Zespolenie inspekcji sanitarnej z samorządem powiatowym i przekazanie powiatom mienia będącego w dyspozycji tych inspekcji to tylko niektóre z postulatów Związku Powiatów Polskich (ZPP). Samorządy domagają się zmian w przepisach, gdyż obecnie powiatowe inspekcje nie są im podległe. Utrudnia to wykonywanie niektórych zadań. Swoje propozycje ZPP kieruje do premiera Donalda Tuska i ministra zdrowia.
Zdaniem ZPP powiatowe inspekcje sanitarne są tak naprawdę zawieszone pomiędzy administracją rządową i samorządową. Przepisy wskazują m.in., że powiatowego inspektora powołuje i odwołuje starosta za zgodą wojewódzkiego inspektora sanitarnego. Ponadto w przypadku zagrożenia sanitarnego szczegółowe zasady postępowania powiatowej inspekcji ustala wojewódzki inspektor.
Marek Wójcik ze Związku Powiatów Polskich wskazuje, że obecnie np. w sytuacjach kryzysowych starosta ma związane ręce.
– Bez zgody wojewódzkiej inspekcji sanitarnej nie możemy nic zrobić – mówi Marek Wójcik. Zaznacza, że starosta nie może bezpośrednio zlecić choćby zbadania wody w sytuacji zagrożenia.
Przypisanie powiatowej inspekcji do samorządów to niejedyna zmiana, jakiej chcą powiaty. ZPP zaproponowało też, by laboratoria inspekcji były tworzone przy powiatowych stacjach sanitarno-epidemiologicznych przez głównego inspektora sanitarnego na wniosek zainteresowanego powiatu. Takie laboratorium mogłoby obejmować swoim zasięgiem więcej niż jeden powiat.
ZPP chce także, by inspekcja była finansowana z dochodów budżetu powiatu, których źródłem byłyby zwiększone udziały powiatu w podatku od dochodów osobistych PIT. Zgodnie z propozycjami powiatów przejęłyby też one mienie pozostające w dyspozycji inspekcji sanitarnych. Dzięki temu mogłyby finansować remonty czy zakup wyposażenia.
Podstawa prawna
Ustawa z 14 marca 1985 r. o Państwowej Inspekcji Sanitarnej (Dz.U. z 2011 r., nr 212, poz. 1263).
Komentarze (5)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeTak więc nie jest to pisanina sfrustrowanego niemogącego się pogodzić z decyzjami i wyrokami pracowniczka, jest to walka z systemem, gdzie stoją za nim wysoko stojący w hierarchii medycyny pracy lekarze - funkcjonariusze i funkcjonariusze sanepidu.
Jak profesor alergolog z-ca dyr IMP w Łodzi może stwierdzić w skargach na postępowania orzecznicze swojego instytutu w sprawie zatrucia przewlekłego lub ich następstw wywołanych przez substancje chemiczne poz. 1 wykazu, że nie doszło do zatrucia, bo osoba zgłaszająca podejrzenie zatrucia przewlekłego nie zgłosiła się do IMP w Łodzi na toksykologię, że stosowane w pracy środki chemiczne nie mogły spowodować zatrucia organizmu, gdyż mogą najwyżej podrażnić skórę i błony śluzowe, że te środki nie przenikają do organizmu i nie mogą się kumulować i powodować zmian immunologicznych powodujących przewlekłe stany zapalne w układzie ruchu, że nie mogą spowodować stanów zapalnych w cieśniach nadgarstków powodując obrzęk troczków i zniszczenie układu nerwowego, gdzie Centralny Instytut Ochrony Pracy w opracowaniach wskazuje, ze środki przenikają przez skórę i powodują w organizmie rozległe zamiany nawet powodując śmierć, a pomimo tego medycyna dotychczas tego nie uznaje, co zostało dowiedzione naukowo i statystycznie.
