Brak sprzętu komputerowego, przeszkolonych pracowników, niedoinwestowanie – pilotaż programu e-budownictwo pokazał, co może być kulą u nogi e-administracji samorządowej.

Zgodnie z przyjętymi przez prawodawcę terminami 4 lutego 2021 r. wszedł w życie pierwszy etap informatyzacji procesu budowlanego, obejmujący co do zasady czynności niewymagające przedłożenia dokumentacji budowlanej. W tym pierwszym etapie większych problemów być nie powinno. Jak bowiem mówi Paweł Trawkowski, sekretarz powiatu legionowskiego, już w dotychczasowym stanie prawnym można było wnioski w tych sprawach składać w postaci elektronicznej – tak jak pismo ogólne, czyli w systemie e-PUAP.
Z własnych zasobów
W kolejnej fazie, z początkiem drugiego półrocza, do sprawnego działania będzie potrzebne nie tylko uruchomienie odpowiednich usług przez administrację rządową, ale przede wszystkim wyposażenie organów architektoniczno-budowlanych w sprzęt komputerowy o odpowiedniej wydajności. ‒ Pomijając kwestie finansowe, bardzo istotne w obecnych warunkach pandemii, kluczowy problem polega na tym, że nie mamy obecnie informacji pozwalających ustalić, jaka to ma być wydajność – mówi legionowski urzędnik. Z wypowiedzi Doroty Cabańskiej, głównego inspektora nadzoru budowlanego, wynika jednak, że takie instrukcje samorządy dostaną. Jednak wsparcia finansowego rząd już nie obiecuje. Wszystko wskazuje więc na to, że zarówno ewentualny zakup sprzętu, jak i dostosowanie lokalnej infrastruktury teleinformatycznej do wymogów nowego systemu będzie przerzucone na barki powiatów i miast na prawach powiatu.
Urzędnik (jeszcze) niedokształcony
Przedstawiciele samorządów wiedzą, że rząd obiecuje przeszkolenie urzędników. W planach jest przeprowadzenie szkoleń dla urzędników z oprogramowania, utworzenie przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego tzn. helpdesku mającego ich wspierać, opracowanie jednolitych wytycznych dotyczących sposobu procedowania wniosków w wersji cyfrowej, przygotowanie oprogramowania do odczytu części rysunkowych. Jednak szkolenia takie jeszcze się nie rozpoczęły.
Samorządy obawiają się opóźnień we wprowadzaniu systemu i działań na ostatnią chwilę, co biorąc pod uwagę większe skomplikowanie procesów w drugiej części elektronizacji procesu budowlanego, może przysporzyć urzędom licznych problemów.
Jakie problemy pojawiły się w trakcie pilotażu
Program pilotażowy GUNB obejmował 17 jednostek samorządu terytorialnego i trwał pięć miesięcy. W tym czasie ujawiły się następujące trudności:
• sprzęt komputerowy niedostosowany do wymogów stawianych przez nowy system; o ile był wystarczający na potrzeby pracy z edytorami teksu, o tyle po przejściu na pracę z dużymi dokumentami graficznymi działa bardzo wolno, a małe ekrany utrudniają dokładne przeglądanie dokumentacji;
• konieczność dostosowania programu do różnych systemów operacyjnych, a także do różnego elektronicznego obiegu dokumentów w różnych jednostkach;
• obsługa plików w różnych formatach;
• obowiązek podpisywania dokumentów elektronicznie przez znaczną liczbę pracowników; obecnie podpisy elektroniczne mają pojedyncze osoby w wydziałach, krąg osób z podpisami musi zostać rozszerzony, a to będzie wiązało się z dodatkowymi kosztami.

opinia

Grzegorz Kubalski zastępca dyrektora biura w Związku Powiatów Polskich
Obecnie mamy więcej niewiadomych niż pewnych wiadomości. Do czasu, kiedy nie zostaną opracowane przez GUNB procedury dotyczące procedowania wniosków, ujednolicenia oprogramowania czy też nie zostaną udostępnione bardziej szczegółowe informacje, np. dotyczące „chmury”, gdzie mają być przechowywane projekty budowlane, nie można jednoznacznie ocenić, jak będzie przebiegała elektronizacja procesu budowlanego i jak szybko samorządy będą w stanie się do niej dostosować. Powyższe informacje są na tyle istotne, że bez nich nie można oszacować, jakie koszty będą musiały pokryć jednostki samorządu terytorialnego i ile czasu potrzeba na modyfikację infrastruktury IT. Jednocześnie niezbędny będzie czas na przeszkolenie kadry do obsługi nowych programów i pracy z dokumentacją budowlaną w formie elektronicznej. Ponadto pozostaje sprawa dziennika budowy, który też ma być elektroniczny.
Bardzo istotną kwestią jest sprawa postępowania odwoławczego w administracyjnym toku instancji oraz sądowo-administracyjnego. W pierwszym przypadku nie jest wiadome, jak organ II instancji może nanieść poprawki na projekcie już zatwierdzonym (podpisanym przez starostę czy wojewodę). W drugim przypadku nie zostało doprecyzowane, w jakiej formie ta dokumentacja ma trafić do sądów administracyjnych: czy będą miały one dostęp do systemu, czy dokumentacja będzie drukowana. Nie wiemy też, jak sądy są przygotowane na ten proces.
Na marginesie należy wskazać na kwestie związane z samodzielnością lokali i odwołaniem w tej kwestii do samorządowego kolegium odwoławczego, a nie do wojewody. Mamy więc kolejny organ, który musi mieć dostęp do dokumentów. Chyba że samodzielność lokali nie zostanie dołączona (tak jak jest to teraz) do procesu obejmującego elektronizację.
Inną bardzo ważną kwestią jest sprawa związana z nadzorem budowlanym – jak powiatowy i wojewódzki nadzór mają kontrolować obiekty. Czy urzędnik musi jechać na budowę z komputerem lub tabletem mającym dostęp do internetu, czy może ma wydrukować wersję papierową? Te sprawy wciąż nie zostały określone. Nie wiadomo też, jak robić nieistotne odstępstwa od projektu budowlanego. Musimy pamiętać, że proces inwestycyjny nie kończy się na wydaniu pozwolenia na budowę i tutaj widzę duże ryzyko.