Z informacji jakie służby prasowe TSUE przekazały PAP wynika, że do tej pory wpłynęły skargi z Litwy, Bułgarii, Rumunii, Węgier i Malty. Polskie Radio podało nieoficjalnie, że skargę złożyła też Polska. Źródła, z którymi rozmawiała PAP, potwierdziły, że rząd ma taki zamiar.
Chodzi o przepisy, które w lecie przegłosował Parlament Europejski. Sprzeciwiała się im Polska i inne kraje naszego regionu, bo wprowadzają wiele niekorzystnych z punktu widzenia tych państw zmian na rynku transportu drogowego. Pakiet zakłada m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników i reguluje kwestię czasu odpoczynku kierowców.
PiS za szczególnie szkodliwe uznaje objęcie zasadami delegowania kierowców wykonujących operacje transportowe w całości świadczone w państwie członkowskim, w którym firma nie ma siedziby. Chodzi o operacje kabotażu, w których europejskim liderem są polscy przewoźnicy.
Węgierska agencja MTI podała, że tamtejsze ministerstwo sprawiedliwości wyraziło pogląd, że zaskarżone przepisy oznaczają nieproporcjonalne skutki finansowe i obciążenia administracyjne dla europejskich przewoźników i są niemożliwe do wyegzekwowania.
Budapeszt argumentuje, że przepisy są sprzeczne z zasadą swobodnego przepływu osób, towarów i usług, a także ograniczają działanie jednolitego rynku, wprowadzając protekcjonistyczne środki.
Minister sprawiedliwości Węgier Judit Varga poinformowała na Facebooku, że do skargi jej kraju dołączyły Bułgaria, Cypr, Estonia, Polska, Łotwa, Litwa, Malta i Rumunia.
Państwa przeciwne regulacjom argumentowały, że przepisy to wyraz protekcjonizmu gospodarczego państw zachodniej Europy, które chcą wypchnąć ze swoich rynków bardziej konkurencyjne firmy ze wschodniej Europy, czyli Polski, Rumunii czy Bułgarii. Sprzeciw części krajów nie wystarczył jednak, by prace legislacyjne zablokować.
Zwolennicy przepisów, w tym przedstawiciele Komisji Europejskiej i części zachodnioeuropejskich krajów, w tym Francji, jak i wielu zachodnioeuropejskich europosłów, wskazywali, że w przepisach chodzi o lepsze warunki pracy kierowców unijnych firm, równe zasady konkurencji i nie ma w ich przypadku mowy o protekcjonizmie.