Lokalne przewozy autobusowe mają wykonywać tylko firmy wybrane przez samorząd. Ale wystarczy wydłużyć lekko linię, by móc dalej jeździć legalnie.
Lokalne przewozy autobusowe mają wykonywać tylko firmy wybrane przez samorząd. Ale wystarczy wydłużyć lekko linię, by móc dalej jeździć legalnie.
Projekt nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 2136 ze zm.), która ma zlikwidować białe plamy na transportowej mapie Polski, ma niebawem trafić pod obrady rządu.
Resort infrastruktury planuje, że będzie działać to tak: samorząd, organizując przewozy o charakterze gminnym, powiatowym lub wojewódzkim, przygotuje pakiety składające się z linii dochodowych i nierentownych (także zlikwidowanych). Następnie wybrany w postępowaniu konkursowym przewoźnik będzie miał obowiązek obsługiwać cały pakiet linii przez pięć lat. Nie będzie przy tym miał konkurencji, bo firmom, które nie podpiszą umowy z samorządami, licencja na transport osób wygaśnie z mocy prawa. W praktyce będzie zatem lokalnym monopolistą. Zamysł jest taki, aby mógł osiągać większe zyski na liniach rentownych i finansować z nich straty na liniach niedochodowych.
Cienka granica
W przewozach międzywojewódzkich transport osób nadal będzie możliwy na podstawie potwierdzenia zgłoszenia. Sęk w tym, że linia międzywojewódzka to nie tylko kurs Kraków – Warszawa czy Gdańsk – Szczecin. Są to też stosunkowo krótkie trasy pomiędzy miejscowościami leżącymi po dwóch stronach granicy regionów. Wystarczy więc, że przewoźnik, który nie zostanie wybrany w przetargu, wydłuży nieco trasę – np. do wsi znajdującej się tuż za progiem województwa. I nadal będzie mógł legalnie transportować ludzi.
/>
Gdy spojrzymy na mapę Polski, to okaże się, że wcale nie trzeba mocno kombinować i sztucznie wydłużać linii, by zachować licencję. Żyrardów i Skierniewice, Piła i Wałcz, Łomża i Ostrołęka, Radomsko i Częstochowa – choć te pary miast leżą w innych regionach, to dzieli je raptem 25–40 km. Ale w myśl ustawy są to przewozy o charakterze międzywojewódzkim.
– To oznacza, że możliwe będzie obsługiwanie takich tras na podstawie potwierdzenia zwykłego zgłoszenia przewozu, bez konieczności zawierania umowy z samorządem. W tym kontekście koncepcja zapewnienia przewoźnikom podpisującym umowy z gminami czy powiatami quasi-monopolu, dzięki któremu kursy miały się samosfinansować, wydaje się być skazana na porażkę – komentuje mec. Piotr Szwechłowicz z kancelarii Piszcz i Wspólnicy.
Miszmasz legislacyjny
– Rzeczywiście jest to pewna luka. Jednak problem będzie występował głównie na granicach województw – przyznaje Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. – Pytanie, czy nie należałoby przedefiniować wojewódzkich przewozów. Tak, by w tej definicji mieściły się kursy pomiędzy odległymi miastami, a nie między sąsiednimi gminami, które mają to szczęście, że leżą w dwóch różnych województwach – uważa Kubalski.
Co więcej, zgodnie z proponowanym art. 5a ust. 2 publiczny transport zbiorowy musi zapewniać połączenia pomiędzy „stolicami” sąsiadujących powiatów. Na przykład 12 z 14 samorządów w woj. kieleckim styka się z powiatami z innych województw. W przypadku woj. kujawsko-pomorskiego dotyczy to 13 na 19 powiatów. Z jednej strony więc projekt wymaga zapewniania publicznego transportu zbiorowego pomiędzy ościennymi samorządami, a z drugiej wskazuje, że transport pomiędzy powiatami leżącymi w różnych województwach odbywać się ma na zasadach komercyjnych.
– Pod pojęciem powiatów sąsiadujących należy rozumieć samorządy w ramach jednego województwa – uważa jednak Kubalski z ZPP. Taka interpretacja przepisów oznaczałaby z kolei, że władze woj. lubelskiego będą musiały zorganizować linię łączącą np. Łuków ze stosunkowo odległą Białą Podlaską, ale już ani władze Lubelszczyzny, ani Mazowsza nie miałyby obowiązku zapewnić linii pomiędzy tymże Łukowem a nieodległymi Siedlcami. Ustawa daje im tylko taką ewentualność.
Gdy trasa Siedlce – Łuków jest obsługiwana przez komercyjnych przewoźników, to żaden samorząd nie będzie zainteresowany dublowaniem usług, jeśli narazi się na konkurencję. Jeśli jednak taka linia jest nieobsługiwana i samorząd zdecyduje się powierzyć ją wybranemu przez siebie przewoźnikowi, to jednocześnie nie będzie mógł zabronić innym firmom kursowania na tej trasie. W momencie gdy pojawi się konkurencja, spadnie rentowność „publicznego” przewoźnika, a wówczas ten... wyciągnie rękę do samorządu po dopłaty. Zwłaszcza że unijne rozporządzenie nr 1370/2007 gwarantuje przewoźnikom wykonującym publiczny transport zbiorowy godziwy zysk. Co na to projektodawca?
Resort wie i działa
– Widzimy potrzebę przeanalizowania projektowanych przepisów pod kątem ich potencjalnego wpływu na przewozy użyteczności publicznej. Obecnie analizujemy wszystkie uwagi i opinie. A także uzupełniamy projekt ustawy, również w zakresie zasad funkcjonowania przewozów międzywojewódzkich – zapewnia Szymon Huptyś, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama