Generalny dyrektor dróg krajowych i autostrad będzie się musiał w lipcu tłumaczyć przed sejmową komisją infrastruktury z zarzutów, jakie pod adresem jego agencji padły w liście skierowanym do wicepremiera Janusza Piechocińskiego, podpisanym przez ambasadorów pięciu europejskich państw – dowiedział się DGP. Firmy budujące w Polsce drogi chcą od GDDKiA ponad 7 mld zł. Wyliczenia dyplomatów są wyssane z palca.
Przedstawiciele Niemiec, Francji, Austrii, Portugalii i Irlandii wskazali na naganne praktyki wobec koncernów budujących autostrady w Polsce. Twierdzą, że opóźnianie wypłaty kwot należnych wykonawcom obciąża ich płynność i ciągnie je na dno (według nieoficjalnych informacji dziś wniosek o upadłość ma złożyć Alpine Bau Polska).
– Tezy w tym piśmie budzą wątpliwości. Ambasadorowie musieli zostać wprowadzeni w błąd – twierdzi Lech Witecki, szef GDDKiA. – Wykonawcy próbują wymóc na nas wprowadzenie rozwiązań ograniczających liczbę podmiotów uczestniczących w przetargach i zdobyć dominującą pozycję wobec zamawiającego. Na to GDDKiA, która dba o interes Skarbu Państwa, zgodzić się nie może – twierdzi.
Pismo ambasadorów jest traktowane w GDDKiA jako naciski mające prowadzić do wymiany kierownictwa. Koncernom zależy na zawarciu aneksów podnoszących wartość kontraktów. Ekipa Witeckiego nie ma nic do stracenia i wytacza ciężkie działa. Przygotowała statystykę spraw sądowych, z której wynika, że większość sporów o pieniądze na autostradach kończy się zwycięstwem drogowej agencji.
DGP dotarł do zestawienia roszczeń 27 spółek pięciu krajów sygnatariuszy listu. Ambasadorowie wyliczają całą kwotę na 10 mld zł. GDDKiA twierdzi, że to 2,5 mld zł, a po uwzględnieniu spraw sądowych – 4,1 mld zł. Razem z roszczeniami polskich firm i zagranicznych, spoza wspomnianej piątki, daje to 7 mld zł.
Wykonawcy twierdzą, że domagają się pieniędzy za nieprzewidziane zdarzenia oraz błędy w dokumentacji. Inwestor przekonuje, że to cyniczna strategia. – Kiedy płatność wykonawcy się nie należy, ten często i tak decyduje się na złożenie pozwu przeciw GDDKiA. Próbuje nadrobić straty wynikające ze złego oszacowania i zarządzania kontraktem. To może być usprawiedliwienie przed zarządem i próba ukrycia błędów – twierdzi Witecki.
Ambasadorzy uważają, że polskie przepisy faworyzują podwykonawców kosztem generalnych wykonawców. – Wykonawców denerwuje, że utrudniony jest powszechny wcześniej proceder realizacji zamówienia kosztem niepłacenia podwykonawcom. Np. w umowach GDDKiA z wykonawcami kara za dzień zwłoki wynosi od 0,02 doW 0,05 proc. wartości kontraktu, a w umowach między wykonawcą a podwykonawcą stawki sięgają 0,5 proc. Szokująca dysproporcja – mówią w GDDKiA.
Wicepremier Janusz Piechociński wciąż nie odpowiedział ambasadorom. Branża czeka na to w napięciu, bo zanim w ubiegłym roku objął funkcję w rządzie, wielokrotnie krytykował politykę przetargową i inwestycyjną GDDKiA.
Czyje interesy reprezentują dyplomaci
Pierwsze skrzypce w inicjatywie zbuntowanych przeciw polityce GDDKiA grają irlandzkie koncerny SRB Civil Engineering i SIAC Construction, które zeszły z budów autostrad A1 i A4. Ambasador Austrii reprezentuje spółki: Strabag, Porr i Hoeilit Werner, a Niemiec: Bilfinger Infrastructure, Max Bogl, Hermann Kirchner i Johann Bunte (wszystkie zaciekle walczą w sądach z GDDKiA). Francuzi dopominają się o aneksy dla spółki Eurovia, która poniosła dotkliwe straty m.in. na autostradzie A2 w rejonie Łodzi. Dyplomaci z Portugalii walczą w imieniu Mota Engil (budowała m.in. most w Sandomierzu) i MSF Engerharia (trasa A4 z Kleszczowa do Sośnicy). Do inicjatywy dołączył się też ambasador Holandii, który jako jedyny w tej grupie reprezentuje spółkę projektową – Arcadis. Zaskoczeniem dla branży jest to, że pod notą nie podpisał się ambasador Hiszpanii, która kontroluje prawie połowę drogowego rynku wykonawczego w Polsce, m.in. spółki: Alpine Bau, FCC, Budimex, Mostostal Warszawa, Pol-Aqua i Dragados.