Jak można dokonać badania orzeczniczego w zakresie zatrucia środkami chemicznymi bez powołania specjalisty toksykologa. Jak można stwierdzić, że warunki pracy w narażeniu na toksyczne środki chemiczne w pracy bez rękawic gumowych nie mogło spowodować zmian skórnych w postaci alergii kontaktowej skóry, gdzie skóra wygląda obecnie jak pomarszczony pergamin, gdzie zastosowane testy na środki chemiczne standardowe wykazały wynik dodatnie, a dermatolog WOMP w Łodzi w opinii wskazał na wyniki ujemne, gdzie dowodem w tej sprawie przed prokuratura były zdjęcia pleców po teście. Jak można uznać za wiarygodne testy alergologiczne w IMP w Łodzi jeżeli zamiast 48 szt płatków testowych założono 49 szt, gdzie w podpisanym wykazie założonych nie ujawniono tego 49 testu, gdzie osoba badana dostała reakcji anafilaktycznej w czasie badania, gdzie w niespełna miesiąc czasu badana osoba przybrała na wadze 15% wagi, co świadczyło że został podany silny steryd mający sfałszować wyniki testów. Jak można uwierzyć w orzeczenie w którym ortopeda w pierwszej opinii stwierdza zespół cieni nadgarstków powstały na skutek warunków pracy w sposobie jej wykonywania i narażeniu na zmiany termiczne, gdzie pod wpływem orzecznika zmienia swoją opinię, uzasadniając że u badanej stwierdził podejrzenie reumatologicznego zapalenia stawów, co spowodowało chorobę cieśni nadgarstków, gdzie wskazał na potrzebę badań przez reumatologa, który to reumatolog z WOMP w Łodzi na podstawie badania na ANA p/c jądrowe ujemne i inne wyklucza zmiany RZS. Co można sadzić o postępowaniu orzeczniczym, jeżeli w dokumentacji badanego znajdowało sie orzeczenie o stwierdzeniu choroby z poz. 20.1 wykazu, a następnie to orzeczenie jest niszczone.
Co można powiedzieć o badaniu orzeczniczym w sprawie choroby z poz. 20.1 zespół cieśni nadgarstka, jeżeli w IMP i ZŚ w Sosnowcu podmieniono próbkę krwi badanej od innej chorej mającej widoczne objawy RZS i niedoczynności tarczycy, co dało wynik w bardzo wysokim miane na ANA p/c jądrowe i na zmiany endokrynologiczne, gdzie reumatolog stwierdził, że osoba z takim wynikiem powinna jeździć na wózku inwalidzkim, gdzie dla tego reumatologa był szok że wcześniejsze (rok wcześniej) badania dawały wyniki ujemne i w miesiąc później po badaniach w IMP i ZŚ w Sosnowcu dały wynik ujemny (cudowne ozdrowienie stwierdził), gdzie endokrynolog na podstawie badań wykluczył zmiany endokrynologiczne, gdzie w orzeczeniu wpisano że badana w 1997r miała operacje ginekologiczną której nigdy nie miała i nie miała żadnych chorób ginekologicznych i onkologicznych, co po roku w zmienionym orzeczeniu z tego się wycofano, wskazując jednak że badania na ANA p/c jądrowe są wiarygodne gdyż zostały wykonane przez niezależne laboratorium, ale odmówiono powtórzenia tych badań w celu sprawdzenia, że nie podmieniono krwi od innej pacjentki chorej na te choroby, co dawało możliwość wykluczenia choroby z pz. 20.1. Jak orzecznik mógł w swojej opinii i sanepid wpisać, że praca sprzątaczki na klęczkach i w pozycji pochyłej w ciągłym narażeniu rąk i kończyn dolnych na środki chemiczne stosowane w dużej ilości bez zabezpieczenia rękawicami i stosownym ubraniem nie spowodowały zmian w cieśniach nadgarstków i na skórze, gdzie wskazano bez sprawdzenia w miejscu pracy tych warunków przez sanepid i lekarzy orzeczników, że praca zamiatania szorowania wykręcania szmat z wody i środków chemicznych nie mogła spowodować zmian neurologicznych w nadgarstkach, "gdyż byłaby nie efektywna" (dosłownie).
Te postępowania orzecznicze były jakoby pod kontrola zgodności postępowania administracyjnego prokuratury, która tylko taki akces zgłosiła i nic nie robiła wręcz mataczyła.
Trzy śledztwa prowadzone w stosunku do lekarzy WOMP w Łodzi, IMP w Łodzi oraz do lekarzy z IMP i ZŚ w Sosnowcu zostały umorzone tylko w oparciu o zeznania jako świadków tych lekarzy. Nie powołano biegłych sądnych w jednym śledztwie w Łodzi popierając się o fałszywym orzeczeniu II stopnia z IMP Sosnowca (taki zarzut postawiony był w śledztwie), w Sosnowcu prokuratura odmówiła na wniosek powołania biegłych sądowych do sprawdzenia merytorycznego wyników uzyskanych w tym orzeczeniu, argumentując działaniem poszkodowanego na przewlekłość śledztwa.
Sądy karne utrzymując te umorzenia śledztw wskazały, ze lekarze WOMP i IMP to nie funkcjonariusze publiczni, że orzeczenie w sprawie chorób zawodowych to zwykle zaświadczenie o stanie zdrowia nie dokument prawny a więc nie popełniono przestępstwa poświadczenia nieprawdy w dokumencie do postępowania administracyjnego przez funkcjonariusza publicznego. Te zarzuty z śledztw to część zarzutów do lekarzy.
Natomiast sanepid nie dość że nie badał warunków narażenia zawodowego to w kacie oceny narażenia zawodowego wskazał tylko na możliwość tych warunków na powstanie zespołu cieśni nadgarstków, co było sprzeczne z ustaleniami lekarza profilaktyki zawodowej wskazującego, ze warunki pracy miały wpływ na zgłaszane dolegliwości.
To sanepid w odpowiedzi na skargę na decyzje o braku podstaw do stwierdzenia choroby zawodowej do sądu administracyjnego wskazywał, że praca sprzątaczki w przeciążeniu fizycznym i w działaniu na środki chemiczne nie mogła spowodować zmian neurologicznych w nadgarstkach.
Z tego powodu Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę, gdzie NSA oddalając skargę kasacyjną wskazując stwierdził że rozpoznany i zoperowany u sprzątaczki zespół cieśni nadgarstków powstał z innych przyczyn nie zawodowych, gdzie ten sąd nie wskazał z jakich przyczyn, gdzie lekarze specjaliści z poza medycyny pracy wyraźnie w opiniach wskazywali na tło zawodowe.
Tak więc wyższość konowałów medycyny pracy nad lekarzami leczącymi latami sprzątaczkę została przez sądy administracyjne uznana, gdzie te sądy bez sprawdzenia warunków pracy same wystawiły opinię o warunkach pracy tej sprzątaczki, że nie mogło to spowodować choroby zawodowej z poz. 20.1.
Teraz najciekawsze po 5 latach postępowania, gdzie po trzech latach od zgłoszenia sanepid wszczął postępowanie w sprawie chorób zawodowych z poz. 1 (zatrucia środkami chemicznymi), 18 (alergia kontaktowa) i 19 (choroby układu ruchu) kierując na te badania do WOMP, gdzie te postępowania orzecznicze w WOMP przeprowadzono bez wezwania sprzątaczki na te badania, gdzie w IMP w Łodzi przebadał tylko ortopeda i dermatolog wykluczając bez żadnych badań pomocniczych choroby z poz. 1, 18 i 19 wykazu, bez sprawdzenia na wartości narażenia na czynniki chemiczne, jakie alergeny wpływały na zmiany skórne, czy obrzęki stawów rąk i nóg są spowodowane stanami przewlekłymi.
Sanepid powiatowy nawet nie sporządził w tym zakresie kart oceny narażenia zawodowego. Te zarzuty i wiele innych poważniejszych wskazano w odwołaniu od 3 decyzji o braku podstaw do stwierdzenia chorób zawodowych z po. 1, 18 i 19. Dodatkowo wskazano, że zmiany chorobowe nie tylko powstały u tej jednej sprzątaczki, ale i u wielu innych, gdzie wystąpiło wiele przypadków chorób onkologicznych, gdzie jedna z sprzątaczek zmarła, która najwięcej wykorzystywała tych środków chemicznych w sprzątaniu. Podobne pismo zgłoszono do prokuratury, która miała nadzorować te postępowania sanepidu.
Wojewódzki sanepid wydał natychmiastowe decyzje, uchylające postępowania w sprawie zgłoszeń chorób zawodowych z poz 1, 18 i 19 i umorzył te postępowania, wskazując jakoby nie było dokonanego zgłoszenia podejrzenia tych chorób zawodowych na formularzach przez lekarza profilaktyka, gdzie lekarz profilaktyk wystawił takie 3 zgłoszenia na jednym formularzu w 2006r. wskazując jako główne chorób z poz. 19, gdzie pozostałe 1, 18 i 20.1 dokonał tylko opisem ich podejrzeń. Natomiast sanepid został na podstawie art. 61kpa pisemnie powiadomiony o podejrzeniu chorób, gdzie orzecznik WOMP powiadomił sanepid że podejmuje postępowanie orzecznicze w sprawie zgłoszenia chorób zawodowych z poz. 1, 18, 19 i 20.1, gdzie nawet pracodawca pisemnie został powiadomiony przez pracownika o podejrzeniu chorób zawodowych.
tak więc sanepid zamyka postępowania na postawione wręcz przestępcze działania orzeczników i nie mówię wszystkich ale znacznej części sanepidu.
Nie jest to tylko mój zarzut fałszowania orzeczeń i decyzji w sprawie chorób zawodowych występował, gdzie w 2008r Rzecznik Praw Obywatelskich pisemnie do GIS i Ministra Zdrowia i spraw socjalnych o zmianę przepisów bo nagminnie jest łamane prawo przez fałszywe orzeczenia w sprawie chorób zawodowych, gdzie pomimo istniejącego na sanepidzie obowiązku nie sprawdza wiarygodność tych orzeczeń.
Proszę się zapoznać z wyrokami sądów administracyjnych, które oddalają skargi na decyzje w którym zarzuca się nagminne fałszowania orzeczeń i ustaleń przez sanepid w tych sprawach.
Jeżeli kogoś obraziłem to na pewno nie te osoby którym zarzucam te fałszerstwa tych orzeczeń, gdzie w ich skald wchodzi główny krajowy konsultant medycyny pracy.
Przepraszam, ale prawda w oczy kole!!
Aby choroba mogła zostać uznana za zawodową muszą być spełnione 3 warunki: 1-znajdować się w wykazie chorób zawodowych; 2-orzeczona przez lekarza medycyny pracy; 3-musi istnieć związek przyczynowo-skutkowy z daną jednostką chorobową. Nie zdażyło mi się, by u pracownika nie stwierdzić choroby zawodowej mimo orzeczenia lekarskiego o rozpoznaniu choroby zawodowej, tj. z uwagi na brak związku choroby z wykonywaną pracą!!!Z mojego doświadczenia wynika, że postępowanie wyjaśniające jest tak wnikliwie prowadzone, że ten związek w 100% zostaje wykazany.Powiem wprost-nie było przypadku, by choroba została rozpoznana, a nie stwierdzona! Owszem zdażyło się, że na mój wniosek i uzasadnienie- zostało zmienione orzeczenie lekarskie z "braku podstaw" na "o rozpoznaniu" choroby zawodowej.Z każdym człowiekiem, w sprawie którego zostało wszczęte postepowanie w sprawie choroby zawodowej,moi pracownicy przeprowadzają wywiad, który ujawnia wiele okoliczności, które nie wynikają z wywiadu przeprowadzonego w macierzystych zakładach pracy.Zdarzyło mi sie,że przesłuchałam 12 świadków, którzy ujawnili warunki pracy, które nie były w żadnej dokumentacji zakładu!!!Moje stanowisko było w oparciu o ich zeznania jednoznaczne: warunki pracy miały wpływ na rozpoznaną chorobę, czyli została zakwalifikowana jako zawodowa.Trzeba zdawać sobie sprawę, że nie ma informacji nt.warunków pracy osób legalnie pracujących w krajach UE.W takim przypadku poszukuję (kierując korespondencję do innych inspektorów sanitarnych) dokumentacji opisującej analogiczne warunki pracy, a jeśli mam do wyboru, to kierując się dobrem człowieka wybieram do oceny te gorsze, skoro pracownik ma rozpoznaną chorobę zawodową.Zdarza się, że jeden pracownik w ciągu zycia zawodowego pracował w kilkunastu zakładach pracy, często już nieistniejących.Wówczas kierowane są pisma do archiwów w celu uzyskania opisu faktycznych warunków pracy.
