Z puli 4,2 mln sztuk bonów turystycznych Polacy aktywowali tylko 1,3 mln. Hotelarze mają nadzieję, że z pozostałej części zrobią użytek podczas nadchodzącej majówki i wakacji. Na razie jednak się na to nie zapowiada

Do wykorzystania wciąż jest 2,9 mln bonów turystycznych na kwotę ok. 800 mln zł. To, jak mówią przedsiębiorcy, stwarzało szanse na dobrą frekwencję w ich obiektach już od wiosny. Zwłaszcza że wyjazdy zagraniczne wciąż są bardzo utrudnione. Na wielu kierunkach obowiązują testy, do tego coraz częściej mówi się o wprowadzeniu paszportów dla osób zaszczepionych.
Niestety, ich nadzieje mogą okazać się płonne. Trzecia fala koronawirusa, a co za tym idzie niepewność co do kolejnych obostrzeń, powstrzymują turystów przed rezerwowaniem noclegów.
– Klienci chcą przede wszystkim mieć pewność, że nasz obiekt będzie otwarty podczas planowanego przez nich pobytu. W związku z tym pytają, czy nie planujemy zamknięcia. Dostajemy wiele tego typu zapytań – mówi Paulina Kołodziejczyk, menedżer generalny w NYX Hotel Warsaw, i dodaje, że odpowiedź może być tylko jedna: pozostaniemy otwarci do momentu, w którym władze krajowe nie zadecydują inaczej. Ważne jest także funkcjonowanie restauracji. Dopóki nie ruszą stacjonarnie, czyli będzie obowiązywał wyłącznie room service, rezerwacje nie ruszą pełną parą.
– To samo dotyczy atrakcji hotelowych, np. basenów. W efekcie obserwujemy spadki bukowań miejsc na wiosnę o ponad połowę. Na miesiące wakacyjne zainteresowanie również jest na razie umiarkowane – i to mimo przystępnych cen. Tłumów nie ma i nie powinniśmy się ich obawiać – uważa Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowa Invest & Hotels.
Niski stan zainteresowania potwierdzają też inni przedsiębiorcy, bez względu na lokalizację dotyczy to także kurortów górskich i nadmorskich.
– Liczba rezerwacji jest bardzo skromna. Na Wielkanoc widzimy odrobinę większe zainteresowanie, natomiast niewiele się jeszcze dzieje w maju – potwierdza Marzanna Kretowicz-Nowak, revenue & distribution manager z Best Western Hotels & Resorts.
Jeśli o niskiej frekwencji możemy mówić w przypadku krajowych turystów, to liczba gości zagranicznych spadła niemal do zera.
– Na przykład w naszym nadmorskim obiekcie Golden Tulip Międzyzdroje Residence ponad połowę klientów stanowili przyjezdni z Niemiec i Skandynawii. Teraz przyjmowane są pojedyncze rezerwacje, nie turystyczne, ale biznesowe, związane z realizowanymi w regionie inwestycjami. Także w biznesowych hotelach zatrzymuje się znacznie większy odsetek gości polskich niż zagranicznych – informuje Tomasz Zubek, dyrektor biura sprzedaży w Polskim Holdingu Hotelowym, i dodaje, że obecnie sieć ma jako całość ok. 30 proc. rezerwacji wobec tych notowanych w analogicznym czasie w poprzednich latach. W NYX Hotel Warsaw goście zagraniczni stanowią natomiast obecnie zaledwie ok. 5 proc.
Żeby się jakoś ratować, hotelarze wymyślają różne akcje, które mają przyciągnąć gości. Mając na uwadze, że dziś o wiele ważniejsza dla turystów niż kiedykolwiek wcześniej stała się elastyczność rezerwacji, wprowadzają ją na masową skalę. Dziś w większości obiektów można bez problemu przebukować nocleg na inny termin.
– Zrobiliśmy to we wszystkich naszych hotelach. Nie ma więc obaw, że w razie nieprzewidzianych sytuacji gość traci pieniądze za pobyt – zapewnia Tomasz Zubek.
Poza tym goście mogą liczyć na atrakcyjne pakiety przy krótkich pobytach oraz zniżki – od kilku do kilkunastu procent – na rezerwacje dokonywane z większym wyprzedzeniem. Dotychczas ceny były sztywne, bez względu na czas rezerwacji. Obowiązywał tzw. sezon niski, średni i wysoki, od którego była uzależniona cena za pokój. Co ważne, coraz więcej hoteli otwiera się na czworonogi oraz przygotowuje przestrzenie zabaw dla dzieci.
Przedsiębiorcy boją się trzeciej fali i tego, że rządzący znów całkowicie zamkną branżę hotelarską. Nawet te ograniczone przychody, jakie mają dziś, kiedy działają w reżimie ograniczeń sanitarnych, są lepsze niż katastrofa, która by nastąpiła po kolejnym zamrożeniu. To jedna z tych branż, którą mocno dotknął kryzys. Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów, w ubiegłym roku zadłużenie hoteli, restauracji i firm cateringowych wzrosło o jedną trzecią w porównaniu do poprzedniego roku i wyniosło niemal 280 mln zł. Tylko w czasie pandemii wartość zobowiązań zwiększyła się o ponad 58,4 mln zł. Pogorszyła się sytuacja zwłaszcza jednoosobowych działalności gospodarczych i firm, które już przed wybuchem zarazy miały problemy finansowe. Wiele hoteli stoi na granicy bankructwa, zwłaszcza tych prywatnych, małych. W sektorze obejmującym 2700 obiektów zwolnionych zostało już 40 proc. załogi, co daje ok. 80 tys. pracowników.
Jan Wróblewski, współzałożyciel Zdrojowa Invest & Hotels, przekonuje, że fakt, iż hotele przyjmują gości, nie ma wpływu na sytuację epidemiologiczną w kraju. – Z danych wynika, że ta zaczęła się pogarszać jeszcze przed ich otwarciem – mówi.
Przedsiębiorcy wciąż liczą na odwrócenie negatywnego trendu i wierzą, że goście znów do nich zawitają. I że wkrótce posypią się rezerwacje. Szczególnie że wraz z pojawieniem się pandemii dostrzegli zmianę w podejściu Polaków do planowania wyjazdów. Większość rezerwacji jest dziś składana z małym, kilkudniowym wyprzedzeniem. Dlatego oczekują, że szczyt zainteresowania wyjazdami dopiero nadejdzie – ludzie będą bukować miejsca na majówkę gdzieś w połowie kwietnia, a parę tygodni później zaczną myśleć o wakacjach. Branża spodziewa się też, że ten rok upłynie pod hasłem krótkich rezerwacji, zaledwie kilkudniowych. Dłuższe, np. dwutygodniowe, będą należały do rzadkości. ©℗