W 2020 r. Airbus dostarczył liniom lotniczym 560 samolotów – podał Bloomberg. Producent ma dopiero opublikować ostateczne, zweryfikowane dane, ale wygląda na to, że spółce z francuskiej Tuluzy udało się osiągnąć cel, jaki kierownictwo wyznaczyło sobie w marcu, tuż po wybuchu pandemii COVID-19. Spodziewając się spadku zamówień i przesuwania harmonogramu odbiorów, zredukowano wówczas wcześniejsze zamierzenia, które zakładały dostawę 880 maszyn.
W 2020 r. Airbus dostarczył liniom lotniczym 560 samolotów – podał Bloomberg. Producent ma dopiero opublikować ostateczne, zweryfikowane dane, ale wygląda na to, że spółce z francuskiej Tuluzy udało się osiągnąć cel, jaki kierownictwo wyznaczyło sobie w marcu, tuż po wybuchu pandemii COVID-19. Spodziewając się spadku zamówień i przesuwania harmonogramu odbiorów, zredukowano wówczas wcześniejsze zamierzenia, które zakładały dostawę 880 maszyn.
Osiągnięty wynik oznacza, że Airbus mocno zdeklasował swojego głównego konkurenta ‒ Boeinga. Według oficjalnych danych amerykański producent od stycznia do listopada dostarczył zaledwie 118 samolotów, a wstępne szacunki na koniec zeszłego roku mówią, że liczba maszyn, które trafiły do przewoźników, nie przekroczyła 200.
Airbus wygrywa rywalizację z największym konkurentem drugi rok z rzędu. W 2019 r. europejska firma dostarczyła 863 maszyny, podczas gdy jej amerykański konkurent tylko 380. Kłopoty Boeinga zaczęły się długo przed pandemią COVID-19. Dla firmy punktem zwrotnym była druga w ciągu około pół roku katastrofa boeinga 737 MAX, do której doszło w marcu 2019 r. Łącznie w obu wypadkach zginęło 346 osób. Od tamtej chwili wszystkie „maksy” na świecie były uziemione. Po długim procesie ustalania przyczyn katastrof, poprawianiu odpowiednich systemów i uzyskaniu nowych certyfikatów samoloty dopiero w ostatnich dniach zaczęły wracać do obsługi regularnych połączeń. Pod koniec 2020 r. zrealizowano pierwsze loty w USA. W najbliższych miesiącach, po wydaniu ostatecznych zezwoleń przez europejską agencję nadzorującą bezpieczeństwo ruchu lotniczego, powinny też sukcesywnie wracać do obsługi połączeń na Starym Kontynencie. Przez niecałe dwa lata Boeing stracił jednak dziesiątki zamówień na nowe „maksy”. Linie lotnicze dopiero od sierpnia zeszłego roku ostrożnie zaczęły wracać do kupowania tych maszyn.
Amerykański producent w ostatnim czasie odczuł też zmniejszony popyt na inne maszyny. Z tego na przyszły rok przesunięto premierę nowego, szerokokadłubowego boeinga 777X. Będzie to największy na świecie odrzutowiec dwusilnikowy, który w zależności od wersji ma zabierać na pokład od 384 do 426 pasażerów.
Kłopoty odbiły się oczywiście na sytuacji finansowej Boeinga. Po dziewięciu miesiącach 2020 r. firma miała łącznie 3,5 mld dol. strat. Zeszłoroczny plan zakładał zwolnienie w ubiegłym i tym roku aż 30 tys. osób z załogi liczącej ponad 160 tys. ludzi.
Pandemia COVID-19 i zmniejszony popyt na maszyny mocno wpłynął także na wyniki Airbusa. Skonsolidowana strata firmy po trzech kwartałach 2020 r. wyniosła 2,19 mld euro. Prezes spółki Guillaume Faury szacował jednak w październiku, że dzięki ustabilizowaniu sytuacji na jesieni w IV kw. uda się wygenerować zyski. Dzięki temu straty za cały 2020 r. powinny być mniejsze.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama