Samorządowcy będą się domagać 700 mln zł subwencji z budżetu za tereny objęte programami ochrony przyrody, m.in. Natura 2000. Tracą na nich, bo nie mogą tam inwestować i tworzyć specjalnych stref ekonomicznych.
W ramach unijnego programu ochrony środowiska w ciągu kilku lat ustanowiono w Polsce 141 obszarów ochrony ptaków i 823 obszary ochrony siedlisk. Z reguły zajmują one od kilkunastu hektarów do nawet kilku tysięcy kilometrów kwadratowych.
Tyle że dla coraz bardziej zadłużonych gmin każdy fragment gruntów pod inwestycje nabiera kardynalnego znaczenia i chronione tereny coraz bardziej im przeszkadzają. – Te obszary, które państwo odgórnie objęło ochroną, stanowią 70 – 80 proc. terenów mojej gminy – skarży się Leszek Świętalski, wójt gminy Stare Bogaczowice (woj. dolnośląskie). Część z tych terenów gmina mogłaby przeznaczyć pod inwestycje, a potem czerpać korzyści m.in. z podatków od nieruchomości. A są z tym ogromne kłopoty. Jak tłumaczy Monika Jakubiak z Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska każda inicjatywa gospodarcza jest oceniana przez pryzmat tego, w jaki sposób wpłynie na teren i cele, jakie stawia wobec niego Natura 2000.
Wielu wójtów i burmistrzów przyznaje, że gdyby tylko mieli możliwość, wyłączyliby chociaż część gminnych ziem z programu Natura 2000. Ale to graniczy z cudem. Wyłączenie danego obszaru byłoby możliwe – tłumaczy Monika Jakubiak – wówczas, gdyby tzw. przedmiot ochrony – czyli rośliny lub zwierzęta – zniknął na trwałe. Musiałoby też być to związane z naturalnymi i nieodwracalnymi procesami. Mówiąc zaś prostszymi słowami: na danym terenie z powodu zmiany klimatu musiałyby wymrzeć np. wszystkie salamandry i w żaden sposób nie można by już było odnowić ich gatunku.
Dlatego samorządowcy powołali zespół, który do połowy przyszłego roku opracuje ustawę o subwencjonowaniu gminom terenów objętych programami ochrony środowiska. – Projektem zainteresujemy kluby poselskie lub zgłosimy projekt obywatelski. W Polsce jest 1,3 tys. gmin z terenami chronionymi, które nas popierają – mówi Tomasz Bystroński ze Związku Gmin RP. Wysokość subwencji samorządowcy wycenili na 100 zł od hektara, co oznacza, że rocznie gminy musiałyby dostawać nawet 700 mln zł. Skąd wziąć taką sumę, by nie obciążyć nią podatników? – Jedną z możliwości jest opłata za korzystanie ze środowiska, wpływająca do narodowego i wojewódzkich funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej. Kolejną – utworzenie narodowego programu zrównoważonego rozwoju z podobnych źródeł, z których powstał Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych – mówi Bystroński.
Ekonomiści przyznają, że gminy z terenami chronionymi są w pewien sposób dyskryminowane, gdy porówna się je np. z tymi, które mogą tworzyć SSE. – Obawiam się jednak, że z uwagi na stan finansów publicznych trudno będzie znaleźć tak duże środki w najbliższym czasie – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Może się więc okazać, że kołdra, którą zaczną w przyszłym roku przeciągać samorządowcy, okaże się za krótka. Może wtedy, zamiast domagać się dodatkowych pieniędzy, ich inicjatywa pójdzie w kierunku takiej zmiany prawa, aby łatwiej było z Natury 2000 się wyłączyć.
PRAWO
Niełatwe wyjście z Natury 2000
Na podstawie traktatu ateńskiego z 2003 r. Polska zobowiązała się do wyznaczenia na swoim terytorium obszarów Natura 2000. Odpowiednie przepisy wprowadzono do ustawy o ochronie przyrody z 16 kwietnia 2004 r.
Wyłączenie fragmentu konkretnego obszaru Natura 2000 (wyznaczonego przez każde państwo UE przy współpracy z Komisją Europejską) jest możliwe, jeśli na podstawie danych naukowych można stwierdzić, że nie ma on znaczenia dla gatunków stanowiących przedmiot ochrony. Sam brak stwierdzenia gatunku nie może być podstawą do zmian przebiegu granic. Z sytuacją zmiany granic terenów chronionych programem unijnym mamy obecnie do czynienia w przypadku dwóch obszarów specjalnej ochrony ptaków (dolina Dolnej Skawy oraz stawy w Brzeszczach). Trwają prace nad rozporządzeniem zmieniającym przebieg granic.
Terenów Natury 2000 nie wolno przeznaczyć pod inwestycje, które mogą negatywnie wpłynąć na siedliska gatunków roślin i zwierząt. Realizację inwestycji mogących negatywnie oddziaływać na te tereny usprawiedliwia jedynie nadrzędny interes społeczny przy jednoczesnym braku rozwiązań alternatywnych.