wspólny plan na ochronę zdrowia. Oto on: elitarne szpitale leczące bez limitów na najwyższym poziomie, oddziały pocovidowe, dostęp do specjalistów bez ograniczeń oraz bezpłatna profilaktyka po 40. lub 50. roku życia. A także większe środki na zdrowie. Jakim cudem udało się połączyć dwie partie opozycyjne, i to w tak drażliwym temacie? Wszystko dzięki temu, że choć plan jest wspólny, to politycy jeszcze o tym nie wiedzą.

Oto kilka przykładów: PO proponuje oddziały pocovidowe, a resort zdrowia jeszcze tego samego dnia ogłosił na Twitterze szczegóły realizacji pomysłu. Minister zdrowia zapowiada w wywiadzie dla DGP, że planuje, żeby 10 proc. szpitali oferujących najwyższą jakość leczenia miało możliwość przyjmowania pacjentów bez ograniczeń w finansowaniu z NFZ, a kilka tygodni później Platforma zapowiada w programie stworzenie 100 najlepszych szpitali, w których nie będzie limitów.
Albo profilaktyka dla 40-latków, która jest jednym z flagowych projektów PiS. Jej wprowadzenie zapowiadał w exposé premier Mateusz Morawiecki i choć projekt leży w szufladzie, ostatnio minister zdrowia obiecywał, że niedługo przedstawi konkrety. Po weekendowej konferencji wiemy, że PO popiera to całym sercem i też chce pakietu bezpłatnych badań dla wszystkich. Zresztą już przed wyborami parlamentarnymi zapowiadała wprowadzenie bezpłatnych badań profilaktycznych dla osób po 50. roku życia. Inny pomysł PO bezpłatnych leków dla ciężarnych już wszedł w życie dzięki powołanemu przez PiS ministrowi zdrowia.
Obie partie zgadzają się też, że wydatki na zdrowie muszą rosnąć. W pracach nad Nowym Ładem PiS przewija się pomysł przeznaczenia 7 proc. PKB na zdrowie. PO zapowiadała 6 proc. w pierwszym roku rządów, a potem dalszy wzrost. W ostatni weekend usłyszeliśmy od polityków tej partii o dodatkowych 100 mld zł, które mają pochodzić z Krajowego Planu Odbudowy, „dywidend NBP”, wpłat ze spółek Skarbu Państwa i cięć – jak napisano – „bezsensownych inwestycji państwa PIS”. Pomysły trudno uznać za rozwiązania systemowe. Wiele z nich to przekładanie między szufladkami w budżecie. Inne to gesty pod publiczkę. To klasyczne podejście partii opozycyjnej, która woli przemilczeć rozwiązania kosztowne czy kontrowersyjne. Odważniejszy jest rząd, który przebąkuje o podniesieniu składki lub wprowadza podatek cukrowy.
Nic dziwnego: rząd musi mieć pieniądze na teraz, a opozycja tylko składa obietnice. Skąd ta wspólnota programu? Kryzys covidowy pokazał to, co już wcześniej wiedzieliśmy. Wydatki na zdrowie muszą rosnąć, a ponieważ lista celów i rozwiązań jest skończona, trudno się dziwić, że w wielu punktach pomysły dwóch zaciętych wrogów będą się pokrywać. PO, ogłaszając program, przekonywała, że chce „zaproponować coś, czego w powojennej historii nie było – wielki program zdrowotny, który stanie się elementem zdrowego społeczeństwa”. I faktycznie może to być przełom: mamy szansę, że mimo napiętej atmosfery, kiedy przyjdzie do głosowania, posłowie zgodnie podniosą rękę do góry za zdrowiem pacjentów niezależnie od tego, nad czyim projektem będą głosować. ©℗