- Nie zamierzamy blokować wejścia prywatnych przewoźników na polski rynek. Konkurencja jest najlepszym narzędziem poprawy oferty, a tym samym dobrze służy pasażerom - mówi Janusz Malinowski, prezes PKP Intercity.
W wakacje PKP Intercity przewiozły 23 mln pasażerów. Jakiego wyniku spodziewacie się na koniec roku?
ikona lupy />
Janusz Malinowski, prezes PKP Intercity / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe

Wynik wakacyjny był o 15 proc. lepszy niż w roku ubiegłym. Mimo trudnej sytuacji taborowej udało się zwiększyć liczbę podróżnych. Wiosną zastaliśmy sytuację, w której liczba wagonów i składów elektrycznych nie zaspokajała popytu. Dzięki przyspieszeniu napraw i zmianie organizacji wykorzystania taboru mieliśmy więcej miejsc w pociągach. W rekordowym dniu, podczas długiego weekendu sierpniowego, przewieźliśmy ponad 307 tys. podróżnych. W zeszłym roku w tym samym czasie przewieźliśmy ich 250 tys. Na takie szczyty przewozowe żaden przewoźnik nie jest przygotowany. Po wakacjach codziennie wozimy średnio 160 tysięcy pasażerów, czyli niemal dwukrotnie mniej niż w rekordowym dniu. Wiemy, że w sierpniu zapotrzebowanie było jeszcze większe. Szacujemy, że na koniec roku przewieziemy między 78 mln a 80 mln pasażerów. To będzie spory skok, zważywszy na to, że zeszły rok zamknął się liczbą 68 milionów pasażerów. Bardzo ważne jest także dla nas to, że z miesiąca na miesiąc poprawiamy punktualność. Mamy m.in. mniej awarii lokomotyw.

W sierpniu zapotrzebowanie było większe niż możliwości, a pasażerowie narzekają, że latem wzrosły ceny biletów, np. z Białegostoku do Warszawy z 37 na 53 zł, z Rzeszowa do Krakowa z 32 do 50 zł…

W ostatnim czasie nie wprowadzaliśmy żadnych zmian taryfowych. Podane przez pana przykłady dotyczą ograniczania promocji, co miało związek m.in. z zakończeniem prac remontowych na danej trasie. Ceny w dużej mierze kształtuje system dynamiczny, który jest powiązany z popytem. Jesienią, kiedy liczba pasażerów ulega zmniejszeniu, podróżni mogą się spodziewać różnorakich promocyjnych ofert.

W najbliższym czasie nie będzie podwyżek?

Na razie nad tym nie pracujemy. Uważam jednak, że ceny biletów powinny być korygowane o wskaźnik inflacji. Nie można wykluczyć, że w przyszłym roku będzie korekta cen, ale sięgnie ona najwyżej 5–6 proc. Niemniej chcę podkreślić, że żadna decyzja jeszcze w tej sprawie nie zapadła.

Na wielu, nawet długich trasach brakuje wagonu Wars, na to pasażerowie też narzekają.

Problem braku wagonów barowych czy restauracyjnych rzeczywiście występuje. To spore zaniedbanie z ostatnich lat. Sytuacja powinna się jednak sukcesywnie poprawiać. W podpisanym niedawno wielkim kontrakcie z Cegielskim mamy zamówionych 27 wagonów restauracyjnych. W ostatnim miesiącu zakończyliśmy montaż w 15 wagonach 30 maszyn do sprzedawania przekąsek. Po krótkim pilotażu, który wypadł bardzo dobrze, chcemy, żeby takie maszyny pojawiły się w znacznie większej liczbie wagonów oraz w składach elektrycznych ED74. Będą także instalowane w modernizowanych teraz wagonach wielofunkcyjnych Combo. To wagony z przedziałami dla rodziców z dziećmi, osób z niepełnosprawnościami i z przedziałami rowerowymi.

Spółka PKP Intercity ma też znikomą liczbę sprawnych wagonów sypialnych.

W najbliższych miesiącach będziemy ogłaszać postępowanie przetargowe na modernizację 20–30 wagonów sypialnych. Będziemy je przyłączać do pociągów nocnych.

Podróżni narzekają także na trudności z zakupem biletów na pociągi międzynarodowe. Często łatwiej je kupić przez strony internetowe zagranicznych przewoźników. Czasem są tam też tańsze.

To, że gdzie indziej trafimy na tańsze bilety, to zależy akurat od promocji, które uruchamiają przewoźnicy zagraniczni. Z tygodnia na tydzień system sprzedaży eIC 2.0 otrzymuje kolejne funkcjonalności, także te związane ze sprzedażą biletów na pociągi międzynarodowe. W momencie, kiedy zostanie on wdrożony w pełni, te kłopoty ustaną. Pracujemy też nad nowym, centralnym systemem sprzedaży. Niestety, projekt, którego wdrożenie zainicjowali nasi poprzednicy, jest opóźniony. Jego pełne uruchomienie ma nastąpić w 2026 r.

Ostatnio PKP Intercity uruchomiły pociągi sprinter, które między Warszawą i Łodzią oraz między Warszawą i Białymstokiem się nie zatrzymują. Jakie są pierwsze oceny?

Zainteresowanie pociągiem „Esperanto”, który z Białegostoku do Warszawy dojeżdża w 1 godz. 38 min, jest ogromne. W niedzielę musi być wydłużany do dwóch składów elektrycznych, żeby pomieścić nie 350 pasażerów, a ponad 500. Kiedy zacznie się rok akademicki, drugi skład będzie zajęty w pełni. Będzie też więcej takich sprinterów. Od grudnia, czyli wraz z wejściem nowego rozkładu jazdy, pojawią się kolejne – też do Łodzi i do Białegostoku.

