Referendum organizowane w dzień wyborów niekoniecznie będzie skutkowało większą frekwencją. Eksperci spierają się też, jaki będzie jego skutek.
Przy okazji wyborów parlamentarnych 15 października 2023 r. odbędzie się jednocześnie referendum, które zawiera cztery pytania dotyczące: polityki migracyjnej, zapory na granicy z Białorusią, wieku emerytalnego, a także prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Czy referendum powinno się odbyć w takiej formule?
Nie
Postawienie tych problemów odwraca uwagę od innych ważnych spraw, jak np. łamanie konstytucji, korupcja, wydatki wojenne, ochrona zdrowia, związki partnerskie, rozdział Kościoła od państwa. Przepisy dopuszczają przeprowadzenie referendum wraz z wyborami parlamentarnymi. Wybory będą jednak miały z tego powodu dodatkowy czynnik wzmacniający ich konfrontacyjny charakter. Z uzasadnienia wniosku o przeprowadzenie referendum wynika, że w świetle wcześniejszych sondaży odpowiedzi będą zgodne z oczekiwaniami rządzącej większości. Może to mieć negatywny wpływ na wyborcze szanse opozycji, która będzie przedstawiana jako przeciwnik polskich interesów, a przecież tak nie jest.
Tak
Organizacja referendum łącznie z wyborami parlamentarnymi (prezydenckimi lub samorządowymi) zwiększa szansę na uzyskanie przez nie partycypacji obywateli wymaganej dla uznania jego wyników za wiążące. Przy tym ogranicza częściowo koszty związane z przeprowadzeniem referendum. Należy zauważyć, że referenda – nawet w Szwajcarii – bardzo często wiążą się z niskim uczestnictwem obywateli.
Zakładając, że referendum będzie wiążące. Czy to oznacza, że nowy rząd (lub kolejne w przyszłości) nie będzie mógł np. podwyższyć wieku emerytalnego?
Tak
Należałoby przeprowadzić kolejne referendum, jeśli trzeba będzie postąpić wbrew woli wyrażonej we wcześniejszym referendum.
Nie
Wynika to z dwóch względów. Po pierwsze, kwestie postawione w referendum nie mogą być interpretowane w sposób rozszerzający. W związku z tym pytanie pierwsze zakazuje jedynie działań prowadzących do utraty kontroli nad „strategicznymi sektorami gospodarki” na rzecz podmiotów zagranicznych. Nie wyklucza ani częściowej prywatyzacji przy zachowaniu przez państwo pewnych uprawnień, ani też całkowitej prywatyzacji na rzecz podmiotów krajowych. Pytanie drugie, w mojej ocenie, nie wyklucza zrównania wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn na poziomie 65 lat, wyklucza za to jego podniesienie powyżej tej granicy. Pytanie trzecie jest w swej treści jednoznaczne. W przypadku pytania czwartego odnosić je należy jedynie do mechanizmu relokacji przedstawianego przez UE, a nie objętego innymi – potencjalnymi – porozumieniami międzynarodowymi. Do tego ograniczeniem jest tu bycie „nielegalnym imigrantem”, a osoba, która uzyska status uchodźcy w jakimkolwiek kraju UE, bez wątpienia traci taki status, przez co zakaz relokacji wynikający z pytania czwartego by jej nie dotyczył.
Czy ogłoszone referendum wpłynie na ogólną frekwencję wyborczą?
Tak
Wydaje się, że zarządzenie referendum raczej zwiększy frekwencję wyborczą. Kampania referendalna będzie konfrontacyjna. Może to zwiększyć zainteresowanie wyborami. Może też jednak wywołać zniechęcenie polityką. Obecnie wydaje się, że wśród wyborców przeważa chęć uczestnictwa w wyborach parlamentarnych.
Nie
Przeprowadzanie referendum w dniu wyborów nie będzie miało istotnego wpływu na frekwencję wyborczą. Wpłynąć może jedynie na wyborców niezdecydowanych („letnich”), w jednych przypadkach zniechęcając ich w ogóle do przyjścia do lokalu wyborczego, by nie być kojarzonym z popieraniem jednej z opcji politycznych, w innych – mobilizując ich do oddania głosu.
Czy planowane referendum sprawi, że w czasie kampanii wyborczej dyskusja będzie się toczyć wokół pytań referendalnych?
Tak
Będzie to ze szkodą dla wyborów i demokracji. Zagadnienia, jakie powinny być poruszane w tej kampanii, to przede wszystkim sprawy, o których już wspomniałem. Niestety, pytania referendalne zneutralizują te ważne zagadnienia. Opozycja będzie stawiana w roli przeciwnika większości, która popiera to, za czym opowiada się obecny rząd.
Nie
Intencją pomysłodawców referendum jest ustawienie torów kampanii wyborczej wokół tematów związanych z pytaniami referendalnymi. Jednakże nieprzewidywalność życia politycznego nakazuje wątpić, by udało się utrzymać te zagadnienia jako centralną oś sporu politycznego do późnej jesieni. Tym bardziej że pytania nie obejmują spraw socjalnych oraz mieszkalnictwa.
Opozycja i niektóre organizacje nawołują do bojkotu tego plebiscytu. Ponadto jest on wyrazem demokracji bezpośredniej i wręcz świętem tej demokracji. Czy taka postawa w przyszłości może zrazić obywateli do tej instytucji?
Tak
Może zrazić obywateli. Referendum jest wartością konstytucyjną i służy wyrażaniu przez wyborców stanowiska w istotnych dla nich sprawach. Obywatele mają do tego konstytucyjne prawo, które trzeba szanować. Udział w referendum jest prawem, a nie obowiązkiem. Bojkot referendum zmniejszy szanse tych, którzy chcą korzystać ze swojego prawa do udziału w sprawowaniu władzy. Trzeba też uwzględnić to, że nawoływanie do bojkotu może zniechęcić do tych, którzy do tego nawołują. Opozycja może jednak skutecznie prezentować własne stanowiska w sprawach, które są przedmiotem referendum. Może też mówić otwarcie, że pytania nie są precyzyjne i że są manipulacyjne. Postawienie tych pytań nie wyklucza przecież dyskusji w sprawach, których one dotyczą. Wartością jest prawo obywateli do wypowiadania się w referendum. Ostatnie lata pokazują, że nie mamy szczęścia do referendum. Oby nie było tak i tym razem.
Nie
Uciekanie się do bojkotu jest typowym zabiegiem politycznym powszechnie stosowanym w referendach, których moc wiążąca zależy od określonej frekwencji. Nie jest to specyfika jedynie referendów odwoławczych w polskich gminach. Nie obawiałbym się zrażenia obywateli do instytucji referendum, skoro obaw takich nie budziło przykładowo odrzucanie obywatelskich wniosków o przeprowadzenie referendum.