Firma farmaceutyczna ‒ spółka Adamed ‒ chciała wywieźć z Polski 1000 opakowań leku stosowanego u pacjentów z ciężkim przebiegiem COVID-19 znajdującego się na liście medykamentów zagrożonych brakiem dostępności.
Pabi-dexamethason to silny lek przeciwzapalny i przeciwgorączkowy, który jest aktualnie rekomendowany jako potencjalna opcja terapeutyczna u pacjentów z ciężką postacią COVID-19. Znajduje się on na tzw. liście antywywozowej przygotowywanej przez Ministerstwo Zdrowia.
Zasada z lekami deficytowymi jest taka, że jeśli jakikolwiek przedsiębiorca chce wywieźć medykament za granicę, musi o tym fakcie poinformować głównego inspektora farmaceutycznego. Ten zaś może wyrazić sprzeciw.
2 września 2020 r. Adamed Pharma S.A. zgłosiła inspekcji chęć wywozu 1000 opakowań produkowanego przez spółkę leku.
„Przedmiotowy produkt należy do leków ratujących życie i zdrowie pacjenta, a jego brak stanowi realne zagrożenie dla życia pacjenta. Zarówno brak, jak i trudności w dostępie tego produktu, stanowią zagrożenie dla zapewnienia bezpieczeństwa zdrowia publicznego” ‒ czytamy w decyzji inspekcji. I dalej, że „wobec utrzymującej się i dynamicznie zmieniającej się sytuacji zdrowotnej na terenie RP, potencjalne wystąpienie trudności w dostępie do przedmiotowego produktu leczniczego, stosowanego m.in. przy leczeniu zakażeniami wirusem SARS-CoV-2, stanowią realne zagrożenie dla życia i zdrowia Polskich Pacjentów”.
Skąd w ogóle pomysł na wywóz 1000 opakowań leku znajdującego się na liście produktów zagrożonych brakiem dostępności?
‒ W ramach pomocy humanitarnej dla Republiki Kazachstanu, która od kilku miesięcy zmaga się z dramatyczną sytuacją w związku z pandemią koronawirusa i brakiem leków – zamierzaliśmy przekazać w formie darowizny 1000 opakowań leku pabi-dexamethason, co pozostałoby bez wpływu na dostępność produktu w Polsce ‒ przekonuje Martyna Strupczewska, kierowniczka w Adamed Pharma. Wskazuje ona, że nieprawdą jest, iż dostępność leku pabi-dexamethason w Polsce jest ograniczona. Produkt ten producent od lipca 2020 r. rozdaje bezpłatnie jako darowiznę dla szpitali. Dla pacjentów ‒ jak słyszymy ‒ zabezpieczonych jest kilkaset tysięcy opakowań.
To wytłumaczenie przekonuje Marka Tomkowa, wiceprezesa Naczelnej Rady Aptekarskiej.
‒ Mamy do czynienia z nietypową sytuacją, w której z jednej strony leku na rynku nie brakuje, a z drugiej ‒ znajduje się on na liście antywywozowej. GIF postąpił więc słusznie, blokując wywóz. Zarazem jednak powstaje pytanie, czy na liście powinien znajdować się produkt leczniczy, który polski pacjent może dostać bez trudu ‒ zauważa Marek Tomków.
Tu sprawa jednak jest prosta: minister zdrowia uznał, że na listę warto „wciągnąć” wszelkie leki stosowane u pacjentów chorych na COVID-19. Bo fakt, że ich dzisiaj nie brakuje, nie oznacza, że ich nie zabraknie za kilka dni.
‒ Już we wrześniu było wiadomo, że liczba osób zarażonych koronawirusem będzie w Polsce rosnąć. To wątpliwe etycznie, aby wywozić leki, które za chwilę mogą okazać się ratującymi życie rodzimych obywateli ‒ uważa Piotr Rykowski, ekspert w dziedzinie rynku medycznego. I dodaje, że jeśli producent rzeczywiście ma wielkie zapasy medykamentów w magazynie, powinien to wykazać w złożonym do inspekcji wniosku.