Za przekroczenie dopuszczalnej masy ciężarówki grozi kara do 10 tys. zł na podstawie ustawy o transporcie drogowym. Ale za to samo sankcje przewiduje już kodeks drogowy.
Nowe kary za przekroczenie dopuszczalnych mas i wymiarów zakłada wchodząca dziś w życie nowelizacja ustawy o transporcie drogowym (Dz.U. z 2018 r. poz. 1481). Rozpiętość sankcji w postaci administracyjnych kar pieniężnych wynosi od 500 zł do 10 tys. zł w przypadku przeładowania ciężarówki oraz od 1 tys. zł do 5 tys. zł w przypadku przekroczenia jej dopuszczalnych wymiarów.
Która podstawa prawna
Jednocześnie uprawnienia do kontrolowania pojazdów w tym zakresie, oprócz Inspekcji Transportu Drogowego, zyskują jeszcze policja, Straż Graniczna, a nawet Służba Celno-Skarbowa. Zgodnie z art. 90c ust. 1 ITD będzie musiała ważyć przynajmniej 5 proc. kontrolowanych pojazdów, aczkolwiek już w ubiegłym roku ważeniem objęto 7 proc. Tymczasem od dziś będą ogromne wątpliwości dotyczące nakładania przez inspektorów kar za przeciążenia. Bo oprócz nowych sankcji przewidzianych w ustawie o transporcie drogowym, w ustawie ‒ Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1260 ze zm.) opisane są sankcje za przejazd pojazdem nienormatywnym bez zezwolenia. Tutaj przewoźnikowi grozi konieczność zapłaty nawet 15 tys. zł.
‒ Moim zdaniem absolutnie nie wchodzi w grę nałożenie dwóch kar za jeden czyn. A gdyby nawet inspektorzy tak właśnie postępowali, to uważam, że sądy administracyjne powinny natychmiast uchylić taką decyzję – mówi Adam Wojnarowski, radca prawny specjalizujący się w prawie transportowym. – Pozostaje jednak pytanie, którą podstawę prawną zastosować. Obawiam się, że zwykle inspektor będzie chciał wykorzystać te przepisy, które w danym wypadku pozwolą na nałożenie surowszej sankcji – dodaje prawnik.
Przedstawiciele ITD zapytani o to, po które regulacje zamierzają od dziś sięgać po stwierdzeniu przekroczenia dopuszczalnych mas, nie potrafią odpowiedzieć. I odsyłają w tej sprawie do Ministerstwa Infrastruktury. Resort, który był odpowiedzialny za przygotowanie nowelizacji, również nie odpowiedział na nasze pytania.
Unijne wymogi
Zmiana przepisów wynika z konieczności dostosowania polskich przepisów do unijnego rozporządzenia (UE) 2016/403 uzupełniającego rozporządzenie (WE) 1071/2009. Dokument określa klasyfikację poważnych naruszeń przepisów, które mogą prowadzić do utraty dobrej reputacji przez przewoźnika drogowego.
Dlatego naruszenia określone w załącznikach do ustawy zostały skatalogowane, na wzór unijnego rozporządzenia, w trzy grupy w zależności od wagi czynu. Podzielono je na naruszenia: poważne (PN), bardzo poważne (BPN) oraz najpoważniejsze (NN). Mogą one być popełnione przez przewoźnika, zarządzającego transportem i kierowcę. Im więcej poważniejszych naruszeń stwierdzą inspektorzy, tym łatwiej firma może utracić dobrą reputację, która jest niezbędna do wykonywania zawodu przewoźnika drogowego. Poza tym poszczególne przewinienia będą traktowane w ten sam sposób w różnych krajach.
/>
Przy okazji zwiększono niektóre sankcje. I tak np. wykonywanie przewozu bez wymaganego zezwolenia lub licencji będzie zagrożone karą 12 tys. zł (było 8 tys. zł), tyle samo grozić będzie za uniemożliwienie kontroli (było 10 tys. zł), naruszenie przepisów o kabotażu (było 10 tys. zł) czy przewóz odpadów tranzytem bez zezwolenia (było 6 tys. zł). Z drugiej strony zmniejszono np. kary za nieokazanie wypisu z licencji (z 500 zł do 200 zł).
– Pytanie tylko, czy rzeczywiście trzeba karać kierowcę za to, że nie ma przy sobie dokumentu, który przecież istnieje. Zwłaszcza w sytuacji, gdy kontrolujący mógłby to sprawdzić, łącząc się z bazą danych – zwraca uwagę Maciej Wroński, prezes organizacji pracodawców Transport i Logistyka Polska.
Dla wygody administracji
Zmienia się też odpowiedzialność osoby zarządzającej transportem. Do tej pory za naruszenia odpowiadał w reżimie wykroczeniowym, a od dziś będzie to odpowiedzialność administracyjna. – To akurat dobra zmiana, ponieważ charakter tych naruszeń jest bliższy właśnie reżimowi administracyjnemu, odpowiedzialność wykroczeniowa była jakimś nieporozumieniem ‒ uważa mec. Adam Wojnarowski.
Innego zdania jest Maciej Wroński. – Reżim administracyjny cechuje się odpowiedzialnością na zasadzie winy obiektywnej, co jest pewnego rodzaju manipulacją, o tyle że nie ma mowy o żadnej winie ani żadnym obiektywizmie. Jeżeli są określone znamiona czynu, a przepis przewiduje odpowiedzialność danej osoby, to nikt nie bada, czy ta osoba zawiniła. Wystarczy stwierdzić naruszenie prawa i można nałożyć karę – tłumaczy Wroński. I dodaje, że przy odpowiedzialności wykroczeniowej bada się winę, to, czy czyn został popełniony umyślnie, czy np. przez niedbalstwo oraz związek przyczynowy pomiędzy działaniem a naruszeniem prawa.
‒ A teraz np. za niewyposażenie kierowcy w dokumenty zarządzający transportem dostanie grzywnę w wysokości 500 zł za każdy dokument. Kara będzie nakładana także wtedy, gdy kierowca dokumenty dostał, ale gdzieś zapodział. Nie dość, że ustawodawca traktuje przedsiębiorców jak potencjalnych przestępców, to jeszcze tworzy takie procedury, aby były wygodne przede wszystkim dla administracji – mówi Wroński.
Przejście na odpowiedzialność administracyjną nie podoba się też Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. ‒ Nie zgadzamy się z tezą, że doprowadzi to do osiągnięcia skuteczniejszego efektu prewencyjnego i zapobiegnie naruszeniom, co z kolei przełoży się na poprawę konkurencyjności w transporcie drogowym – mówi Piotr Mikiel z ZMPD. ‒ Po raz kolejny przy nowelizacji ustawy środowisko domagało się rzetelnej dyskusji nad wysokością kar oraz zakresem odpowiedzialności poszczególnych podmiotów. Niestety i tym razem tego zabrakło – pointuje Piotr Mikiel.
Etap legislacyjny
Weszło w życie 3 września