Średnie wzrosty cen za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków w Polsce wynoszą 9,42 proc. Mówimy o podwyżkach w skali trzech lat - mówi Łukasz Ciszewski.

Łukasz Ciszewski, radca prawny, wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k. z Poznania specjalizującej się w zagadnieniach z zakresu zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków

Paweł Rusiecki, zastępca prezesa Wód Polskich, w rozmowie z DGP (nr 94/2022) przyznał, że proces taryfikacji 2021-2024 jest dla przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych trudniejszy niż poprzedni, ponieważ „organ okrzepł w swoich doświadczeniach, wiedzy i w bardziej skrupulatny sposób zaczął weryfikować wnioski”. Czy takie same są odczucia przedstawicieli branży?
Niewątpliwie proces zatwierdzania taryf na lata 2021-2024 był znacznie trudniejszy dla przedsiębiorstw wodociągowo-kanalizacyjnych niż ten w 2018 r., kiedy po raz pierwszy dyrektorzy regionalnych zarządów gospodarki wodnej (RZGW) Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie pełnili rolę organów regulacyjnych. Prezes Rusiecki ma rację, wskazując, iż profesjonalizacja i większe doświadczenie pracowników działów taryfowych poszczególnych RZGW miały na to z pewnością spory wpływ. Niestety podstawową przyczyną, która spowodowała, iż postępowania taryfowe były dla przedsiębiorstw trudne, przewlekłe i dla wielu (żeby nie powiedzieć większości) zakończyły się zatwierdzeniem taryf niegwarantujących im przychodów pokrywających rzeczywiste koszty, była postawa regulatora. Mimo wykazywania przez przedsiębiorstwa przesłanek ekonomicznych konsekwentnie odmawiał on zatwierdzenia taryf przekraczających określony poziom podwyżek.
Wraz z DGP (nr 7/2021) zadaliśmy Wodom Polskim pytanie, czy istnieją granice podwyżek cen za wodę i ścieki, których przekroczenie zostanie uznane za naruszenie zasady ochrony odbiorców przed nieuzasadnionym wzrostem. Otrzymaliśmy wówczas odpowiedź, że nie ma żadnych podstaw prawnych do kreowania takiej granicy, a wniosek każdego przedsiębiorstwa będzie rozpatrywany indywidualnie. Tymczasem dane zaprezentowane przez Wody Polskie w maju 2022 r. wskazują, iż łącznie średnie wzrosty cen za zbiorowe zaopatrzenie w wodę i zbiorowe odprowadzanie ścieków w Polsce wynoszą 9,42 proc. Mówimy, podkreślmy to jeszcze raz, o podwyżkach w skali trzech lat. W obecnej sytuacji gospodarczej brzmi to jak żart.
90 proc. wniosków taryfowych zostało już zaakceptowanych. To efekt coraz lepszej współpracy regulatora z przedsiębiorstwami czy raczej świadomości, że lepiej ostatecznie przystać na warunki Wód Polskich, niż przenosić sprawę na drogę sądową?
Zwracam uwagę, że postępowanie taryfowe zgodnie z prawem powinno trwać 45 dni, tymczasem po półtora roku od złożenia przez większość przedsiębiorstw wniosków taryfowych na lata 2021-2024 10 proc. firm wciąż jest bez taryf. Wiele przedsiębiorstw dostosowało się do wskazanych wyżej poziomów akceptowanych przez regulatora, zdając sobie sprawę, że alternatywą jest kilkuletnie postępowanie przed sądami administracyjnymi. Słowem, lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Niestety wiele przedsiębiorstw już takiej taktyki żałuje.
Czy nadal najtrudniej porozumieć się z regulatorem w kwestii wysokości marży? Wody Polskie przyznają, że niechętnie akceptują te powyżej 10 proc.
Gdyby problemem była marża zysku na poziomie 10 proc., to problemu by nie było. Marże znakomitej większości przedsiębiorstw nie sięgają nawet połowy tej wartości. Problemem jest to, że przedsiębiorstwa nie mogły w 2021 r. uzyskać zatwierdzenia taryf, w których cena za wodę i ścieki w ciągu trzech lat rosła o więcej niż 10 proc., mimo że przecież poprzednie taryfy bazowały na kosztach z 2017 r.
Na jakie inne problemy przy procesie taryfikacji zwraca uwagę branża?
Na te związane z niejednoznacznością przepisów regulujących postępowanie taryfowe. Nowelizacja ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków z 2017 r., która ukształtowała dzisiejszy model weryfikacji taryf, została napisana na kolanie, przyjęta ekspresowo, de facto bez konsultacji z branżą i wymaga wielu poprawek. Rozporządzenie taryfowe z 2018 r. wprowadzane w jeszcze większym pośpiechu również wymaga głębokich zmian.
Inflacja w maju wyniosła blisko 14 proc. Jak wpływa to na koszty przedsiębiorstw i czy szykuje się w związku z tym masowe składanie wniosków o skrócenie taryfy i jej podwyższenie?
14-proc. inflacja, do tego podwyżki cen energii elektrycznej sięgające dla przedsiębiorstw 300-400 proc., galopujące koszty realizowanych inwestycji oraz wszelkich usług obcych, a także presja płacowa załóg. To dzisiejsza rzeczywistość branży, której ceny mają do 2024 r. wzrosnąć średnio o 9,42 proc. Od początku roku przedsiębiorstwa składają zatem wnioski o skrócenie taryf, starając się urealnić koszty. Niestety wydaje się, że podejście Wód Polskich się nie zmieniło. Od 1 stycznia 2022 r. do 20 czerwca 2022 r. w całej Polsce zatwierdzono tylko 14 wniosków skróceniowych. To prosta droga do zapaści branży wodociągowo-kanalizacyjnej.
Regulator ma stać na straży interesów mieszkańców. Jak podwyżki taryf odbiłyby się na domowych budżetach nadwyrężonych już rosnącymi cenami?
Zgodnie z przepisami regulator ma chronić odbiorców przed nieuzasadnionym wzrostem cen, nie zaś wzrostem zbyt wysokim w jego ocenie. Podwyżka średniej ceny wody i ścieków o 10 proc., czyli o ok. 1,2 zł na 1 m sześć., to dla czteroosobowej rodziny 20 zł dodatkowego obciążenia w miesięcznym budżecie. Przy wzroście cen paliw i podwyżkach cen gazu i energii (też zatwierdzanych przecież przez państwowego regulatora) to wręcz symboliczna kwota. Szczególnie że w branży wodociągowo-kanalizacyjnej mówimy nie o podwyżce jednorazowej, ale w skali trzech najbliższych lat.
Czy zbyt niskie - w ocenie przedsiębiorstw - taryfy mogą odbić się na jakości świadczonych przez nie usług dla mieszkańców?
Brak niezbędnych przychodów przedsiębiorstw zdeterminuje wiele niekorzystnych implikacji. W pierwszej kolejności będzie to brak inwestycji - zarówno tych rozwojowych, jak i odtworzeniowych. Osoby planujące budowę domu lub siedziby firmy na obszarach dotąd niezwodociągowanych czy nieskanalizowanych mogą mieć w najbliższych latach trudności z podłączeniem się do zbiorczych systemów. O negatywnym wpływie niewystarczającego poziomu inwestowania w infrastrukturę w dłuższej perspektywie na ciągłość dostaw wody, ich jakość i na stan środowiska naturalnego nikogo nie trzeba przekonywać. Pracownicy firm wodociągowych w najbliższym czasie również powinni zapomnieć o podwyżkach. A trzeba pamiętać, iż w sektorze wodociągowo-kanalizacyjnym (wraz z sektorem odpadowym) pracuje ponad 150 tys. osób. To więcej niż w energetyce i górnictwie.
Wody Polskie sugerują, że w niektórych przypadkach przedsiębiorstwa we wnioskach taryfowych zawyżają koszty, np. przez zbyt krótki okres amortyzacji inwestycji.
W niektórych wypadkach z pewnością. Błędów popełnianych we wnioskach taryfowych jest wiele, bo zwłaszcza dla mniejszych przedsiębiorstw przygotowanie poprawnego wniosku to nie lada wyzwanie. Natomiast rzeczywistym problemem z amortyzacją jest to, że przyjęcie do kalkulacji taryf pełnych odpisów amortyzacyjnych w wielu przedsiębiorstwach po prostu determinuje bardzo duże wzrosty cen. Ale to jest prosta konsekwencja inwestycji. Zresztą nie jest to problem tylko branży wodociągowo-kanalizacyjnej. Spójrzmy na energetykę.
A jak obecna polityka taryfowa wpływa na realizację Krajowego programu oczyszczania ścieków komunalnych?
Ogłoszona kilka tygodni temu VI aktualizacja KPOŚK zakłada wydanie do 2027 r. 13 mld zł na dostosowanie aglomeracji ustanowionych w polskich gminach do wymogów unijnej dyrektywy ściekowej. Przy obecnej polityce taryfowej to w zasadzie wyłącznie papierowy program. A pamiętajmy, że Polsce grozi 6 mld euro kar za opóźnienie we wdrożeniu dyrektywy. Komisja Europejska już w lutym 2022 r. złożyła do Trybunału Sprawiedliwości UE wniosek o ukaranie Polski. Warto też dodać, że jeżeli przedsiębiorstwa nie zatwierdzą taryf z uwzględnieniem odpisów amortyzacyjnych zgodnych z umowami o dofinansowanie ze środków UE, złamią zasadę „zanieczyszczający płaci” - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Na marginesie, bardzo interesujące byłoby w tym zakresie stanowisko NFOŚiGW.
Wody Polskie uważają, że samorządy chcą przerzucić odpowiedzialność na regulatora, choć program działa od 2004 r. i na długo przed powstaniem Wód Polskich były ogromne problemy ze spełnieniem kryteriów dyrektywy ściekowej.
Łukasz Ciszewski, radca prawny, wspólnik w Kancelarii Radców Prawnych Zygmunt Jerzmanowski i Wspólnicy sp.k. z Poznania specjalizującej się w zagadnieniach z zakresu zbiorowego zaopatrzenia w wodę i zbiorowego odprowadzania ścieków / Materiały prasowe
Za brak realizacji dyrektywy ściekowej odpowiadają kolejne polskie rządy z ostatnich 20 lat i opieszałość wielu samorządów. Tyle tylko, że Wody Polskie, ograniczając przedsiębiorstwom niezbędne przychody, dokładają do tego cegiełkę i powodują, iż KPOŚK wciąż pozostanie niezrealizowany.
Czy w związku z dynamicznie zmieniającą się sytuacją gospodarczą trzyletni okres obowiązywania taryfy nie jest zbyt długi?
Z pewnością, zwłaszcza w obecnych realiach gospodarczych. Jak się wydaje, taką ocenę podzielają zarówno przedstawiciele branży, jak i (przynajmniej w nieoficjalnych rozmowach) przedstawiciele regulatora.
Co jeszcze należałoby według pana zmienić w zasadach taryfikacji przyjętych od 2017 r.?
Poza doprecyzowaniem przepisów, o którym już rozmawialiśmy, powinna zmienić się rola regulatora, który winien dbać o równowagę na rynku, dostrzegając długofalowe interesy wszystkich funkcjonujących nań podmiotów i starając się wypracować instrumenty służące pogodzeniu ich racji, zamiast być rzecznikiem konsumentów i to często wbrew ich interesowi. Branża wodociągowo-kanalizacyjna jest gotowa na dialog. ©℗
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski