Lokalni włodarze nie będą się spieszyć z pozyskiwaniem szczegółowych danych o nieruchomościach do nowej odsłony Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. W gminach brakuje fachowców, a rząd nie zapewnił finansowania nowych zadań.
Od dziś rusza pełna wersja Zintegrowanego Systemu Ograniczania Niskiej Emisji (ZONE), w ramach którego mają zostać uruchomione wszystkie funkcjonalności Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków (CEEB). Właściciele i zarządcy nieruchomości zyskują narzędzie do zamówienia przeglądu przewodów kominowych czy inwentaryzacji budynku, na podstawie którego zostanie wygenerowany uproszczony audyt termoenergetyczny. Dane zapisane w CEEB będą podstawą do ubiegania się o dofinansowanie na termomodernizację czy wymianę źródeł ciepła. Zyskać na tym mają również samorządy, które otrzymują dostęp do wielu szczegółowych danych o efektywności energetycznej budynków na ich terenie (patrz: infografika). Ma to pomóc m.in. w podjęciu odpowiednich działań mających na celu zmniejszenie zanieczyszczeń powietrza. Równolegle jednak gminy mają rozbudować CEEB o wiele nowych danych dotyczących nieruchomości (m.in. wysokość kondygnacji ogrzewanych, średnia temperatura pomieszczeń czy stan stolarki okiennej i drzwi zewnętrznych).
W tym celu w ostatnich tygodniach Główny Urząd Nadzoru Budowlanego (GUNB) rozesłał do wszystkich gmin specjalne terminale. Samorządy część z nich już odesłały, argumentując, że brakuje im fachowców do przeprowadzania inwentaryzacji, a rząd nie zapewnił finansowania nowego zadania (pisaliśmy o tym w artykule „Gminy pytają, kto odpowie za dane w CEEB”, DGP nr 172/2023). Jak dowiedział się DGP, ostatecznie nie doszło do zapowiadanego spotkania strony samorządowej z przedstawicielami resortu rozwoju i technologii, co będzie miało swoje konkretne konsekwencje.
– Dopóki resort nie zechce z nami rozmawiać, żeby rozwiązać ten problem, to będzie coś w stylu strajku włoskiego. Mamy zadanie i owszem, będziemy je robić, ale bardzo skrupulatnie i tymi zasobami, które mamy, bo nikt nie dał nam pieniędzy, żebyśmy zatrudnili nowych urzędników – mówi Marek Wójcik, pełnomocnik ds. legislacji Związku Miast Polskich.
Pytania bez odpowiedzi
Na początku września strona samorządowa zasypała GUNB nie tylko wątpliwościami dotyczącymi szerokiego zakresu danych, które mają być zbierane przez gminnych urzędników, lecz także tymi związanymi z funkcjonalnościami systemu ZONE. Zwracano uwagę, że jednostki samorządu terytorialnego oraz wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska mają już swoje niezależne systemy informatyczne do obiegu dokumentów, które częściowo zostaną zdublowane, a częściowo nie będą z nimi zgodne. Ten drugi przypadek dotyczy chociażby kontroli gospodarowania odpadami. Protokół udostępniony w systemie pozwala jedynie na weryfikację podstawowych obowiązków właścicieli nieruchomości (np. tego, czy śmieci są zbierane selektywnie), ale nie uwzględnia funkcjonowania w gminach różnych regulaminów utrzymania czystości i porządku, a więc niemożliwe jest przygotowanie sprawozdania z kontroli w pełnym zakresie.
Przedstawiciele straży miejskiej z Warszawy zwracali z kolei uwagę, że system nie widzi posesji niezamieszkanych (np. warsztatów), a sprawozdanie z kontroli źródeł ciepła wymaga podania m.in. rocznego zużycia paliwa czy świadectwa jego jakości, a takich informacji na próżno szukać u właścicieli nieruchomości. – Ktoś przesłał terminale i uważa, że wykonał bardzo dobrą robotę, są samozadowolenie i zachwyt, natomiast nie ma znajomości funkcjonowania gmin, nie wspominając o pokryciu kosztów obsługi tego zadania – mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP. Z samorządowcami spotkali się wprawdzie pracownicy GUNB, jednak nie potrafili odpowiedzieć na wiele pytań. Z pomocą mieli przyjść przedstawiciele Ministerstwa Rozwoju i Technologii podczas kolejnego spotkania, jednak ostatecznie do niego nie doszło. – Jestem zasmucony tym, że po stronie rządowej nie ma odzewu, i zastanawiamy się, co z tym zrobimy, ale może być głośno. Rozważamy masowe zwracanie terminali – komentuje Marek Wójcik.
Nie ma pieniędzy, więc nie będzie inwentaryzacji
Sam zwrot urządzeń nie oznacza jednak braku obowiązku sprawdzania nieruchomości – terminale mają tylko pomóc w bezpośrednim przesłaniu danych do CEEB i wydruku potwierdzenia dla mieszkańca. Od początku prac nad poszerzeniem bazy rządzący przekonują, że na gminy nie są nakładane nowe zadania, ponieważ już dziś lokalne władze przeprowadzają kontrole dotyczące ochrony środowiska czy gospodarki odpadami. Zakres danych do wprowadzenia do ewidencji jest jednak znacznie szerszy.
– Mamy wątpliwości natury prawnej, czy wszystkie te dane możemy pozyskiwać. Wyślemy strażnika miejskiego, ale on nie zna się przecież na prawie budowlanym, bo nie musi. Nie mamy urządzeń do mierzenia grubości ścian itp. Nie mam prawa przecież prosić mojego urzędnika, żeby wszedł na komin – podkreśla Marek Wójcik.
Śląski Związek Gmin i Powiatów szacuje, że przeprowadzenie inwentaryzacji jednego budynku to koszt co najmniej 200 zł. Uzupełnienie CEEB w skali kraju może więc kosztować ponad 1 mld zł, ponieważ system ma objąć nieco ponad 5 mln budynków. ©℗