- Opowiadałbym się za sprzętem europejskim. Za bardzo polegamy na zagranicznych dostawcach – nie tylko w telekomunikacji - mówi Boris Andrijanič, słoweński minister ds. transformacji cyfrowej.
- Opowiadałbym się za sprzętem europejskim. Za bardzo polegamy na zagranicznych dostawcach – nie tylko w telekomunikacji - mówi Boris Andrijanič, słoweński minister ds. transformacji cyfrowej.
Polscy operatorzy telekomunikacyjni wciąż czekają na start aukcji częstotliwości z pasma C na sieć komórkową piątej generacji. Słowenia przeprowadziła ją w kwietniu. Widzicie już efekty? 5G wystrzeliło?
Sieć rozwija się szybko, ale to się nie stanie z dnia na dzień. Poza tym 5G nie jest celem samym w sobie - to środek do rozwoju inteligentnego transportu, internetu rzeczy i podobnych nowych usług. Im szybciej wejdzie się do tej gry, tym szybciej można liczyć na korzyści gospodarcze z łączności 5G - nie tylko dla zagranicznych firm technologicznych, lecz także krajowych przedsiębiorców uruchamiających usługi oparte na tej sieci.
W Słowenii też są grupy protestujące przeciwko sieci 5G?
Nie, nie mamy z tym problemu. Ludzie są u nas bardzo otwarci na nowe technologie. W połączeniu z tym, że nie jesteśmy dużym krajem (2,1 mln mieszkańców - red.), myślę, że Słowenia stanowi idealne miejsce do testowania pionierskich rozwiązań w tej dziedzinie.
Nadal potrzebne są u nas działania edukacyjne, żeby przekonać społeczeństwo, iż umiejętności cyfrowe przekładają się na wyższą jakość życia i upraszczają wiele czynności. Szczególnie starsi ludzie potrzebują pomocy w oswojeniu się z takimi rozwiązaniami. Dlatego przygotowujemy dla nich bezpłatne kursy i sprzęt cyfrowy umożliwiający wykorzystanie nabytej wiedzy. Ponieważ transformacja cyfrowa podczas pandemii bardzo przyspieszyła - zarówno w pracy, jak i życiu prywatnym - ludzie niemający tych umiejętności zostali jeszcze bardziej w tyle. Myślę, że zasypanie tej przepaści jest istotnym zadaniem - dla nas jako Słoweńców i jako Europejczyków. Musimy sprawić, by w całej Unii nowe technologie były postrzegane jako użyteczne narzędzia i środki do rozwiązywania problemów, a nie źródło lęków.
Jak daleko Słowenia zaszła w cyfrowej transformacji? Jesteście już u celu?
Wydaje mi się, że tego celu nie osiągnęło żadne państwo. Cyfryzacja jest procesem ciągłym i między innymi dlatego stanowi tak duże wyzwanie. W konsekwencji w naszym rządzie nie stanowi ona zadania tylko dla jednego ministerstwa, lecz dla wszystkich. Moją rolą jest zaś koordynacja i przyspieszanie tych działań.
Ale cyfryzacja kraju to nie tylko kwestia pracy rządu - trzeba w nią zaangażować całe społeczeństwo. W związku z tym wiosną tego roku rozpoczęliśmy prace Strategicznej Rady ds. Cyfryzacji (SSD, jej przewodniczącym jest Mark Boris Andrijanič - red.). Nie zasiadają w niej politycy, tylko eksperci i przedsiębiorcy. Rada przygotowała 40 propozycji rozwiązań w sferze edukacji, opieki zdrowotnej, usług publicznych oraz przyciągania inwestycji zagranicznych.
Nie możemy zapominać, że jesteśmy częścią Unii Europejskiej. To jeden z tematów, na których koncentrujemy się podczas słoweńskiej prezydencji. Wspólnota stoi obecnie przed szansą wzmocnienia swojego cyfrowego rynku i zarazem przed zadaniem zabezpieczenia podstawowych wartości.
Wykorzystujecie już 5G do celów przemysłowych?
Myślę, że rok po aukcji będę mógł na to pytanie odpowiedzieć twierdząco. Budowa sieci jest w toku, pojawia się coraz więcej związanych z nią usług, ale jak mówiłem, to wszystko wymaga czasu.
Za przyznane operatorom częstotliwości - m.in. z pasma C i zakresu 700 MHz - zebraliście ponad 160 mln euro. W Polsce, która liczy 18 razy więcej mieszkańców, regulator planuje ok. 400 mln euro (za samo pasmo C). Według waszych standardów powinno to być raczej parę miliardów. Czy licytacja w Słowenii była zacięta?
To była bardzo udana aukcja, czego nie można powiedzieć o wszystkich procedurach tego typu. Operatorzy bardzo chcieli zapewnić sobie częstotliwości i teraz wszyscy zajęli się budową 5G. Oczywiście, implementując tę technologię, trzeba zapewnić jej bezpieczeństwo. Sprzęt do budowy sieci musi więc pochodzić od zaufanych dostawców.
Słowenia podpisała zainicjowaną przez Stany Zjednoczone deklarację w sprawie bezpieczeństwa sieci („5G Clean Network Security”), która ma na celu wykluczenie dostawców niezaufanych. Nie wymieniono w niej wprawdzie nazwy żadnej firmy, ale powszechnie jest odczytywana jako antychińska, co oznacza, że spośród trzech głównych dostawców sprzętu do budowy sieci tym złym jest Huawei. Według raportu Strand Consult w 4G sprzęt tego producenta miał tylko jeden z czterech słoweńskich operatorów. Czy budując 5G, wasze telekomy mogą się zaopatrywać w tej firmie?
Przede wszystkim nie postrzegam deklaracji „Clean Network” jako antychińskiej. Jej celem jest postawienie bezpieczeństwa na pierwszym miejscu. W przypadku każdej nowej technologii rozsądnym podejściem jest ostrożność, przynajmniej na początku. Stąd tak wysoka waga cyberbezpieczeństwa w naszej polityce - nie tylko zresztą w odniesieniu do sieci 5G. Cyberprzestrzeń przynosi nam nowe możliwości, zarazem jednak jest pełna zagrożeń. Dlatego Słowenia dołączyła do państw zachowujących szczególną rozwagę przy wdrażaniu łączności piątej generacji.
Polska także jest w tym klubie. Formalnie jednak nie ma u nas zakazu używania chińskiego sprzętu. W Słowenii też nie?
Nie, nie ma takiego zakazu. Choć oczywiście wszelki sprzęt jest starannie oceniany, aby zapewnić najwyższe standardy bezpieczeństwa.
W pańskiej ocenie urządzenia sieciowe Huaweia są bezpieczne?
Nie jestem ekspertem od telekomunikacji. Skoro jednak Europa ma swoich producentów (szwedzkiego Ericssona i fińską Nokię - red.), którzy mogą się wykazać wiarygodnością i najnowocześniejszymi rozwiązaniami technologicznymi, to opowiadałbym się za sprzętem europejskim. Myślę, że za bardzo polegamy na zagranicznych dostawcach, nie tylko w dziedzinie telekomunikacji.
Zagranicznych, czyli spoza Europy?
Tak. Pandemia jeszcze wyraźniej pokazała, jak wiele towarów sprowadzamy z Azji. Europa jest jedną z największych gospodarek na świecie, a mimo to nie byliśmy nawet w stanie wyprodukować wystarczająco dużo maseczek dla naszych obywateli. A nie jest to przecież fizyka kwantowa. Mamy problem z łańcuchami dostaw i uważam, że powinniśmy zapewnić sobie na kontynencie własne źródła zaopatrzenia. To nie znaczy, że mamy się izolować od świata. Bądźmy otwarci na handel i współpracę gospodarczą z Chinami i innymi państwami, ale zadbajmy o lokalną produkcję podstawowych towarów, żeby mieć do nich dostęp niezależnie od okoliczności. Mówię tu m.in. o półprzewodnikach.
Na konieczność zwiększenia produkcji półprzewodników w Europie od dawna wskazuje wiceprzewodnicząca KE ds. cyfrowych Margrethe Vestager. Podkreślała to także przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen we wrześniowym orędziu.
Nie zdołamy pewnie zaspokoić we własnym zakresie całego popytu na chipy, ale zdecydowanie musimy się pod tym względem poprawić. Powtarzam jednak: nie chodzi o zamykanie się na świat, lecz o zwiększenie autonomii i samowystarczalność.
Oprócz chińskich technologii mamy też inne nieeuropejskie - te ze Stanów Zjednoczonych, czyli Google’a, Facebooka, Amazona i inne platformy. Jak możemy wzmocnić pozycję Unii w tej dziedzinie?
Ten proces już się rozpoczął. Najnowsze inicjatywy legislacyjne powinny doprowadzić do uregulowania tego rynku.
Przygotowany przez KE kodeks usług cyfrowych (Digital Services Act ‒ DSA) ma zwiększyć przejrzystość funkcjonowania serwisów internetowych, a akt o rynku cyfrowym (Digital Market Act ‒ DMA) skupia się na największych platformach, aby nie blokowały mniejszym graczom dostępu do rynku.
Kluczowe jest, aby internet był wolnym rynkiem równych szans. Trzeba przy tym dobrze wyważyć potrzebę regulacji z jednej strony - i innowacji z drugiej. Nowe przepisy dla platform i usług cyfrowych są konieczne, ale musimy też pamiętać o zapewnieniu przedsiębiorcom swobody działania.
Nadmiar regulacji tej swobodzie rynkowej nie sprzyja.
Dlatego tak ważne jest znalezienie równowagi i zapewnienie, aby drzwi dla naszych przyszłych liderów technologicznych pozostały szeroko otwarte.
Wierzy pan w stworzenie europejskiego Google’a czy Facebooka?
Wierzę w nieskrępowaną inicjatywę gospodarczą, w europejską wiedzę i innowacyjność, natomiast nie wierzę w firmy prowadzone przez rząd - a już szczególnie w sektorze technologii. Powinniśmy zapewnić naszym start-upom, przedsiębiorcom, innowatorom i badaczom odpowiednie warunki do pracy, ale nie obciążać ich rządowymi strategiami, dyrektywami, odgórnym sterowaniem itd. ©℗
Rozmawiała Elżbieta Rutkowska
Szwedzki precedens w 5G
Najostrzej w Europie chińskiego dostawcę sprzętu do sieci telekomunikacyjnych potraktowała Szwecja, która w ub.r. wykluczyła Huaweia z budowy 5G. Teraz koncern zwrócił się w tej sprawie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Toczy bowiem przed szwedzkimi sądami batalię o dopuszczenie do budowy 5G. W czerwcu br. przegrał w sądzie administracyjnym, ale złożył apelację. Jak informuje Politico, Huawei zadał TSUE pytania dotyczące m.in. tego, jak Szwecja powinna udowodnić zagrożenie dla bezpieczeństwa, jakie według niej stwarza chiński sprzęt.©℗
Elżbieta Rutkowska
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama