Moim zdaniem klient dysponujący łączem stacjonarnym w domu, dostępem mobilnym poza nim i hostpotami WiFi swojego operatora, nie będzie się musiał martwić limitem transferu danych. Urządzenie samo wybierze najbardziej stabilne łącze, jakie znajduje się w pobliżu. Od tego raczej nie uciekniemy. I dobrze. - uważa Stefan Pomorski, dyrektor zarządzania rozwojem produktów i urządzeń abonenckich Orange Polska.

Jaki jest profil przeciętnego użytkownika internetu w Polsce? Jak korzysta z sieci i do czego mu ona służy?

Internet wykorzystujemy przede wszystkim do komunikacji i zdobywania informacji. Mam na myśli nie tylko pocztę elektroniczną i strony WWW, ale komunikatory oraz portale społecznościowe. Coraz popularniejsze są rozmowy wideo. Przez internet lubimy też robić zakupy, rozwijają się płatności elektroniczne. Sieć daje nam dostęp do różnorodnych treści: blogów, YouTube, wideo na żądanie, telewizji i gier online. Możemy korzystać z usług typu inteligentny dom i zdalnie sterować urządzeniami. W biznesie internet wykorzystywany jest na setki sposobów. Ostatnio widać wyraźnie rozwój technologii M2M, czyli zdalnego łączenia się ze sobą maszyn i zarządzania nimi. Coraz więcej osób nie wyobraża sobie świata bez internetu.

Do wszystkich treści chcielibyśmy mieć dostęp w każdym miejscu i o każdej porze. Pojawienie się technologii LTE spowodowało, że szybki internet jest już dostępny także poza domem. Czy mobilny internet zastąpi z czasem łącze stacjonarne czy raczej będzie to WiFi?

Jestem absolutnie przekonany, że internet mobilny i stacjonarny uzupełniają się. LTE to bardzo dobra technologia, ale podlega takim samym prawom fizyki. Jeśli w obrębie jednego nadajnika znajduje się wiele osób, to łącze o teoretycznej prędkości 150 Mb/s jest dzielone. Im więcej osób, tym niższa prędkość przypadająca na jednego użytkownika. Ponadto dostęp jest limitowany i wcale nie taki tani. Z kolei korzystając z sieci stacjonarnej możemy korzystać z internetu o prędkości nawet 1 Gb/s i to bez żadnych limitów. Dlatego uważam, że coraz większą rolę zaczyna odgrywać WiFi. Wzrost ruchu w sieci mobilnej powoduje, że operatorzy w niektórych miejscach będą np. przenosić transmisję danych do lokalnych sieci WiFi. Następuje to automatycznie, gdy ktoś korzystający ze smartfonu znajduje się w zasięgu hotspotu WiFi. Taki projekt Orange jest realizowany na przykład w warszawskich Łazienkach Królewskich, gdzie zwiedzający mają dostęp do rozbudowanych treści multimedialnych. Sam zawsze łączę się z siecią przez WiFi, jeśli tylko jest taka możliwość. Takie połączenie jest stabilniejsze i zazwyczaj szybsze. Istotne jest też to, że inaczej korzystamy z internetu w domu, a inaczej poza nim. Do przesłania np. dobrej jakości obrazu na telewizor na pewno będziemy potrzebować sieci stacjonarnej i WiFi. Zwłaszcza, jeśli powszechna stanie się telewizja bardzo wysokiej rozdzielczości.

Czy operatorzy będą udostępniali więcej hotspotów, by odciążyć sieć mobilną?

Otwieranie hotspotów na pewno jest tańsze niż budowa sieci mobilnej. Dlatego moim zdaniem to właściwy kierunek rozwoju. Takich miejsc, gdzie telefon automatycznie połączy się z hotspotem operatora, będzie przybywało. Kiedy w Paryżu stoi się przed centralą jednego z francuskich telekomów, widać ogromny baner reklamujący sieć 4G. Jednocześnie przy wejściu do metra wisi tabliczka, że klienci tego operatora mają tam bezpłatne WiFi. Klient decydujący się na zakup usług u takiego operatora po prostu dostanie coś ekstra, czyli hotspot, który pozwoli mu oszczędzić na usłudze mobilnej. W Orange już poszliśmy w tym kierunku, uruchamiając Orange FunSpot. W ramach tej usługi coraz więcej użytkowników liveboxów udostępnia część swojego łącza WiFi innym użytkownikom i nawzajem. Z naszych badań wynika, że połączenie przez Orange FunSpot trwa średnio dłużej niż godzinę, a w tym czasie użytkownik ściąga ok. 80 MB danych. To daje do myślenia.

Czy kiedyś będzie tak, że wychodząc z domu nie będziemy się martwić limitem transferu danych przyznanym nam przez operatora? Czy kiedyś przestaniemy liczyć zużyte megabajty?

Uważam, że jeszcze przez jakiś czas będziemy liczyli zużyte bajty. Dobrym przykładem jest jednak to, co dokonało się na rynku usług głosowych. Wielu operatorów za stosunkowo niedużą cenę proponuje nielimitowane połączenia do wszystkich sieci. Jeszcze kilka lat temu było to niewyobrażalne. Jednym ze scenariuszy, jaki możemy sobie wyobrazić, jest zastosowanie podobnego modelu w usłudze przesyłania danych. W pewnym momencie klient przestanie się martwić, że skończy mu się przyznany limit transferu danych. To operator będzie musiał pomyśleć, jak zarządzać ruchem, aby obniżyć koszty. Jednak nie spodziewajmy się, że przesyłanie danych stanie się całkowicie bezpłatne.

Czyli dzisiaj nielimitowane rozmowy, a w przyszłości nielimitowany internet?

Moim zdaniem klient dysponujący łączem stacjonarnym w domu, dostępem mobilnym poza nim i hostpotami WiFi swojego operatora, nie będzie się musiał martwić limitem transferu danych. Urządzenie samo wybierze najbardziej stabilne łącze, jakie znajduje się w pobliżu. Od tego raczej nie uciekniemy. I dobrze.