Dlaczego liczba stwierdzanych chorób zawodowych maleje? Otóż w latach 2000-2010, o których "obserwator" napisał nastąpił upadek przemysłu lekkiego, w którym czynnikiem powodującym choroby zawodowe był hałas
W moim powiecie stwierdzałam zawodowe uszkodzenie słuchu u kilkunastu-kilkudziesięciu osób rocznie, a obecnie u kilku osób.Ponadto to w wielu przypadkach właśnie działania prewencyjne inspekcji sanitarnej spowodowały obniżenie narażenia na dany czynnik szkodliwy, m.in. zabezpieczenia pracownika przed hałasem.Cieszy mnie, że w moim powiecie zwłaszcza "kamieniarze"zakładali rękwaice antywibracyjne i ochronniki słuchu, gdy pojawiał się w zakładzie sanepid.Obecnie pracownicy bez ochron osobistych nie podejmują pracy. Często z pracodawcami rozmawiałam, by nie karać za pracę bez ochron osobistych, ale nagradzać tych, którzy je stosują.W wielu przypadkach tak jest i mimo obrzydliwych oskarżeń o "działanie przestępcze" mam satysfakcję z dobrze prowadzonych działań zapobiegawczych, oświatowych, a tam gdzie trzeba było-represyjnych na rzecz poprawy warunków pracy i orzekania w sprawach chorób zawodowych.
Wszystko po to aby nie dopuścić do wszczęcia postępowań w sprawie chorób zawodowych.
Jeżeli zostaną wszczęte postępowania, to orzecznicy medycyny nagminnie fałszują wyniki badań pracownika, aby wykazać, że zgłaszane dolegliwości nie są chorobami zawodowymi tylko samoistnymi poza zawodowymi.
Ponadto sanepid i lekarze orzecznicy medycyny pracy fałszują tzw. karty oceny narażenia zawodowego w zakresie wskazania narażenia pracownika na czynniki szkodliwe dla zdrowia:
-fizyczne - przeciążenia organizmu, sposób wykonywania pracy, narażenie na promieniowania i inne
- substancje chemiczne - stopień wartości minimalnych stężeń lub maksymalnych stężeń
- biologiczne - narażenia na czynniki biologiczne
- alergologiczne - narażenie na czynniki powodujące uczulenia - biologiczne, chemiczne i inne
Mając obowiązek sporządzenia tych kart znacznie zaniżają wartość narażenia na te czynniki szkodliwe dla zdrowia, aby nie wykazać że wpłynęły na stan zdrowia pracownika, gdyż przepisy wskazują, że można uznać objawy chorobowe jako chorobę zawodową jeżeli czynniki szkodliwe wpłynęły lub bardzo prawdopodobnie wpłynęły.
Określenie "mogły wpłynąć" nie daje podstaw do stwierdzenia rozpoznania i stwierdzenia choroby zawodowej.
Dlatego sanepid i lekarze medycyny pracy w tym zakresie najczęściej fałszują dokumentację w sprawie chorób zawodowych.
Wskazuję, że sanepid i orzecznicy medycyny pracy są w tym zakresie bezkarne, gdyż Sądy administracyjne rozpatrujące skargi na decyzje sanepidu o barku podstaw do stwierdzenia chorób zawodowych nie mają uprawnień do merytorycznego sprawdzenia orzeczeń lekarskich, gdyż sądy administracyjne nie mogą powoływać żadnych biegłych sądowych do sprawdzenia wiarygodności ustaleń z postępowania administracyjnego.
Dlatego Sądy administracyjne przyjmują za wiarygodne te orzeczenia lekarskie, wskazując, że nie mają wiedzy medycznej aby podważać te ustalenia lekarzy medycyny pracy.
Sanepid mając takie uprawnienia nie podejmuje sprawdzenia merytorycznego tych orzeczeń medycyny pracy w zakresie chorób zawodowych.
Jest to podyktowane wpływem strukturalnym zależności tych instytucji państwowych od funduszy państwowych.
Do 2007r. składki pracownicze na renty za wypadki w pracy i choroby zawodowe wynosiły 13%, gdzie zmniejszono je do 10% (za rządów PIS), a w 2008r. (za rządów PO) zmniejszono je do 6%, a więc o 7% (zmniejszenie o prawie 60%) w niespełna rok czasu. Miało to zmniejszyć koszty zatrudnienia pracownika przez pracodawcę, co miało zwiększyć zatrudnienie.
Odbyło się to kosztem pracownika, gdyż pracownik nic na tym nie zyskał tylko stracić, gdyż mniejsze składki rentowe za wypadki i choroby zawodowe spowodowały wyeliminowanie w znacznym zakresie wypadków w pracy i całkowicie chorób zawodowych.
Wskazuję, ze wg statystki w całej Polsce liczbę chorób zawodowych w 2000r. rocznie stwierdzano około 12,5 tys, to w 2010r. już tylko stwierdzono 677 przypadków chorób zawodowych, co dało prawie 19 KROTNY spadek ilości chorób zawodowych. Czy warunki pracy w Polsce tak się znacznie poprawiły!?
Na pewno nie, tylko system stwierdzania chorób zawodowych to spowodował, gdzie powstała grupa przestępcza sanepidu i medycyny pracy powołana do rozpoznawania i stwierdzania chorób zawodowych nagminnie fałszująca wszystkie w tym zakresie ustalenia.
Sanepid i medycyna pracy dokładnie wiedzą, ze Sądy administracyjne nie podważą ustalenia medyczne i ustalenia o warunkach pracy pracownika, to piszą w tej dokumentacji co chcą.
Nawet prokuratorzy nie kwestionują w śledztwach wszczętych na zawiadomienia o popełnionych przestępstwach poświadczania nieprawdy w dokumentach prawnych przez funkcjonariuszy publicznych (sanepid i lekarze medycyny pracy). Prokuratorzy mając w takich przypadkach obowiązek powoływania biegłych sądowych do sprawdzenia ustaleń medycznych z orzeczenia o braku podstaw do rozpoznania choroby zawodowej nie [powołują tych biegłych, co jest niedopełnieniem obowiązków służbowych mającym istotny wpływ na wynik śledztwa. Prokuratorzy tylko przesłuchują tych lekarzy jako świadków w sprawie, którzy nie przyznają się do przestępstw fałszowania wyników badań ambulatoryjnych - choć wyniki inne wskazują co innego. Także ustalenia tych lekarzy medycyny pracy choć zakwestionowane przez innych lekarzy specjalistów z poza medycyny pracy poparte badaniami nie są przyjmowane przez prokuraturę jako dowód fałszowania tych orzeczeń lekarskich przez medycynę pracy.
O tych faktach już w 2008r. Rzecznik Praw Obywatelskich w wnioskach do ministra zdrowia i spraw socjalnych P. Fedak oraz do Głównego Inspektora Sanitarnego występował o zmianę przepisów, aby odwołania postępowań w sprawie chorób zawodowych przenieść do Sądu pracy, gdzie jest możliwość powoływania biegłych sądowych do oceny merytorycznej orzeczeń w sprawie chorób zawodowych.
Zmiana tych przepisów w 2009r. wręcz pogłębiła tą istniejącą patologię w sprawie chorób zawodowych.
Jeden z posłów PIS ujawnił, że Państwo straciło na zmniejszeniu składek rentowych z 13% do 6% przeszło 25 mld zł, które poszły do kieszeni pracodawców.
Obecnie Premier Tusk podnosi składki rentowe z 6% do 8%, ale to tylko z powodu nacisku sanepidu i medycyny pracy na brak pieniędzy, co ma zatkać tym instytucją buzie przed ujawnieniem istniejącego procederu przestępczego w tym zakresie.
Stwierdzam, że rządzący dokonują eksterminacji (zniszczenia) znacznej części pracującego najciężej społeczeństwa, któremu podnosi się lata pracy do 67 roku życia w ciężkich warunkach pracy, aby jak najszybciej przejąć ich składki emerytalne złożone do ZUS na skutek szybkiej śmierci tych pracowników. Nawet zasiłki pogrzebowe zostały zmniejszone o 50% do 4tys. zł, co jest dowodem na na takie działanie wyniszczenie znacznej części społeczeństwa żyjącego z najniższych dochodów pracy i emerytur.
Może media zajmą się tą patologią stwierdzania chorób zawodowych!!!