Chiński gigant miał ostatnio dobrą passę, jeśli chodzi o europejskie regulacje sieci 5G. Ale ciemne chmury wciąż się nad nim zbierają.
W USA koncern z Shenzhen nadal jest na cenzurowanym. „Stwierdzając, że wszystkie chińskie firmy, prywatne i państwowe, znajdują się pod faktyczną kontrolą Chińskiej Partii Komunistycznej” – rozpoczyna się rezolucja Kongresu Stanów Zjednoczonych zaproponowana przez republikanów i pokazuje, jakie jest podejście do telekomunikacyjnego giganta.
Dokument dotyczy „głęboko niepokojącej” decyzji brytyjskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Skutkuje ona częściowym dopuszczeniem Huaweia do budowy sieci telekomunikacyjnej piątej generacji (5G) w Wielkiej Brytanii. Amerykańskim kongresmenom to się nie podoba i zachęcają swoich kolegów znad Tamizy do odrzucenia lub poprawienia decyzji „w sposób wykluczający dostawców wysokiego ryzyka, takich jak Huawei, z krajowej infrastruktury 5G”.
Rezolucja nie będzie miała żadnej mocy prawnej, bo nie jest wspólnym dokumentem Kongresu i Senatu. Ma jednak znaczenie symboliczne – stanowi wyraźny sygnał tego, jak silne niezadowolenie wywołało za oceanem łagodne potraktowanie chińskiej firmy przez Brytyjczyków. Waszyngton może użyć tego argumentu podczas ustalania stosunków handlowych z Londynem po brexicie. Nastawienie USA wobec chińskiego giganta telekomunikacyjnego pozostaje bowiem wrogie.
Departament Handlu w maju ubiegłego roku wpisał Huaweia i kilkadziesiąt związanych z nim spółek z całego świata na czarną listę podmiotów, którym amerykańskie firmy nie mogą sprzedawać swoich podzespołów ani technologii. Pod koniec 2019 r. przygotował zaś przepisy zaostrzające te restrykcje. W ubiegłym miesiącu „The Wall Street Journal” poinformował jednak, że sprzeciwił się temu Departament Obrony – w obawie o utratę dochodów amerykańskich przedsiębiorstw, co ograniczyłoby m.in. ich budżety na badania i rozwój. Projekt wycofano. Reuters ustalił jednak w ubiegłym tygodniu, że administracja Donalda Trumpa planuje – prawdopodobnie na 28 lutego – spotkanie dotyczące dalszego ograniczenia eksportu technologii do Chin.
Tymczasem w czwartek Huawei złożył w teksańskim sądzie pozew o naruszenie praw patentowych przeciwko telekomowi Verizon. Chińska firma uważa, że operator korzysta z technologii chronionej przez jej 12 amerykańskich patentów.
Huawei podkreśla, że nadal chce się dzielić swoimi osiągnięciami w dziedzinie badań i rozwoju, ale nie za darmo. Od 2015 r. wpływy koncernu z licencji patentowych przekroczyły 1,4 mld dol. Sam zapłacił zaś ponad 6 mld dol. za wykorzystanie technologii innych firm – 80 proc. tych opłat trafiło do USA.
Europa nie pozostaje głucha na płynące zza oceanu ostrzeżenia przed chińską firmą, działa jednak w białych rękawiczkach. Zatwierdzony niedawno przez Komisję Europejską zestaw narzędzi ograniczających ryzyko w sieciach 5G (toolbox) nie wspomina o Huawei ani Chinach jako zagrożeniu. To dla koncernu z Shenzhen dobra informacja, podobnie jak ta, która napłynęła od Brytyjczyków. Alternatywą było wykluczenie z obu rynków.
Ale łagodność regulatorów nie gwarantuje kontraktów z operatorami sieci, którzy będą wdrażali 5G. Zaraz po ogłoszeniu „toolboxa” francuski Orange do tej technologii wybrał Nokię i Ericssona. A spółka Vodafone poinformowała, że kosztem 200 mln euro usunie sprzęt Huaweia z rdzenia swoich sieci w Europie. Nie wiadomo jeszcze, jakie korzyści przyniesie chińskiej firmie złożona tydzień temu w Brukseli deklaracja stworzenia w Europie „bazy produkcyjnej” sprzętu 5G.
Wiadomo za to, że atmosfera podejrzeń odbija się na sprzedaży smartfonów. Ubiegły rok miał być tym, w którym Huawei zagrozi światowej dominacji Samsunga. Amerykańskie restrykcje sprawiły, że choć pretendent dostarczył do sklepów więcej urządzeń – według firmy Canalys o 17 proc. r/r – i zwiększył udział w globalnym rynku z 14,8 proc. do 17,6 proc., to pozostał drugi. A w samym IV kw. 2019 r. zanotował siedmioprocentowy spadek – pierwszy od dwóch lat. Przy czym na głównych rynkach UE jego skala była sześć razy większa.