Niektórzy dyrektorzy szkół domagają się od osób przychodzących do placówki wpisywania się do specjalnej księgi wejść. Nie brakuje też tych, którzy uważają, że to fikcja i niepotrzebna biurokracja.

W niektórych szkołach funkcjonują tzw. księgi wejść na teren placówki. Ktokolwiek jest umówiony z nauczycielem lub dyrektorem, musi przy woźnym wpisać do niej swoje imię i nazwisko oraz datę i godzinę wejścia, a także wskazać osobę, z którą jest umówiony. Problem w tym, że nikt nie jest upoważniony do wylegitymowania, czy osoba, która się wpisała do księgi, jest nią faktycznie. Jedna z warszawskich podstawówek wprowadzenie takiego wymogu tłumaczyła zaleceniem wizytatora z kuratorium oświaty. Z kolei w innych nie ma takiego obowiązku.

– Z uwagi na bezpieczeństwo dzieci i młodzieży nawet rodzicom nie pozwalamy chodzić po szkole, a tym bardziej obcym osobom. Ci umówieni ze mną lub z nauczycielami zgłaszają ten fakt pracownikowi obsługi, który następnie nas o tym informuje – mówi Beata Aranowska, dyrektor Zespołu Szkół nr 127 w Warszawie. – Nasz inspektor ochrony danych osobowych miał poważne wątpliwości, czy bez dodatkowych przepisów możemy prowadzić taką księgę wejść. Dodatkowo każdy może podać nieprawdziwe dane, których nie można zweryfikować. Dla mnie taki dokument nie zapewnia placówce bezpieczeństwa, a tylko generuje niepotrzebną biurokrację – dodaje.

DGP zapytał więc resort edukacji, czy taki obowiązek musi być wprowadzony do wszystkich szkół, skoro takie zalecenia wydają kuratorzy. – Przepisy prawa oświatowego nie ustanowiły w tej kwestii odrębnej regulacji. Dyrektor szkoły odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo wszystkich osób przebywających na jej terenie, a nie tylko w budynku. Dlatego – jako kierownik zakładu – może określić zasady przebywania osób, jednocześnie obligatoryjnie ustanawiając zasady przetwarzania ich danych osobowych – wyjaśnia Adrianna Całus-Polak, rzecznik prasowy MEiN.

O stanowisko w tej sprawie poprosiliśmy również instytucję odpowiedzialną za ochronę danych osobowych. – Prowadzenie ewidencji wejść i wyjść w celu np. zapewnienia bezpieczeństwa osób przebywających lub znajdującego się w budynku mienia może być realizowane przez wielu administratorów. Podstawą przetwarzania danych w takim przypadku może być np. art. 6 ust. 1 lit. e RODO. W przypadku szkół przykładem zadań, o których mowa w tej przesłance, może być ogólny obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa – wyjaśnia Adam Sanocki, rzecznik prasowy Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Dodaje, że podmioty, które weryfikują tożsamość oraz utrwalają dane osób wchodzących do budynku, są zobowiązane do spełnienia obowiązku informacyjnego wynikającego z art. 13 RODO. – Utrwalanie danych w ewidencji wejść i wyjść nie zawsze musi mieć miejsce, jeśli jednak ma następować, to przetwarzanie danych osobowych w tym celu musi odpowiadać wymogom określonym w przepisach o ochronie danych osobowych. W takich sytuacjach osoby wchodzące np. do budynku powinny zostać poinformowane już na etapie gromadzenia danych, m.in. kto i w jakim celu przetwarza ich dane, jaki jest okres ich przechowywania, o prawie dostępu do nich – dodaje.

Podkreśla również, że informacja dotycząca spełnienia przez administratora obowiązku informacyjnego wobec osoby wchodzącej na teren budynku musi być czytelna i znajdować się w takim miejscu, żeby bez problemu można się było z nią zapoznać np. na kontuarze recepcyjnym lub tablicy umieszczonej tuż nad nim.

Tymczasem w wielu szkołach zapomina się o procedurach związanych z przetwarzaniem danych osobowych, a dyrektorzy ograniczają się tylko do wystawienia księgi wejść.

Prawnicy mają wątpliwości, czy tego typu gromadzenie danych prowadzi do zapewnienia bezpieczeństwa w szkołach. – O ile zrozumiałe jest rejestrowanie osób wchodzących np. do ministerstwa i to na podstawie dokumentu potwierdzającego tożsamość, o tyle w przypadku szkół mija się z celem. Osoby, które się wpisują do tej księgi wejść, nie są proszone o wylegitymowanie się dowodem osobistym. Z kolei przy okazji mogą podejrzeć, kto przed nimi pojawił się w placówce – mówi Robert Kamionowski, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office w Warszawie. ©℗