Statystyczny mieszkaniec województwa pomorskiego jeździ pociągiem średnio 13 razy więcej niż mieszkaniec Lubelszczyzny.
ikona lupy />
Jak korzystamy z kolei / DGP
Ogromne dysproporcje między regionami w 2018 r. jeszcze się pogłębiły – wynika z najnowszych danych dotyczących podróżowania koleją w poszczególnych częściach Polski opublikowanych właśnie przez Urząd Transportu Kolejowego. Liderem pozostaje Pomorskie, gdzie każdy mieszkaniec w zeszłym roku podróżował prawie 25 razy. Na kolejnych miejscach znalazły się: Mazowieckie (18,2), Dolnośląskie (9,4) i Wielkopolskie (8,4). Na przeciwległym biegunie są regiony wschodnie – Lubelskie, Podlaskie i Podkarpackie, gdzie na każdego mieszkańca przypadało tylko około dwóch podróży pociągiem rocznie. Do tego na Lubelszczyźnie zanotowano największy, aż 14-proc. spadek liczby podróżnych w porównaniu do 2017 r., do czego przyczyniły się głównie liczne remonty torów.
W większości województw o popularności kolei decydują głównie połączenia regionalne i lokalne. W skali Polski ok. 85 proc. przejazdów odbywa się właśnie takimi pociągami. Skąd jednak aż tak ogromne dysproporcje w wykorzystaniu kolei w regionach? – Liczba pasażerów jest duża zwłaszcza tam, gdzie dynamicznie rozwijają się aglomeracje. W efekcie jest tam wielu chętnych na dojazdy do pracy. W przyszłości te różnice mogłyby się niwelować, gdyby miasta w Polsce Wschodniej zaczęły się rozwijać szybciej – mówi dr Michał Wolański z Instytutu Infrastruktury, Transportu i Mobilności Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Od razu dodaje jednak, że pasażerów do kolei można przekonywać tylko dobrą ofertą – dużą częstotliwością kursów przez cały dzień i atrakcyjnym czasem przejazdu. A z tym województwa radzą sobie różnie.
W ostatnim czasie na rozwój kolei regionalnej postawił np. Dolny Śląsk, gdzie w ciągu trzech lat liczba podróżnych wzrosła o 48 proc. Kolejne połączenia uruchamia powołany w 2008 r. przez władze regionu przewoźnik – Koleje Dolnośląskie. Dodatkowo region jako jeden z nielicznych stara się przejmować od PKP nieczynne linie i je remontować. Ogromnym sukcesem okazała się np. reaktywacja połączeń na trasie Wrocław – Trzebnica, którą jeszcze kilkanaście lat temu spółka PKP PLK chciała całkiem zlikwidować. W grudniu województwo zamierza reaktywować połączenia na kolejnej, wyremontowanej własnymi siłami trasie – z Dzierżoniowa do Bielawy.
Ostatnio podróżnych przyrasta głównie tam, gdzie województwa utworzyły własnych przewoźników i przez to na wielu trasach starają się uniezależnić od wielkiej spółki Przewozy Regionalne. W ciągu trzech lat rekordowy, 58-proc. wzrost liczby podróżnych odnotowano w woj. łódzkim, gdzie pięć lat temu zaczęła jeździć Łódzka Kolej Aglomeracyjna. Uruchamia połączenia na kolejnych trasach, a podróżnych kusi nowoczesnym taborem. Podobny, 56-proc. wzrost od 2015 r. odnotowano w woj. małopolskim, gdzie powołano do życia Koleje Małopolskie, które przede wszystkim pomagają dotrzeć do Krakowa.
Według Stanisława Biegi z Centrum Zrównoważonego Transportu część województw nie radzi sobie jednak z organizacją przewozów. Podróżnych przede wszystkich odstrasza fatalna oferta. W efekcie nawet po przebudowie torów pasażerów jest mało. Ostatni przykład to remontowana za 300 mln zł trasa ze Szczytna do Ełku. W ostatnią niedzielę po modernizacji otwarto odcinek z Piszu do Szczytna. Choć to część trasy do Olsztyna, to na zmodernizowanym fragmencie w ciągu dnia kursują tylko trzy pary pociągów. Realizująca połączenia spółka Przewozy Regionalne tłumaczy, że tyle kursów zamówiło woj. warmińsko-mazurskie. – Inny negatywny przykład to uruchamianie pociągów tylko w wybrane dni. Tak działo się np. na trasie z Kielc do Buska-Zdroju, gdzie składy jeździły jedynie w weekendy. Do kolei przekonamy mieszkańców tylko regularnymi kursami od rana do wieczora przez cały tydzień – zaznacza Stanisław Biega.
Według niego możliwości kolei nie wykorzystuje zwłaszcza woj. podkarpackie, które mogłoby m.in. stworzyć lepsze połączenia do rozwijającego się Rzeszowa. Do tego dochodzi efektywność w wydawaniu pieniędzy. – W poszczególnych regionach dysproporcje w dotacjach samorządów do przejazdu jednego pasażera są ogromne. Przykładowo w woj. mazowieckim to 5 zł, w wielkopolskim 7 zł. Z kolei w podkarpackim to ponad 20 zł, a w podlaskim aż 30 zł – wylicza Stanisław Biega.