Przepisy, które miały ukrócić nękanie konsumentów przez telefon czy e-mail, pozostają martwe. W ciągu dwóch lat wszczęto zaledwie cztery postępowania przeciwko naruszającym je firmom.
Co grozi za nękanie niechcianymi ofertami / Dziennik Gazeta Prawna
Chyba trudno znaleźć osobę, która nie była bombardowana niechcianymi ofertami. Dlatego też ustawodawca zdecydował się postawić tamę tego typu praktykom. Od grudnia 2014 r. obowiązuje zmieniony art. 172 ustawy – Prawo telekomunikacyjne (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1489 ze zm.). Zgodnie z nim zakazane jest „używanie telekomunikacyjnych urządzeń końcowych i automatycznych systemów wywołujących do celów marketingu bezpośredniego, chyba że abonent lub użytkownik końcowy uprzednio wyraził na to zgodę”. Mówiąc wprost – firmy telemarketingowe nie mogą dzwonić na komórkę, wysyłać wiadomości SMS czy e-maili bez zgody odbiorcy.
Sądząc po sygnałach docierających chociażby od naszych czytelników, trudno uznać, że nowa regulacja okazała się skuteczna. Telemarketerzy jak dzwonili, tak dzwonią. Co ciekawe, nie przekłada się to jednak na liczbę skarg zgłaszanych przez abonentów. Z danych, które otrzymaliśmy z Urzędu Komunikacji Elektronicznej, wynika, że w ciągu prawie dwóch lat obowiązywania przepisów wpłynęło ich stosunkowo niewiele, z czego większość na dwie firmy: 187 na PGT SA oraz 47 na spółkę Twoja Telekomunikacja. Innych przedsiębiorców dotyczyło 151 skarg.
Czym to tłumaczyć? – Każdego z nas denerwują niechciane telefony, ale mało kto ma w sobie tyle determinacji, by składać skargi i wszczynać oficjalne procedury. Większość ludzi zwyczajnie machnie w takiej sytuacji ręką – uważa Witold Chomiczewski, radca prawny w Lubasz i Wspólnicy Kancelaria Radców Prawnych. – Myślę też, że nie wszyscy wciąż zdają sobie sprawę z możliwości zgłaszania tego typu spraw do UKE – dodaje.
Poboczne wątki
UKE dotychczas wszczęło trzy postępowania związane z naruszeniem art. 172 prawa telekomunikacyjnego, z czego jedno zakończyło się nałożeniem kary. Wymierzono ją Telekomunikacji dla Domu, przy czym nękanie użytkowników telefonami bez uzyskania ich zgody stanowiło jedynie poboczny wątek sprawy. Główny to pobieranie od konsumentów opłaty wyrównawczej w przypadku wypowiedzenia przez nich umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych. Kara za to wyniosła ok. 39 tys. zł, a za telefonowanie bez zgody ok. 19 tys. zł. Spółka odwołała się od tej decyzji i sprawa czeka na rozpoznanie przed sądem.
Także w przypadku toczącego się postępowania przeciwko PGT SA naruszenie art. 172 prawa telekomunikacyjnego stanowi dodatkowy element sprawy. Chodzi w niej przede wszystkim o zachowanie przedstawicieli handlowych, którzy mieli sugerować, że dzwonią w imieniu dotychczasowego operatora telefonicznego, i nakłaniać klientów do wypowiedzenia z nim umowy. W tej sprawie śledztwo wszczęła też prokuratura. Ostatnie z prowadzonych przez UKE postępowań dotyczy wspomnianej już spółki Twoja Telekomunikacja.
UKE zapewnia, że nie ignoruje żadnych skarg.
– W przypadku zgłoszenia dotyczącego podejrzenia naruszenia art. 172 pracownicy UKE udzielają abonentowi odpowiedzi, wskazując właściwe przepisy prawa, informując, jakie działania może podjąć, jeśli wyraził zgodę na przetwarzanie danych, jak ją może wycofać oraz, w uzasadnionych przypadkach, informuje, iż zgłoszenie zostanie przeanalizowane pod kątem wszczęcia postępowania kontrol- nego lub postępowania administracyjnego w przedmiocie nałożenia kary pieniężnej – wyjaśnia Anna Lewandowska z Wydziału Komunikacji Społecznej UKE.
Mnogość przepisów
Oferty przedstawiane przez telefon, SMS czy e-mail bez zgody odbiorcy naruszają nie tylko przepisy prawa telekomunikacyjnego, ale i innych ustaw. Zdaniem ekspertów może to, paradoksalnie, osłabiać skuteczność zakazu.
– Mamy prawny chaos. To samo działanie może jednocześnie oznaczać naruszenie ustawy – Prawo telekomunikacyjne, stanowić czyn nieuczciwej konkurencji i na dodatek wykroczenie. Nawet prawnikom trudno połapać się w gąszczu tych wzajemnie nachodzących na siebie regulacji, a co dopiero zwykłym konsumentom. W efekcie zamiast ich lepszej ochrony mamy regulacje, które w znacznej mierze pozostają martwe – uważa dr Paweł Litwiński, adwokat w kancelarii Barta Litwiński i ekspert Instytutu Allerhanda.
Chodzi o przepisy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1030 ze zm.). Zgodnie z jej art. 10 zakazane jest przesyłanie niezamówionej informacji handlowej. Naruszenie tego zakazu to wykroczenie, które można zgłosić policji. Prawie nikt z tej możliwości jednak nie korzysta. Rocznie do sądów wpływa zaledwie kilka tego typu spraw. Maksymalna grzywna, jaką można w niej wymierzyć, to 5 tys. zł.
Dużo dotkliwsza może być sankcja nałożona na przedsiębiorcę przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, jeśli stwierdzi on, że rozsyłanie spamu naruszało zbiorowy interes konsumentów. Grozi wówczas nawet konieczność zapłaty 10 proc. przychodu osiągniętego w poprzednim roku. Jak dowiedzieliśmy się w UOKiK, do tej instytucji wpływają jedynie pojedyncze skargi. W tej chwili prowadzi ona dwa postępowania. Jedno dotyczy spółki Philipiak Polska. Konsumenci skarżyli się na telemarketerów, którzy potrafili kilkakrotnie wydzwaniać w imieniu tej firmy, zapraszając na prezentację garnków. Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego UOKiK zdecydował się wszcząć postępowanie właściwe, w którym zarzuca firmie, że prowadzi telemarketing bez uzyskania zgody odbiorców. Natomiast drugie postępowanie, na razie wyjaśniające, prowadzone jest wobec firmy Netia.
Jasne reguły
Prawnicy uważają, że przepisy dotyczące telemarketingu należy ujednolicić, a walką z firmami, które je naruszają powinna zajmować się tylko jedna instytucja.
– Służyłoby to nie tylko przedsiębiorcom, którzy w jednym miejscu mieliby wszystkie regulacje dotyczące telemarketingu i byliby kontrolowani przez jeden organ, ale również konsumentom, którzy wiedzieliby, gdzie zgłaszać ewentualne naruszenia – ocenia Witold Chomiczewski.
Warto byłoby również zastanowić się nad skutecznością regulacji i jej skutkami.
– Mam wrażenie, że intencje wprowadzenia zakazu telemarketingu bez zgody odbiorcy były mocno populistyczne. Nikt tak naprawdę nie zastanowił się, jaki cel ma być osiągnięty i jakimi środkami. Wydaje się, że wyegzekwowanie całkowitego zakazu jest nierealne, ponieważ przedsiębiorcy mają prawo funkcjonować na rynku – podkreśla dr Paweł Litwiński.