Projekt nowelizacji ustawy o KSAP zakładający łączenie nauki z kontynuowaniem pracy w urzędzie to jedno z wyzwań, które uważam za kluczowe dla mojego funkcjonowania w szkole. Staram się mu sprostać i wprowadzić tę formę kształcenia - mówi dr Wojciech Federczyk, dyrektor Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.

Projekt nowelizacji ustawy o KSAP daje możliwość pracującym urzędnikom zostania słuchaczem szkoły i zachowania prawa do wynagrodzenia za czas zajęć. Czy to pieniądze są winne temu, że jest mało chętnych do KSAP?
Dla młodych pieniądze nie są najważniejsze. Chodzi raczej o to, że stabilne zatrudnienie nie jest już dla nich istotne. Tymczasem absolwenci KSAP muszą przepracować w administracji rządowej pięć lat, inaczej muszą zwracać koszty kształcenia. Młodzi potrzebują wyzwań, szukają ciekawych projektów, które pozwolą się im rozwinąć.
KSAP nie jest wystarczająco ciekawym projektem?
Sama nauka tak, ale już pięć lat pracy po szkole jest dziś raczej obciążeniem niż przywilejem dla potencjalnych kandydatów. Musimy też pamiętać, że zmieniły się realia. 30 lat temu, kiedy powstawała KSAP, nie było w zasadzie odrębnych studiów administracyjnych, dziś jest kilkadziesiąt wydziałów administracji. KSAP powstała, by pomóc w przekształceniu odziedziczonej po komunizmie struktury w nowoczesną i efektywną. Dlatego wówczas słuchacze intensywnie uczyli się języków obcych i mieli zagwarantowane staże zagraniczne, aby poznać dobre wzorce. Ten okres jednak minął, bo zmieniły się potrzeby.
I dlatego na 20 wolnych miejsc w KSAP zgłosiło się tylko 57 kandydatów?
Rzeczywiście nie ma już tylu chętnych jak w poprzednich latach. KSAP to jednak nie tylko kształcenie słuchaczy. Jako rządowy ośrodek jesteśmy odpowiedzialni za szkolenia pracowników administracji rządowej. W tym roku przeszkoliliśmy ich 9 tys.
Jak oceniają je uczestnicy?
Bardzo dobrze. Dlatego kształcenie słuchaczy KSAP, szkolenia i postępowania kwalifikacyjne nie powinny być zarzucone. Należy je dostosować do nowych realiów.
A remedium ma być nowelizacja ustawy o KSAP?
Dla pracowników administracji KSAP oznacza odejście z pracy, bo trzeba wziąć urlop bezpłatny na półtora roku. Dla wielu z nich to warunek nie do spełnienia. Dlatego projekt noweli zakłada połączenie kształcenia z kontynuowaniem pracy w urzędzie. Byłoby to tzw. kształcenie dualne.
Czyli coś na wzór studiów podyplomowych?
Nie do końca. Chcemy, by w KSAP pracownicy nadal kształcili się półtora roku, ale nie w trybie weekendowym. Zjazdy trwałyby tydzień lub dłużej, odbywałyby się raz w miesiącu, w określonych z góry terminach, słuchacze mieliby też zagwarantowane staże zagraniczne.
Czyli staże pozostały, a co z kształceniem językowym?
Odbywałoby się ono w systemie zdalnym. Pandemia pokazała, że ta forma nauki dobrze się sprawdza, dlatego w okresach między zajęciami stacjonarnymi słuchacze mieliby zajęcia językowe przez internet rano bądź popołudniu. Taka formuła wymusza na słuchaczach praktyczne wykorzystanie wiedzy. Zresztą chodzi nam o to, by tematy przedstawiane podczas zajęć w szkole były weryfikowane w pracy, co dałoby inny walor zaliczeniom i egzaminom. Nie chodzi o to, aby słuchacz perfekcyjnie znał np. prawo zamówień publicznych, będziemy chcieli, by dokonał analizy, jak wygląda plan zamówień publicznych w jego urzędzie i co z niego wynika. Będzie musiał pokazać, że nie tylko zna przepisy, ale też potrafi je stosować w praktyce.
Rozumiem, że odeszlibyście od kształcenia w obecnej formule?
Nie jestem rewolucjonistą. Założenie jest takie, aby zachować dotychczasowe rozwiązanie i dodać kolejne. O trybie kształcenia co roku decydowałby premier. Taka decyzja zapadałaby odpowiednio wcześniej. Szef rządu może zdecydować, że w danym roku działają obie ścieżki lub tylko jedna z nich. Ale nie postulujemy definitywnego zamykania żadnego z trybów kształcenia. Proponujemy elastyczne rozwiązanie, które pozwala reagować na zmieniające się potrzeby służby cywilnej.
Ilu słuchaczy mogłoby zostać przyjętych do kształcenia według nowej ścieżki?
Około 100 osób.
To niezbyt dużo….
Limity mianowań też nie są duże, bo sięgają 250 osób rocznie.
A te 100 osób byłoby poza limitem ustalanym przez rząd w trzyletnim planie?
Nie, raczej w jego ramach. Przygotowujemy projekt nowelizacji ustawy o KSAP, a nie ustawy o służbie cywilnej. Nie mamy wpływu na limity określane na podstawie tej drugiej ustawy.
Kto by te osoby typował?
Postępowanie rekrutacyjne pozostałoby bez zmian i miałoby formę otwartego i konkurencyjnego naboru. Konieczna byłaby zgoda dyrektora generalnego. To rozwiązanie ma gwarantować, że nie nastąpi dezorganizacja pracy urzędu, gdyby okazało się, że w jednym roku do KSAP chce zgłosić się cały zespół danej komórki organizacyjnej. Nie będzie obowiązywał dotychczasowy limit wieku (32 lata), ale konieczny będzie staż pracy w administracji analogiczny jak przy ubieganiu się o mianowanie w służbie cywilnej (dwa lub trzy lata). Decyzję o przyjęciu do szkoły będzie nadal podejmowała komisja rekrutacyjna, z przedstawicielem premiera, szefa służby cywilnej i niezależnych ekspertów. Nasza propozycja zakłada, że do KSAP będą trafiać osoby z doświadczeniem w administracji. Wśród obecnych słuchaczy mamy osoby, które nigdy nie pracowały w urzędzie.
Po zmianach może się okazać, że obecny sposób naboru słuchaczy sam się wygasi…
W czasie pandemii zrobiliśmy pilotaż dla osób z administracji. Oferowaliśmy skrócony 20-dniowy program doskonalenia kompetencji zarządczych. Na 20 miejsc zgłosiło się ponad 200 osób z korpusu. Pokazuje to, że przyszedł czas, żebyśmy zaczęli oferować szanse rozwoju osobom, które już w administracji pracują. Wśród 120 tys. członków korpusu służby cywilnej jest wielu specjalistów, którzy bez takiej możliwości rozwoju mogą odejść z administracji.
I pan wierzy, że tym kształceniem ich zatrzyma?
Naszym zadaniem jest jak najlepsze przygotowanie urzędników. Nie mamy jednak wpływu na to, jak nasi absolwenci są wykorzystywani w administracji publicznej.
Niskie bezrobocie nigdy nie było sprzymierzeńcem budżetówki…
Do tego dochodzi sytuacja społeczna i polityczna.
Czyżby sugerował pan, że nadanie szkole imienia prof. Lecha Kaczyńskiego nie przysporzyło jej kandydatów?
Nie widzę takiego związku.
Są eksperci, którzy uważają, że młodzi nie chcą pracować dla tej ekipy rządowej.
Urzędnicy oraz kandydaci do KSAP są częścią społeczeństwa. Z pewnością jest więc grupa osób, które z definicji nie chcą pracować w administracji rządowej. To, że mamy takiego patrona, nie oznacza jednak, że kształcimy inaczej niż wcześniej.
Kiedy projekt może trafić pod obrady rządu?
W kancelarii premiera trwają prace nad przygotowaniem tekstu nowelizacji. Nie mam wpływu na to, kiedy docelowo ustawa trafi pod obrady. Mam nadzieję, że w tej kadencji parlamentu zostanie przyjęta.
Ile pieniędzy zostało zarezerwowane w budżecie państwa na funkcjonowanie szkoły w 2023 r.?
Od wielu lat dotacja dla KSAP oscyluje w okolicach 10 mln zł. Mamy też dodatkowe dochody z tytułu szkoleń, co łącznie daje nam kilkanaście milionów złotych.
Czy to wystarcza?
Obecny poziom dotacji pozwala rozwijać działalność szkoły w dotychczasowych ramach. Nie jest to jednak adekwatne do naszych oczekiwań. Chcielibyśmy prowadzić więcej szkoleń i treningów, ale to wymaga dodatkowych pieniędzy.
Ile więc powinna wynieść dotacja?
Kilkanaście milionów złotych. Pozwoliłoby to na pełne wykorzystanie potencjału szkoły, a nie jak dziś tylko jego części. I tak w ciągu ostatnich lat udało się nam pozyskać znaczne środki konieczne do nowoczesnych form kształcenia, w tym pieniądze na budowę nowej sieci informatycznej i nowej serwerowni.
Za poprzedniej ekipy rządowej były pomysły likwidacji KSAP. Dziś i pan, i szef służby cywilnej mówicie, że dotychczasowa formuła działalności szkoły się wyczerpała. Czy nie obawia się pan, że jeśli zmieni się ekipa rządowa, placówka zostanie zlikwidowana?
Nie mamy wpływu na decyzje polityczne. Istnienie szkoły jest wartością samą w sobie. Takie decyzje powinny być powiązane z potrzebami administracji w konkretnym miejscu i czasie.
Wystarczy, by premier wydał polecenie ministrom i wojewodom, aby kierowali urzędników do KSAP na szkolenia i już mamy słuchaczy…
Szkoła rozwijała się przez lata niezależnie od różnych decyzji politycznych i różnych koncepcji.
