Do końca 2018 r. system viaTOLL ma przynieść 12 mld zł. A to dzięki temu, że wydłuża się sieć dróg objętych opłatami. Będą też podwyżki stawek. Z zastrzeżeń NIK GDDKiA nic sobie nie robi
Do końca 2018 r. system viaTOLL ma przynieść 12 mld zł. A to dzięki temu, że wydłuża się sieć dróg objętych opłatami. Będą też podwyżki stawek. Z zastrzeżeń NIK GDDKiA nic sobie nie robi
Kontrolerzy NIK na dwa dni przed rozszerzeniem e-myta o 340 km opublikowali raport punktujący wielkie nieprawidłowości systemu. Mimo poważnych zarzutów ani wykonawca Kapsch, ani zamawiający GDDKiA nie zamierzają uwzględniać uwag izby przy rozbudowie narzędzi służących do poboru opłat. Za to, jak wynika z informacji DGP, planowana jest podwyżka stawek opłat za przejazd drogą objętą systemem viaTOLL.
GDDKiA jest zdecydowana rozszerzać e-myto, bo to żyła złota. Od lipca 2011 r. do końca września 2013 r. system obłowił się na kierowcach kwotą ok. 2,2 mld zł. Po planowanym rozszerzeniu co miesiąc wpływy zwiększą się o ponad 10 mln zł.
Rząd zupełnie nie przejmuje się ustaleniami NIK, choć są one poważne. Izba twierdzi, że ok. 100 bramownic służących do poboru opłat ustawiono na podstawie sfałszowanych świadectw odbioru. Do wykonania części wykorzystano materiały niespełniające norm, co stanowi zagrożenie dla kierowców.
Do zafałszowania dokumentów mogło dojść nie w Polsce, ale w Niemczech, dokąd włoski importer sprowadził na polskie potrzeby z Chin 133 tony kształtowników, kluczowych elementów bramownic.
– Niezależne badania nie wykazały zagrożenia dla użytkowników dróg – twierdzi Marek Cywiński z Kapscha. Również resort transportu nie zgadza się z zarzutami NIK. Podkreśla, że montaż systemu viaTOLL podlegał wielu kontrolom, w tym ze strony Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Nie wykazały nieprawidłowości.
NIK wytyka też brak metrologicznej kontroli układu pomiarowego, przez co trudno zweryfikować, czy pojazdowi naliczono opłatę za właściwy dystans. Dodatkowo bramownice nieprawidłowo zakwalifikowano do kategorii urządzeń bezpieczeństwa ruchu, przez co 500 z nich ustawiono bez pozwolenia. GDDKiA nie komentuje spraw
System opłat drogowych viaTOLL puchnie w oczach, obejmując kolejne odcinki dróg i zwiększając wpływy do Krajowego Funduszu Drogowego. Dla rządu to jednak za mało, więc zapowiada on weryfikację stawek opłat za drogi. Czyli podwyżki.
Od jutra przybędzie 340 km płatnych dróg ekspresowych i autostrad. W grudniu kolejnych 120 km. Osoby związane z branżą drogową szacują, że tylko dzięki październikowemu rozszerzeniu wpływy do Krajowego Funduszu Drogowego z tytułu opłat drogowych mogą się zwiększyć o 10–12 mln zł miesięcznie. Od lipca 2011 r. do końca września 2013 r. system zarobił ok. 2,2 mld zł. W sumie do końca 2018 r. kosztujący niemal 5 mld zł projekt viaTOLL ma wygenerować 12 mld zł przychodu.
W okolicach 2016 r. mogą zostać wprowadzone zmiany w przyjętym schemacie stawek opłat viaTOLL. Jak mówi nam rzecznik Ministerstwa Transportu Mikołaj Karpiński, choć jeszcze nie zdecydowano o ostatecznym kształcie zmian, to należy się liczyć ze stopniowym urealnianiem stawek o wskaźnik inflacji.
Jak wynika z informacji DGP, rząd zamierza też w ciągu najbliższych dwóch lat wyodrębnić oddzielną kategorię stawek dla najnowocześniejszych pojazdów spełniających normę emisji spalin Euro 6. Obecnie stanowią one zaledwie 0,39 proc. wszystkich aut zarejestrowanych w systemie viaTOLL. Na drugim biegunie są setki spraw o nieopłacone e-myto, na kwoty od kilku do kilkunastu tysięcy zł.
Czy krytyczny raport NIK o systemie e-myta może mieć wpływ na sytuację kierowców, wobec których Główny Inspektorat Transportu Drogowego prowadzi postępowania w sprawie nieopłaconego e-myta? Tych postępowań jest 9106. Ponadto skierowano 635 spraw do sądów administracyjnych (za brak opłaty) i 118 wniosków o ukaranie do sądów rejonowych (za niewskazanie kierującego). Przede wszystkim po raporcie NIK pojawiają się wątpliwości w sprawach o kary nałożone na kierowców, którzy jechali drogą płatną bez urządzenia viaBOX, służącego do elektronicznego wnoszenia opłat. – Wyraźnie wskazano, że w pierwszym okresie funkcjonowania systemu, od lipca do października 2011 r., nie wszystkie drogi były oznaczone znakiem informującym kierowców o tym, że wjeżdża się na odcinek płatny – mówi Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561. Wynika z tego, że ukarani w tamtym okresie kierowcy mogli sobie nie zdawać sobie sprawy, że muszą zapłacić e-myto. – To argument szczególnie dla prywatnych właścicieli aut osobowych czy busów, którzy dostawali kary za nieopłacone e-myto, jeśli jechali z doczepioną przyczepką. Do tej pory nie mieli oni podstaw czy możliwości odwołania się. Teraz takie osoby będą mogły zwrócić się z wnioskiem do GITD lub GDDKiA o zwrot lub anulowanie kary. Jeśli nie zostaną uwzględnione, trzeba będzie się zwrócić do sądu administracyjnego – tłumaczy prawniczka. Trudniej na ten argument będzie się powołać zawodowym kierowcom, bo sąd zawsze może uznać, że z racji wykonywanego zawodu powinni się orientować w aktualnej mapie sieci dróg płatnych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama