Klientów przybywa, ale skutki wojny nie pozwalają biurom podróży odrobić pandemicznych strat. Szczególnie małym.
Klientów przybywa, ale skutki wojny nie pozwalają biurom podróży odrobić pandemicznych strat. Szczególnie małym.
Od stycznia do września tego roku biura podróży zawarły prawie 1,9 mln umów z klientami, co oznacza, że obsłużyły ponad 5,2 mln osób. To liczby odpowiednio o 31,8 proc. i 47,3 proc. wyższe od ubiegłorocznych. Wciąż jednak daleko do rezultatów z 2019 r. Pod względem liczby zawartych umów wynik jest gorszy o 15 proc., a liczby turystów - o 18 proc. - wynika z danych Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego.
- Rok zapowiadał się dobrze dzięki wysokiej przedsprzedaży. Potem jednak wybuchła wojna w Ukrainie, a tuż przed sezonem letnim strajk kontrolerów, co znowu wstrzymywało rezerwacje. Pieczątkę przystawiła inflacja - mówi Jarosław Kałucki, rzecznik prasowy Travelplanet.pl.
Z powodu drożejących paliw i powszechnych podwyżek stawek za hotele czy wyżywienie ceny wyjazdów podskoczyły średnio o ponad 20 proc. Klienci nie mogli też liczyć na wysokie upusty w przypadku rezerwacji robionych tuż przed wylotem. Efekt był taki, że liczba zawartych umów w lipcu i sierpniu zmalała nie tylko w porównaniu z 2019 r., lecz także wobec roku poprzedniego. Na to, że inflacja miała wpływ na decyzje zakupowe, wskazuje sprzedaż we wrześniu, kiedy w porównaniu z poprzednimi latami nastąpiło odbicie. Instytut Badań Rynku Turystycznego Traveldata potwierdza, że w pierwszym tygodniu września można było już wyjechać taniej o 5,4 proc. niż tydzień wcześniej i o ponad 20 proc. taniej niż przed miesiącem.
Wzrost stawek przełożył się na przychody. Rainbow po trzech kwartałach tego roku ma 2 005,1 mln zł skonsolidowanych przychodów ze sprzedaży. To oznacza wzrost o 89 proc. rok do roku oraz o 34,4 proc. w porównaniu z 2019 r. Inna spółka giełdowa, Grupa Novaturas, operator turystyczny w krajach nadbałtyckich, zanotowała w tym czasie 153 mln euro przychodów ze sprzedaży, co oznacza dwukrotny wzrost, licząc rok do roku.
Dobre wyniki raportują też inne biura podróży. Największe mówią też o dużym wzroście ruchu. Itaka deklaruje zwiększenie przychodów o 70 proc. i liczby klientów o 50 proc.
- Przychody, przez inflację, są już wyższe w porównaniu z 2019 r. Jednak rentowność będzie mniejsza niż w 2021 r. ze względu na wysokie koszty działalności - mówi Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
To oznacza też mniejsze zyski. Marże, które w poprzednich latach oscylowały w okolicy 2,5-4 proc. w zależności od biura, teraz będą mniejsze niż 2 proc.
- Koszty rosły szybciej, niż można je było przerzucać na klientów. Tylko cena paliwa wzrosła niemal trzykrotnie w stosunku do tego, co było przed wojną. Do tego biura były zmuszone dołożyć z własnej kieszeni do realizacji wycieczek sprzedanych przed atakiem na Ukrainę i wzrostem inflacji. Szczególnie że wielu klientów miało wykupioną gwarancję stałej ceny - tłumaczy Maciej Szczechura, członek zarządu i rzecznik prasowy Rainbow.
W gorszej sytuacji są mniejsi touroperatorzy. Ich oferta w dużej mierze opiera się na wyjazdach autokarowych lub z dojazdem własnym. Na ich niekorzyść działały więc nie tylko wysokie ceny paliw, lecz także deficyt kierowców, co dodatkowo podbijało ceny przewozów. Wyjazdy autokarowe i te z dojazdem własnym odradzają się najwolniej po pandemii.
- Kupują je mniej zamożni klienci, bardziej wrażliwi na zmianę kosztów - tłumaczy Maciej Szczechura.
Po sezonie letnim kolejne mniejsze biura zdecydowały się zakończyć działalność. Po pierwszym półroczu na własny wniosek z rejestru wykreśliło się 155 podmiotów, a po wrześniu już w sumie 225. Jednocześnie we wrześniu przybyło 60 podmiotów. Dziś na rynku jest 4427 organizatorów wyjazdów, podczas gdy w czerwcu było ich 4464. ©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama