Choć ustawa gwarantuje kierowcom miejskich autobusów minimalne przerwy w pracy, z uwagi na opóźnienia zasada ta nie jest respektowana. Nie ma przepisów pozwalających zweryfikować, czy prowadzący pojazd nie jeździ niemal non stop – alarmuje RPO.
Choć ustawa gwarantuje kierowcom miejskich autobusów minimalne przerwy w pracy, z uwagi na opóźnienia zasada ta nie jest respektowana. Nie ma przepisów pozwalających zweryfikować, czy prowadzący pojazd nie jeździ niemal non stop – alarmuje RPO.
Zgodnie z ustawą o czasie pracy kierowców (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1155 ze zm.) kierowcom wykonującym przewozy na liniach regularnych do 50 km przysługuje przerwa nie krótsza niż 30 minut (gdy łączny czas prowadzenia pojazdu wynosi od 6 do 8 godz. dziennie) oraz 45 minut (gdy czas ten przekracza 8 godz.). Przerwy te mogą być dzielone na krótsze okresy wykorzystywane zgodnie z rozkładem jazdy, pod warunkiem że jedna z nich trwa co najmniej 15 minut. Rozkłady jazdy powinny być tak skonstruowane, by umożliwić kierowcom wypoczynek.
Tyle że teoria sobie, a drogowa rzeczywistość sobie.
– Ustawodawca nie dostrzegł, że w komunikacji miejskiej występują znaczne utrudnienia związane z zatorami ulicznymi, zmianami organizacji ruchu wskutek budowy lub remontu dróg, wypadkami drogowymi, awariami pojazdów itp. Wymusza to często na kierowcach jazdę bez przerwy w celu nadrobienia opóźnień w stosunku do założonego rozkładu jazdy – alarmuje dr Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich.
Dodaje, że przepisy dotyczące przerw mają wymiar nie tylko socjalny, ale są też istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wraz ze wzrostem zmęczenia kierowcy rośnie bowiem ryzyko niebezpiecznego zdarzenia na drodze.
Tymczasem, jak wynika ze skarg kierowanych do RPO, sprawa nie podlega kontroli ani Inspekcji Transportu Drogowego, ani Państwowej Inspekcji Pracy. Wszystko dlatego, że obowiązujący system ewidencji czasu pracy kierowcy nie przewiduje wpisów dotyczących wyjazdu na trasę oraz czasu przyjazdu na przystanek końcowy.
– Dlatego mamy do czynienia z pewną fikcją, w której prawo gwarantuje kierowcom miejskich autobusów odpoczynek, ale nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy kierowcy nie są zmuszeni jednak do jazdy bez przerw – mówi Lesław Nawacki z biura RPO.
Powoduje to, że kierowca, który popada w opóźnienie (nie ze swojej winy) i nie ma w związku z tym przerwy w pracy, nawet nie ma jak tego udowodnić. Podobnie, jak nie mają możliwości wykrycia tego organy kontrolne.
– Gdyby wprowadzono obowiązek ewidencjonowania kursów, przynajmniej tych związanych z wypoczynkiem, to może organizatorzy komunikacji ustawialiby mniej napięte rozkłady jazdy – uważa Lesław Nawacki.
Wątpliwości RPO budzi również sama możliwość uznawania przerw międzykursowych na pętlach za przerwy w pracy, skoro kierowca pozostaje w autobusie udostępnionym pasażerom. Większość przewoźników, notabene borykających się z brakiem kierowców, wlicza te odpoczynki do czasu pracy. Jednak zdaniem rzecznika takie rozwiązanie nie eliminuje naruszeń przepisów dotyczących obowiązkowych przerw na odpoczynek w prowadzeniu pojazdów.
Dlatego RPO, choć na razie sygnalizuje ten problem Inspekcji Transportu Drogowego i Państwowej Inspekcji Pracy, nie ma złudzeń, że konieczna będzie zmiana przepisów, która zapewni możliwość faktycznego korzystania z przerw przez kierowców wykonujących przewozy regularne w zgodzie z unijnym rozporządzeniem nr 561/2006.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama