Praktyka pokazuje jednak, że rozbudowa w Zakopanem nowych narciarskich tras turystycznych jest niemal niemożliwa. Blokują ją przede wszystkim górale oraz ekolodzy, którzy nie są w stanie dogadać się inwestorami.
Brak znanych na Zachodzie rozwiązań prawnych, ograniczających prawo własności gruntów leżących na szlakach turystycznych także nie ułatwia działań. To dzięki takiej sytuacji możliwe jest blokowanie np. części tras na Gubałówce przez rodzinę Byrcynów, której nie przekonuje argument, że po zmianie planów zagospodarowania tego terenu tylko od właścicieli gruntów będzie zależało, kto zostanie inwestorem. Plany inwestycyjne Polskich Kolei Górskich na Gubałówce, warte 100 milionów złotych, nadal czekają na akceptację.
Eksperci tłumaczą „góralski upór” twierdząc, że ziemia w górach jest mało urodzajna i skalista, a każdy jej skrawek jest na wagę złota. Na przestrzeni pokoleń rzadko się nią handlowało, na ogół przechodziła z ojca na syna. Takiego podejścia do ojcowizny nie zmienia nawet fakt, że dziś dla górali poważniejszym od rolnictwa źródłem dochodu może być turystyka. Górale tłumaczą, że turystyka to dla nich tylko wywłaszczenia.
Z tą opinią nie zgadza się Janusz Ryś, prezes zarządu PKG i PKL. - Funkcjonujemy obecnie w zupełnie innych realiach prawnych niż w czasie, gdy władza ludowa odbierała właścicielom ziemię na Podhalu. Procedury wywłaszczeniowe stosowane np. przy inwestycjach infrastrukturalnych są długotrwałe i przewidują wypłatę odszkodowania zgodnego z wartością nieruchomości. Jak mówi Ryś, dla inwestora bardziej korzystnym rozwiązaniem będzie porozumieć się z właścicielami i albo odkupić od nich ziemię, albo w inny sposób wspólnie podjąć się realizacji projektu. - Dlatego obawy o rzekome zamiary wywłaszczania górali są nieuzasadnione, a PKG nigdy nie miały takich planów – dodaje. I przyznaje, że w przypadku historycznych zaszłości w PKL zabrakło dialogu z lokalną społecznością i poszukiwania rozwiązań korzystnych dla obu stron, a także dla turystów przyjeżdżających w Tatry.
- Powstanie PKG, w której silną pozycję mają samorządy, daje gwarancję, że w przyszłości wszystkie nasze inwestycje będą podejmowane w porozumieniu z mieszkańcami regionu, a w szczególności z właścicielami gruntów – dodaje prezes.
Największe utrudnienia
Największe ograniczenia nie wynikają z brzemienia przepisów czy ich szczególnej restrykcyjności, tylko z tego, jak wygląda praktyczna strona realizacji prawa. Przede wszystkim chodzi tu o czas potrzebny na uzyskanie wszelkiego rodzaju zezwoleń i uzgodnień. I dotyczy to zarówno Tatr, jak i każdej innej części Polski, budowy tras narciarskich i domów jednorodzinnych.
Inne ograniczenia generalnie sprowadzają się do kosztów: terenów górskich dostępnych pod inwestycje nie mamy w kraju zbyt wiele, co przekłada się na ich wartość, a specyficzne warunki naturalne (np. ukształtowanie terenu) podnoszą koszty prac.
Tatrzański Park Narodowy i ekolodzy
Kiedy inwestycja planowana jest na terenie lub w pobliżu Parku Narodowego czy Krajobrazowego, czas załatwienia stosownych pozwoleń jest jeszcze dłuższy. Gdy wreszcie potencjalny inwestor dostosuje swój projekt do obowiązującego w Polsce prawa o Ochronie Środowiska, otrzyma stosowne, wymagane prawem pozwolenia i chce rozpocząć inwestycje okazuje się że, to nie koniec komplikacji. Większe projekty często skutecznie blokują ekolodzy którzy twierdzą, że narciarstwo zjazdowe mocno ingeruje w środowisko naturalne. Inwestycja taka polega na oczyszczeniu stoku (np. wycince drzew; oczyszczanie nierzadko odbywa się też przy użyciu materiałów wybuchowych), budowie wyciągu, zapewnieniu infrastruktury i zaplecza socjalnego, dojazdu, miejsc parkingowych. Dodatkowo, jeśli brakuje śniegu, konieczne jest sztuczne naśnieżanie, a wieczorem oświetlenie. Budzi to duży niepokój ludzi związanych z ochroną środowiska.
- W Tatrach które są parkiem narodowym ale i obszarem Natura 2000 nie ma mowy o nowych inwestycjach. Skoro społeczeństwo zadecydowało o utworzeniu w tym miejscu parku narodowego to trzeba się pogodzić z konsekwencjami takiej decyzji. Park narodowy to natura a nie infrastruktura i po to przyjeżdżają tutaj turyści. Nie można jednak mylić Tatr z innymi miejscami przeznaczonymi do uprawiania narciarstwa w Zakopanem, bo reżim prawny tych dwóch miejsc jest zupełnie inny. – podkreśla dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego
Jak podkreślają ekolodzy utrzymanie ośrodka narciarskiego przez cały sezon jest niewyobrażalnie energochłonne. Armatki naśnieżające wymagają 200 litrów wody na metr kwadratowy naśnieżanej trasy. Odpowiedzialne są także za emisję hałasu w granicach 80-115dB, co niewątpliwie zakłóca spokój okolicznych zwierząt.
- Pamiętajmy, że to naturze zawdzięczamy wyjątkowość tego miejsca i szkodząc jej, działalibyśmy na własną niekorzyść. Musimy się pogodzić z tym, że w niektórych miejscach trasy po prostu nie mogą powstać i z tym większą starannością poszukiwać dostępnych lokalizacji – a gdy je znajdziemy, zrobić co tylko możliwe, aby zapewnić turystom optymalne warunki. - zaznacza jednak prezes PKG.
Konkurencja
Na sporach korzysta oczywiście konkurencja w Europie. Najczęściej obierane przez Polaków kierunki narciarskie to Włochy i Austria, które imponują świetnymi stokami . Coraz częściej wyjeżdżamy również do Rumunii lub odwiedzamy sąsiadów: Czechów i Słowaków. Te ostatnie kraje są bardzo atrakcyjne cenowo, zarówno pod względem noclegów jak i karnetów narciarskich.
Nasi sąsiedzi z południa intensywnie rozbudowują infrastrukturę narciarską od połowy lat 90. Słowacy, którzy przygotowywali się do budowy stacji narciarskiej po swojej stronie Pilska na terenie parku krajobrazowego doszli do porozumienia z przyrodnikami. Za wycięcie stu drzew zobowiązali się posadzić w innym miejscu tysiąc. I dostali zgodę na budowę.