Rząd zwleka z wysłaniem swoich przedstawicieli do grupy ekspertów, która doradza Brukseli w sprawie tego, jak interpretować pakiet mobilności. To martwi branżę.

Unijne przepisy o delegowaniu pracowników, które wejdą w życie w lutym 2022 r., są skomplikowane. Dlatego Komisja Europejska tworzy nieformalną grupę ekspertów, która przygotuje wytyczne na temat ich stosowania w transporcie drogowym, będzie też wspierać KE w wymianie doświadczeń i dobrych praktyk w dziedzinie przepisów socjalnych.
Grupa zainaugurowała prace 7 maja, ale jak wynika z informacji DGP, na spotkaniu polski rząd nie miał swojej reprezentacji. Merytoryczne prace mają ruszyć z końcem maja, ale my wciąż nie zgłosiliśmy kompletu ekspertów. Zostali powołani ze strony organizacji branżowych, lecz brakuje ich z ramienia resortów. Pierwszy termin minął 5 kwietnia. Drugi został wyznaczony na 17 maja.
– Z większości krajów do grupy wchodzi dwóch przedstawicieli. Po jednym z resortu pracy i infrastruktury – mówi Joanna Jasiewicz, adwokat reprezentująca pracodawców ze związku Transport i Logistyka Polska.
Ministerstwo Rozwoju Pracy i Technologii tłumaczy, że resortem wiodącym w zakresie wdrażania pakietu mobilności jest Ministerstwo Infrastruktury. Dlatego to ono powinno dać swojego przedstawiciela. MI nie odpowiada na pytania, kiedy go wydeleguje.
Takie podejście do sprawy martwi polską branżę transportową. – To wygląda tak, jak byśmy nie chcieli mieć ambasadora w kraju, który jest naszym głównym partnerem handlowym. I nie chcieli walczyć o swoje interesy gospodarcze – mówi jeden z przedstawicieli branży.
Joanna Jasiewicz dodaje, że brak przedstawiciela strony rządowej oznacza, iż głos Polski nie będzie uwzględniany przy podejmowaniu decyzji dotyczących rekomendacji stosowania zapisów o delegowaniu pracowników.
Elżbieta Łukacijewska, europosłanka PO i członkini komisji transportu w PE, jest zdania, że to kpina z interesów polskich przewoźników. – W kraju PiS daje sygnał: „Walczymy o interes w UE”, a rzeczywistość tu, w Brukseli, wygląda inaczej. Polscy urzędnicy unikają merytorycznych rozmów. Widz telewizji publicznej tego nie sprawdzi, więc powstaje kłamliwy przekaz, że polski rząd walczy – komentuje.
Z kolei europoseł PiS Kosma Złotowski zapewnia, że rząd nie ma jeszcze przedstawiciela, ale będzie miał. – Jest opóźnienie, ale niewielkie, bo ta grupa ma przed sobą jeszcze bardzo długą perspektywę – podkreśla.
Od czasu wejścia Polski do UE rodzimi przewoźnicy wypracowali sobie pozycję lidera i odpowiadają już za ponad 23 proc. rynku międzynarodowych przewozów w Unii. Udział krajowych firm transportowych w relacjach między Polską a innymi krajami UE sięga ponad 92 proc. Dla porównania – na przewoźników z krajów naszych partnerów handlowych przypada niespełna 6 proc. transportowanych ładunków do i z Polski, a na przewoźników z innych krajów UE 1,6 proc.
– Potrzebujemy rozsądnej interpretacji przepisów o delegowaniu pracowników, by nie stały się barierą. Pakiet mobilności, który je zawiera, nie odzwierciedla specyfiki branży, bo był tworzony przez polityków i parlamentarzystów. A potrzebny jest głos praktyków i przedstawicieli gospodarki – tłumaczy Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Margareta Przybyła, ekspertka powołana w skład grupy ekspertów z ramienia Związku Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, zwraca uwagę, że jednym z celów jest wypracowanie wytycznych, jak interpretować zapisy pakietu mobilności w odniesieniu do delegowania kierowców. Wytyczne te zostaną opublikowane na stronie KE – powinny być gotowe przed lutym 2022 r. Kolejne spotkania grupy odbędą się 31 maja i 9 lipca. – Na najbliższym będziemy rozmawiali o systemie IMI, wspólnym europejskim systemie rejestrowania kierowców delegowanych w krajach przyjmujących – podkreśla. Dzisiaj każde państwo ma swój własny system, na spotkaniu majowym KE przedstawi wersję demo nowego systemu. Chodzi o to, aby był maksymalnie sprawny i przejrzysty dla przewoźników, bo przerejestrowanie kierowców z systemów krajowych będzie wielkim administracyjnym przedsięwzięciem.