Sprawa przekazania przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji częstotliwości spółce Sferia rozpaliła rynek telekomunikacyjny. Pojawiają się coraz poważniejsze zarzuty i ostrzeżenia. Tymczasem mnie zastanawia, czy nie popełniamy tego samego błędu co w poprzedniej erze telekomunikacyjnej.
Otóż wtedy rząd zdecydował się na sprzedaż Telekomunikacji Polskiej w całości, czyli oddał inwestorowi i firmę zajmującą się obsługą klientów, i jednocześnie podmiot zarządzający największą i praktycznie jedyną siecią telekomunikacyjną w Polsce. To spowodowało, że nowe podmioty próbujące wejść na rynek musiały się ścierać z gigantem albo – co zawsze jest drogie – budować własną infrastrukturę. W rezultacie trzeba było wielu sporów regulatora z firmą, wielu zmian w prawie i wielu lat, a przede wszystkim – rozwoju telefonii komórkowej – aby stelefonizować Polaków.
Niby oddawanie częstotliwości w przetargach, do których stanąć może wiele firm, jest czymś innym, jednak efekt może być podobny. Znowu będziemy mieli do czynienia z konglomeratami, które będą się zajmować i zarządzaniem infrastrukturą, i obsługą klientów. Wprawdzie obecnie można kupić od koncernów hurtowy pakiet połączeń i odsprzedać je klientom detalicznym, czyli działać jako wirtualny operator, jednak trudno powiedzieć, czy właściciele infrastruktury będą jej równie chętnie użyczać w przyszłości. Zwłaszcza kiedy pojemność obecnych częstotliwości zacznie się wyczerpywać i pojawi się dylemat, czy sprzedawać połączenia hurtownikom, czy zapewnić lepszą jakość klientom.
Być może lepszym rozwiązaniem byłoby wynajęcie częstotliwości podmiotom, które zbudowałyby sieć telekomunikacyjną i zarabiałyby wyłącznie na sprzedawaniu jej hurtownikom. Innymi słowy – podział rynku na część hurtową i detaliczną. To ułatwiłoby wchodzenie na ten drugi rynek nowym podmiotom i na dodatek pozwoliłoby uniknąć ryzyka konfliktu interesów, które w obecny system wpisane jest na trwałe.