Lokalne drogi stają się kukułczym jajem. Wskutek zmian przepisów niebawem może się okazać, że żaden szczebel administracji – ani rząd, ani samorządy – nie będzie chętny do zarządzania nimi i ponoszenia kosztów ich utrzymania. Oznacza to dalszą degradację infrastruktury, z której na co dzień korzystają miliony Polaków. Efekt zmiany w ustawie o drogach publicznych, która jest planowana na początek października, dotknie nas zatem dość szybko.
ikona lupy />
Ile dróg krajowych przejęły gminy (km) / Dziennik Gazeta Prawna

Nowelizacja wprowadza strategiczne zmiany w zarządzaniu siecią dróg. W założeniu ma ona rozwiązać problemy samorządów z – jak same to określają – „niechcianymi prezentami drogowymi”. W praktyce stworzy nowe kłopoty.

W myśl obecnych przepisów jeśli obok istniejącej drogi krajowej GDDKiA wybuduje ekspresówkę, ta pierwsza automatycznie staje się drogą gminną. Nie zarządza nią rząd, lecz samorząd. Tym samym remonty i utrzymanie trasy spadają na barki burmistrza, wójta albo prezydenta miasta. W ub.r. gminy przejęły aż 145 km takich dróg.

Nowelizacja zakłada, że pozbawione statusu krajowości drogi automatycznie przejmie teoretycznie najbogatszy samorząd województwa. Marszałek będzie mógł jednak przekazać część odcinków swoich dróg powiatowi, ten z kolei przerzuci część tras na gminy. Tym samym przez absurdalne przepisy zostaniemy w punkcie wyjścia.

Samorządy obawiają się wzajemnego podrzucania sobie „niewygodnych” dróg. – Od 2007 r. do końca II kw. 2013 r. gminy stały się z mocy prawa zarządcą około 623 km dróg krajowych – mówi nam Urszula Nelken, rzecznik GDDKiA.
Eksperci szacują, że utrzymanie kilometra drogi tego typu to nawet 100 tys. zł rocznie. Szacunkowo więc w ciągu ostatnich ponad 6 lat gminy mogły dołożyć do niechcianych prezentów z własnych kieszeni ponad 62 mln zł.
O problemie informowaliśmy już w DGP. Wówczas posłowie obiecywali, że rozwiążą go do początku 2013 r. – Od lat prosimy o zmianę tych przepisów w takim kierunku, by nie najsłabsi, czyli gminy, były uszczęśliwiane przez GDDKiA, ale by drogi były utrzymywane przez administrację rządową lub samorząd województwa. I tak było początkowo zapisane w projekcie. Ku naszemu zaskoczeniu posłowie wprowadzili do projektu ustawy zmiany, które polegają na wprowadzeniu piramidy – mówi Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia.
– Podrzucanie zdewastowanej drogi będzie nie tylko sposobem na pozbycie się problemu, lecz także orężem politycznym. Wystarczy, że np. władze powiatu przerzucą drogę na barki gminy, którą zarządzają ich polityczni przeciwnicy – sugeruje jeden z naszych rozmówców.
Sejm bez większych problemów przegłosował nowelizację z kontrowersyjnymi zapisami (za było 303 posłów, przy braku głosów przeciw i dwóch wstrzymujących się). Projekt trafił do Senatu. Samorządowcy próbują teraz przekonać członków izby, by na środowym głosowaniu zablokowali nowelizację.
– Zgłoszę poprawkę do projektu, która będzie zakładać, że przy przekazywaniu dróg musi być przeprowadzony proces konsultacji, a całość zakończona porozumieniem lub rządowym arbitrażem, jeżeli w grę wchodziłby ważny interes społeczny – zapewnia w rozmowie z DGP senator Jan Rulewski (PO). Nie podoba mu się, że jest to kolejny projekt poselski, którym rząd próbuje forsować ważne zmiany. – Bo to oznacza, że proces konsultacji nie jest dobrze przeprowadzony – uważa senator.
Wciąż nie jest przesądzone, czy Senat pójdzie na rękę samorządom i zablokuje niekorzystne dla nich przepisy. W opinii przygotowanej przez biuro legislacyjne Kancelarii Senatu można przeczytać, iż „przedmiotowa ustawa nie budzi zastrzeżeń o charakterze legislacyjnym”.
Projektowana nowelizacja jest obarczona ryzykiem. – Przepychanki między samorządami będą się wydłużać. Należałoby pomyśleć nad mechanizmem, który prawnie zobowiąże zarządcę do wyremontowania i dostosowania drogi, zanim przekaże ją dalej – wskazuje dr Michał Beim, ekspert ds. transportu z Instytutu Sobieskiego. Dostrzega jednak pewne zalety projektu. – Drogi powiatowe są gminom bliższe niż drogi krajowe. Ułatwi to włączenie tras powiatowych w system połączeń lokalnych, co z kolei ułatwi gminom inwestycje – mówi.
Zdaniem specjalisty ds. transportu Eryka Kłossowskiego ratunkiem dla gmin w takiej sytuacji mogłoby być wspólne zarządzanie przejętymi drogami na zasadzie porozumienia międzygminnego.