W przyszłym roku gminy otrzymają prawie o 900 mln zł więcej z PIT niż w roku 2019.
/>
Dla lokalnych władz nie jest to jednak wcale dobra wiadomość. – Do tej pory wzrosty były dużo wyższe, a pieniądze i tak przejadamy na bieżące funkcjonowanie, a nie na rozwój – twierdzą.
Zgodnie z informacjami, jakie Ministerstwo Finansów (MF) rozesłało do samorządów, w 2020 r. szacunkowe wpływy gmin z PIT (w którym lokalne władze mają udział) wyniosą ok. 43,4 mld zł. To o niemal 870 mln zł więcej niż w tym roku i będzie to kolejny rok rekordowych wpływów z tego źródła.
Wyższa kwota dla samorządów bierze się stąd, że po pierwsze w budżecie na 2020 r. przewidziano wzrost o 0,08 pkt proc. (do 38,16 proc.) udziału gmin w PIT. A po drugie zakładany jest dalszy wzrost PKB i poprawa sytuacji na rynku pracy, co przekłada się na wzrost funduszu wynagrodzeń – głównego źródła przychodów do opodatkowania z tytułu PIT.
Lokalne władze utrzymują jednak, że globalny wzrost wpływów z PIT nie oznacza z automatu poprawy sytuacji. Przykładowo: urzędnicy z Częstochowy zwracają uwagę, że w ich przypadku udziały w PIT na 2020 r. – zarówno w części gminnej, jak i powiatowej – ulegną zmniejszeniu i wyniosą 99,8 proc. planu ustalonego na rok 2019. Oznacza to spadek o prawie 496 tys. zł.
– Na to nakładają się zwiększone wydatki, m.in. na oświatę, które będą odczuwalne także w przyszłym roku. Poza tym istotne znaczenie mają zwiększone obciążenia miasta z tytułu wzrostu cen towarów i usług, w tym energii, wody czy żywności – argumentuje Włodzimierz Tutaj z częstochowskiego magistratu.
Narzekają też władze Warszawy, która otrzyma w przyszłym roku ponad 6,3 mld zł z PIT, a więc kwotę zbliżoną do tegorocznej. Jak wyliczył skarbnik miasta, łączna utrata dochodów z PIT w 2020 r. na skutek zmian w systemie wynosi 810,4 mln zł. Składają się na to: zerowy PIT dla osób do 26. roku życia – 138,1 mln zł, obniżenie stawki z 18 do 17 proc. – 354,5 mln zł, podwojenie kosztów uzyskania przychodów – 191,3 mln zł oraz ewentualne zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe – 126,6 mln zł (choć dziś zniesienie limitu 30-krotności wydaje się mało prawdopodobne). Gdyby do tego doliczyć zmiany w OFE, to kwota strat wzrosłaby do 1,1 mld zł.
Władze Białegostoku też kręcą nosem. – Niewielki przyrost w PIT zostanie skonsumowany na sztywne i wciąż rosnące wydatki bieżące – mówi Agnieszka Błachowska z urzędu miasta.
Trudna sytuacja zapowiada się w Bydgoszczy. – Szacujemy, że w budżecie w 2020 r. zabraknie nam kwoty 90–100 mln zł. Około 60 mln zł to skutek zmian ustawowych dotyczących PIT, a ok. 30 mln zł dotyczy wyższego niż dotychczas niedofinansowania oświaty – mówi Piotr Tomaszewski, skarbnik miasta. Zwraca uwagę, że dochody z PIT w ostatnich latach corocznie rosły o 6–9 proc. Teraz w przypadku Bydgoszczy prognozowana kwota na rok 2020 wynosi mniej więcej tyle co w tym roku. – Zachowując dynamikę z lat ubiegłych, powinna być znacznie wyższa. Jest ona też niższa niż prognozowane przez miasto wykonanie za 2019 r., a więc mamy do czynienia ze spadkiem – przekonuje Piotr Tomaszewski.
W podobnym duchu wypowiada się skarbniczka Gdańska Teresa Blacharska. Co prawda z prognoz MF wynika, że miasto otrzyma wpływy z PIT większe o ok. 9 mln zł (0,9 proc.), to jednak, jak słyszymy, tylko „kropla w morzu potrzeb”. – Gdańsk, podobnie jak inne duże miasta, w okresie co najmniej pięciu lat uzyskiwał średni wzrost wpływów rok do roku o 9,9 proc. Natomiast zmiany ustawowe spowodują, że poziom wpływów w następnym roku ukształtuje się prawie na poziomie z roku 2019, co oznacza brak realnego wzrostu dochodów – przekonuje skarbniczka. Jak dodaje, samorządy najdotkliwiej odczują spadek realnych dochodów przy wzroście wydatków bieżących, szczególnie z tytułu reformy oświatowej, wzrostu wynagrodzeń nauczycieli, wzrostu najniższego wynagrodzenia i cen energii elektrycznej.
Ministerstwo Finansów przypomina, że oprócz wpływów z PIT istotnym źródłem dochodów gmin jest subwencja ogólna z bud żetu państwa. – