"To była moja reakcja jako obywatela na to, że Euro 2012 jest wykorzystywane przez urzędników, którzy mają obowiązek przygotować mistrzostwa, do osiągnięcia prywatnych korzyści. Dotyczy to także cen w hotelach proponowanych gościom naszego kraju, przewyższających obecne 5-, a nawet 10-krotnie. To ludzi odstrasza i kształtuje negatywny wizerunek Ukrainy" - powiedział Warczenko PAP.
Jak mówi, do jego grupy na Facebooku przyłączyło się już około 700 osób, a ponad 100 znalazło dzięki niej mieszkania. "Wiem jednak o wielu innych podobnych inicjatywach, mniej lub bardziej publicznych, i dlatego szacuję, że w sumie już około 1000 osób może spokojnie przyjechać na Euro, nie martwiąc się o negatywne konsekwencje patologicznej chciwości niektórych osób wyznających hasło "Po nas choćby potop"".
Jedną z osób, które są gotowe przyjąć kibiców u siebie w domu, jest Antonina, która mieszka w Charkowie.
"Przeraziliśmy się, kiedy zobaczyliśmy informacje o cenach w hotelach. Były zupełnie nierealne. Było mi wstyd za nasz kraj. Wychodziło na to, że tacy u nas chciwi ludzie żyją. A przecież Ukraińcy są gościnni. Chcieliśmy zaoferować jakąś alternatywę" - mówi PAP.
Pytana, czy nie obawia się, że kibice wyrządzą jakieś szkody w mieszkaniu, zaprzecza. "Nie sądzę, żeby tak się stało" - mówi.
W jednym z dwóch bardzo skromnych pokojów mieszka obecnie mama pani Antoniny. W zależności od potrzeb gości pozostanie ona w swoim pokoju lub przeniesie się do mieszkania córki piętro niżej.
83-letnia mama mówi, że w razie konieczności może się przenieść do córki, ale wolałaby zostać w swoim pokoju. Nie miałaby nic przeciwko głośnym rozmowom w pokoju obok. "Ale alkoholu nie lubię. Palenia też nie znoszę" - zastrzega.
Z mieszkania pani Antoniny do stadionu można dojechać minibusem albo metrem, chociaż do stacji trzeba trochę dojść. "Zajmuje to maksimum pół godziny, a taksówką dziesięć minut" - zapewnia.
Jak dodaje właścicielka, jest jej wszystko jedno, z jakiego kraju będą jej goście. "Nie dzielę ludzi na tych z jednego czy drugiego kraju. Wszędzie są różni. To zależy od charakteru, a nie od państwa" - podkreśla.
Iwan Warczenko już wie, kim będą jego lokatorzy. "Zamieszka u mnie niemiecki dziennikarz. Bardzo możliwe, że przyjedzie też para z Holandii - reporter i jego żona" - mówi.
Chętni znajdą grupę Iwana wpisując do wyszukiwarki na Facebooku hasło "Welcome do Ukraine".