Co kraj, to obyczaj. W różnych zakątkach świata pod słowem "urlop" rozumie się zupełnie coś innego. Grecy odwiedzają babcie, Amerykanie wolą spędzać wolny czas u siebie w kraju, a Czesi wybierają Chorwację.

Kiedy kryzys finansowy puka do drzwi, babcia na wsi stała się znowu kuszącą alternatywą spędzenia urlopu. Nie tylko nie zapłaci się u niej za pobyt, a jeszcze można odpocząć przy smakach z dzieciństwa. Trend wypoczywania u babci zaobserwowano w Grecji. Mimo że pracujący mają tam 30 dni urlopu, niewielu odważy się wyjechać za granicę. Nie pozwala na to pusty portfel.

Przede wszystkim właśnie w Europie zauważa się całkowicie inny styl spędzania wolnych dni niż w ostatnich latach. Wielu decyduje się pozostać w domu - do takich wniosków skłaniają wyniki ankiety przeprowadzonej w 15 krajach świata.

Nie wszędzie jest jednak tak "biednie". Ci, których stać na luksusowe podróże, to Szwajcarzy. To oni najczęściej wynajmują sobie pokoje w drogich hotelach. Powód jest jeden - frank nie traci na wartości, a nawet systematycznie zyskuje. Głównym kierunkiem urlopowym Szwajcarów są Niemcy. Wśród młodzieży zainteresowaniem cieszą się również Włochy, Francja i USA.

W Brazylii lato rozpoczyna się dopiero pod koniec grudnia. Na urlopowiczów czeka 2 tys. plaż i 8 tys. kilometrów wybrzeża. Nie wszyscy decydują się jednak na przełożenie wakacji na okres europejskiej zimy.

Amerykanie wybierają swoje kąty. Dlaczego? Prawie 1/3 obywateli USA nie ma nawet paszportu, a bez tego ani rusz. Najczęściej na wypoczynek wybierają Orlando na Florydzie, gdzie odwiedzają też słynny park rozrywki.

Jeśli któryś z nich zdecyduje się jednak na wyjazd, nie wybiera odległych celów. Największym zainteresowaniem cieszy się meksykańskie Cancun albo hawajaskie Honolulu. Dopiero na późniejszych miejscach znajdują się Londyn i Rzym. Ostatnio zaobserwowano, że chętnie decydują się również na podróż do Chin.

Najchętniej w domu pozostają zaś Włosi. Aż czterech z pięciu obywateli Italii wybiera własny salon na odpoczynek, a jeśli wyjadą to na pobliskie plaże. Powodem jest prawdopodobnie zła sytuacja gospodarcza kraju.

Inaczej jest w Czechach. Nasi sąsiedzi z południa zakochali się w Chorwacji do tego stopnia, że państwo co roku w okresie wakacji, wysyła tam do pomocy swoich policjantów. Co drugi Czech spędza urlop za granicą. Wydaje się zatem, że kryzys ich jeszcze nie dopadł.

Duńczycy kochają zaś wodę. Nic dziwnego, że spotkać ich można przede wszystkim nad morzem, i to swoim. Jeśli nie dopisuje pogoda, decydują się na wakacje last minute. Ciągnie ich przede wszystkim do Hiszpanii i Francji.

W najbiedniejszym kraju Unii Europejskiej Bułgarii ludzie nie mogą narzekać na brak wolnego. Obok 22 dni świątecznych mają jeszcze 20 dni urlopu. W tym czasie uwielbiają pojechać nad Złote Piaski. Doceniają to, co oferuje im własny kraj. Tak samo dzieje się u Francuzów, którzy uwielbiają wypady nad Lazurowe Wybrzeże.

Zagranicznych wyjazdów nie znają praktycznie w ogóle mieszkańcy południowo-wschodniej Azji. Tam już sam wyraz "urlop" jest słowem obcym. Wolne mają tylko wówczas, gdy są narodowe święta.

W argentyńskiej miejscowości Mar del Plata w styczniu i lutym liczba mieszkańców wzrasta z 620 tys. na 1,5 mln. Wiele rodzin wynajmuje tam apartament albo nawet dom przy plaży i spędza tam od dwóch do czterech tygodni.

Inny rodzaj odpoczynku wybierają Portugalczycy, którzy najbardziej lubią siedzieć... na własnych balkonach. Ze względu na kryzys wielu decyduje się zostać w domu. Zwłaszcza, że w pobliżu wielkich miast, takich jak Lizbona czy Porto są i tak bardzo ładne plaże. Jak ktoś ma wystarczające fundusze, to wybiera Brazylię lub jedną z europejskich stolic - Londyn albo Paryż.

W kraju pozostają również Austriacy, którzy preferują aktywny wypoczynek i najczęściej szukają go w górach. Jeśli jadą za granicę, to wybierają pobliskie kraje - Chorwację lub Włochy. Czasami skuszą się na Grecję lub Turcję, ale to dla nich już spora wyprawa.