Od dłuższego czasu zapowiadacie przetarg na pociągi piętrowe i składy przystosowane do prędkości 250 km/h. Kiedy zostaną one ogłoszone?

Najpierw – w październiku – ogłosimy przetarg na pociągi piętrowe, które będą mogły osiągać prędkość 200 km/h. Będziemy chcieli kupić 42 takie składy i 30 jako dodatkowa opcja. Chcemy, żeby pojawiły się na następujących trasach: Warszawa–Gdynia, Warszawa–Białystok, Warszawa–Terespol, Warszawa–Łódź czy Warszawa–Kielce–Kraków.

Miesiąc lub półtora miesiąca później ogłosimy postępowanie na pociągi, które będą mogły osiągać prędkość nawet powyżej 250 km/h. W zamówieniu podstawowym znajdzie się 26 składów z opcją na 20 dodatkowych. Z założenia te pociągi mają uzupełniać ofertę Pendolino i jeździć głównie na trasie z Trójmiasta przez Warszawę do Krakowa i Katowic oraz ze stolicy do Wrocławia. Generalnie w najbliższym czasie chcemy bardziej postawić na zakup składów zespolonych, bo generują one niższe koszty operacyjne i eksploatacyjne. W praktyce jest to kwestia łatwiejszej obsługi na stacjach końcowych, mniejszego zużycia energii czy niższych stawek dostępu do torów.

Przypomnę jednak, że mamy także podpisane inne kontrakty taborowe. Myślę tu m.in. o umowie z FPS Cegielski na 300 wagonów z opcją na dodatkowe 150, umowie z Newag SA na 35 pociągów hybrydowych czy na ponad 200 lokomotyw i modernizację 150 wagonów. Tych inwestycji mamy bardzo dużo. Zakładamy, że do 2030 r. na tabor wydamy jeszcze ok. 23 mld zł.

Skąd są na to pieniądze?

Nieduży udział w tych wydatkach to środki unijne, w tym Krajowy Plan Odbudowy. Oprócz tego będziemy mieli środki z wygenerowanych zysków, a także z finansowania dłużnego.

Rząd niedawno zapowiedział, że prędkość na planowanej linii igrek zostanie podniesiona z 250 do 300–320 km/h. Czy te najszybsze składy też wy będziecie kupować?

W tej chwili jeszcze trudno to przesądzić. Na pewno kupowane przez nas w najbliższym czasie szybkie składy też będą mogły wyjeżdżać na tę trasę, bo w założeniu mają być przystosowane do różnego systemu zasilania. Pewne jest, że w przetargu premiowana będzie prędkość większa niż 250 km/h.

Do tej pory spółka PKP Intercity niechętnie patrzyła na konkurencję. Mówi się, że różnymi środkami blokowaliście wejście innych przewoźników na nasz rynek.

Od kwietnia nie złożyliśmy i nie zamierzamy składać wniosków do Prezesa Urzędu Transportu Kolejowego o badanie równowagi ekonomicznej. To utrudniało wejście prywatnych przewoźników na rynek. Uważam, że konkurencja jest najlepszym narzędziem poprawy oferty, a tym samym dobrze służy pasażerom. Na przykładzie krajów europejskich widzimy, że w efekcie zwiększa się liczba promocji, komfort podróży i zainteresowanie podróżowaniem koleją. Nie można też powiedzieć, że przewoźnik, który był monopolistą, na tym wydatnie traci. Naszym celem strategicznym jest przygotowanie się na wejście konkurencji. Chcemy to zrobić poprzez maksymalne inwestowanie w tabor, który będzie odpowiedzią na oczekiwania pasażerów. Miejsce dla innych podmiotów na rynku na pewno jest.

W 2030 r. ma dojść do liberalizacji rynku kolejowego. Co to zmieni dla was?

To zależy, jaka liczba potencjalnych i zainteresowanych wejściem na nasze tory przewoźników się pojawi. To nie jest tak, że będzie ich nieograniczona liczba. Barierą jest tabor, który musi spełniać m.in. odpowiednie wymogi dotyczące bezpieczeństwa. A na nowe pojazdy trzeba czekać kilka lat.

W 2030 r. skończy się też wieloletnia umowa między Ministerstwem Infrastruktury a PKP Intercity na wożenie podróżnych na trasach objętych służbą publiczną.

Około 2027 r. Ministerstwo Infrastruktury będzie musiało ogłosić przetargi na obsługę tras. Jeszcze nie wiemy, ile może być postępowań i jak będą podzielone zadania. Na pewno będziemy składać oferty. Już teraz przygotowujemy się do tego. Mamy powołany specjalny zespół, który będzie pracował nad propozycjami. Nasze przygotowania obejmują poziom inwestycyjny, efektywności kosztowej i proceduralno-administracyjny.

Realny jest scenariusz, w którym ktoś przejąłby większość rynku przewozów dotowanych?

Nie ma takiego podmiotu, który zdobędzie szybko 500–800 wagonów i zacznie jeździć po Polsce.

Jest szansa, że dopłaty z budżetu państwa nie będą tak wysokie jak teraz?

Przetarg spowoduje, że te dopłaty będą mniejsze. ©℗

Rozmawiał Krzysztof Śmietana