Ale nie odpowiedział pan, czy obawia się, że po zmianie rządzących szkoła zostanie zlikwidowana…
Trudno powiedzieć. Z całą pewnością rządowa szkoła jest potrzebna. Możemy wybrać różne formuły jej działalności, korzystając z doświadczeń krajów europejskich. Nowoczesna administracja potrzebuje instytucji, która będzie dbała o zdobywanie doświadczeń opartych na sprawdzonych oraz nowatorskich metodach. Dlatego od kilku lat KSAP prowadzi Forum Zarządzania Publicznego, które propaguje dobre praktyki i innowacyjne rozwiązania dla administracji.
Mamy nieco ponad 7 tys. urzędników mianowanych na 118 tys. członków korpusu służby cywilnej. Część ekspertów uważa, że aby mówić o profesjonalnej administracji, powinni oni stanowić od 10 proc. do 20 proc. korpusu. A jakie jest pańskie zdanie?
Procenty nie mają znaczenia. Pamiętajmy, że urzędnicy mianowani mają benefity w postaci stałego dodatku do pensji i urlopu wynoszącego dodatkowo do 12 dni, ale mają też specjalne obowiązki. W nadzwyczajnych sytuacjach mogą być np. ściągnięci do pracy w porze nocnej i w weekend. Zanim oszacujemy zapotrzebowanie na takie osoby, należałoby sprawdzić, ilu ich potrzebuje administracja.
Czyli taki audyt?
Tak. Wtedy administracja mogłaby w pełni wykorzystać zasoby urzędników mianowanych. Postępowanie kwalifikacyjne dotyczyłoby wówczas nie tylko uzyskania mianowania, lecz także objęcia konkretnych stanowisk urzędniczych.
Trudno zarządzać placówką, w której brakuje pieniędzy?
Jest to wyzwanie. Ale w okresie mojego zarządzania szkołą udało się zwiększyć stypendium dla słuchaczy. W 2016 r. wynosiło ono 2,4 tys. zł, teraz jest to 4,9 tys. zł.
Za pańskiej kadencji udało się też podwyższyć wynagrodzenia pracownikom KSAP…
To prawda, ale siatka wynagrodzeń dla tych osób nie była zmieniana od 1999 r.
Ilu pracowników jest zatrudnionych na etacie w KSAP?
Około 60.
A słuchaczy, ilu jest obecnie łącznie?
50.
Czyli niemal jeden pracownik przypada na jednego słuchacza…
Pracownicy zajmują się nie tylko słuchaczami, lecz także organizacją w ciągu roku kilkuset szkoleń i programów międzynarodowych, np. dla urzędników z krajów Partnerstwa Wschodniego.
Profesor Józefa Hrynkiewicz, była posłanka PiS i była dyrektor KSAP, mówi wprost, że pan nie nadaje się na to stanowisko. Co by jej pan odpowiedział?
Każdy ma prawo do własnej oceny. Mój życiorys jest znany i nie uważam, abym nie znał specyfiki potrzeb administracji, również z własnych doświadczeń zawodowych. Dyrektorem KSAP się bywa. Ja jestem przede wszystkim pracownikiem naukowym, który zajmuje się od kilkunastu lat prawem administracyjnym i nauką administracji. Nie mam zwyczaju komentowania pracy i dorobku moich poprzedników. Mogę powiedzieć jedynie, że wszystkich darzę szacunkiem za wkład w rozwój szkoły. Ewolucja i aktualizacja metod oraz form kształcenia jest naturalną koniecznością. Nie możemy przykładać doświadczeń sprzed 10, 20 czy nawet 30 lat do obecnej sytuacji. Dzisiaj oczekiwania wobec administracji dotyczą jej umiędzynarodowienia.
Czyli co? Trzeba wysyłać urzędników na szkolenia zagraniczne?
Nie jest to kwestia tylko szkoleń i staży, lecz także stworzenia atrakcyjnej oferty dla tych, którzy chcieliby pracować na rzecz dobra wspólnego. Nie wypowiadam się jednak w kwestii rekrutacji do służby cywilnej. Cała administracja będzie musiała w najbliższej czasie zmierzyć się z brakami kadrowymi.
Jak więc dotrzeć do młodych ludzi i przyciągnąć ich do KSAP i służby cywilnej?
Odwołując się do misji publicznej i do naturalnej ideowości młodych ludzi, którzy mają w sobie zapał do pomocy innym. Trzeba go dobrze wykorzystać – dając szanse rozwoju zawodowego, pokazując, że praca w administracji to ciekawe doświadczenie, a nie biurokratyczne wykonywanie procedur. Ostatnie wyzwania (pandemia, wojna w Ukrainie) pokazały, że administracja musi działać sprawnie, a czasem niekonwencjonalnie, odchodząc od utartych schematów. Najlepszym przygotowaniem do takiej służby było i jest kształcenie w KSAP.
Wierzy pan, że nowelizacja ustawy o KSAP zostanie uchwalona jeszcze w tej kadencji?
To jest jedno z wyzwań, które uważam za kluczowe dla mojego funkcjonowania w KSAP. Dlatego staram się temu wyzwaniu sprostać i tą odmienioną formułę kształcenia wprowadzić. ©℗
Rozmawiał Artur Radwan