Chińczycy walczą o kontrakt na nowe maszyny dla PKP Intercity. – Będą za wolne – ostrzega Fundacja ProKolej.



W PKP Intercity dramatycznie brakuje lokomotyw, zwłaszcza nowoczesnych. Spośród ponad 300 we flocie przewoźnika, tylko 10 to szybkie husarze Siemensa, które mogą rozpędzić się do 230 km/godz. W ostatnich latach firma pożyczała maszyny m.in. z Czech. Teraz wreszcie kupi nowe. Wkrótce rozstrzygnie przetarg na zakup 20, z możliwością dokupienia kolejnych 10. O kontrakt walczą trzy firmy. Chrapkę na zamówienie ma m.in. chińska firma CRRC, która zgłosiła najniższą cenę za sztukę – 15 mln zł. Nie może być jednak pewna wygranej, bo w przetargu wysoko oceniane będą też koszty serwisu, a tu tańsze są polskie firmy: Pesa i Newag.
Założenia przetargu krytykuje Fundacja ProKolej. Uważa, że PKP Intercity kupuje zbyt wolne lokomotywy, które nie wykorzystają możliwości modernizowanych tras. Mają rozpędzać się do 160 km/h. – Taka prędkość w Europie obowiązuje na liniach regionalnych. Te zakupy to niekonsekwencja, bo PKP Intercity prowadzi przetarg na wagony, które mogą jeździć 200 km/h – wytyka Jakub Majewski z ProKolej. Lokomotywy to zakup na ok. 30 lat, a według Krajowego Programu Kolejowego w 2023 r. z szybkością 200 km/h będzie można jeździć na 350 km linii. To absolutne minimum, bo zapowiedzi są bardziej optymistyczne.
Z zawrotną – jak na polskie warunki – prędkością 200 km/h pociągi mogą dziś jechać tylko na części Centralnej Magistrali Kolejowej, łączącej Warszawę z Krakowem i Śląskiem. Za rok taka prędkość ma obowiązywać na niemal całej CMK. Zwiększana jest także szybkość na trasie Warszawa – Gdańsk. Ireneusz Merchel, szef spółki PKP Polskie Linie Kolejowe zapowiada, że infrastruktura ma być modernizowana tak, by jak najszybciej na liniach łączących główne miasta 200 km/h stało się normą. Chodzi o takie trasy jak: Poznań – Szczecin, Warszawa – Białystok czy Wrocław – Poznań. Merchel mówi, że do 2030 r. powinno być ok. 1,5 tys. km torów przystosowanych do 200–250 km/h. Chodzi tu o konwencjonalne linie, a nie o rozważaną Kolej Dużych Prędkości, czyli trasę z Warszawy przez Łódź do Poznania i Wrocławia, po której musiałby jeździć tabor przystosowany do prędkości ponad 300 km/h.
Janusz Malinowski, były szef PKP Intercity (teraz prezes Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej) uważa, że narodowy przewoźnik powinien zamówić lokomotywy rozpędzające się do 200 km/h. – Chodzi nie tylko o wykorzystanie potencjału tras. Potrzebne jest zamówienie na szybsze lokomotywy, by powiększać konkurencyjność polskich producentów. To powinny być też pojazdy wielosystemowe, które mogłyby wjeżdżać do innych krajów – zaznacza.
Anna Zakrzewska z PKP Intercity twierdzi, że nie zrezygnowano z zakupu szybszych lokomotyw, w przygotowaniu jest przetarg na takie pojazdy, ale nie podaje konkretów. Dodaje też, że od 2025 r. składy pendolino, których prędkość maksymalna to 250 km/h, nie będą już przypisane do linii i będzie można je skierować na inne, szybkie trasy. Tyle że składów pendolino jest tylko 20.
Wątpliwości dotyczące przetargu na lokomotywy są tym silniejsze, że polityka taborowa PKP Intercity nie zawsze nadąża za postępującymi remontami torów. O tym można się przekonać zwłaszcza na modernizowanej przez niemal 10 lat trasie Warszawa – Łódź. Przewoźnik obiecywał, że pociągi będą ją pokonywać w 65 min, a tymczasem po zakończeniu prac nadal większość składów jedzie niemal 1,5 godz., czyli prawie tyle, ile dawniej. Na taką trasę najlepsze byłyby nowoczesne pociągi piętrowe z dobrym przyspieszeniem. Spółka kilka lat temu planowała je kupić, ale nie udało się zdobyć dotacji unijnej.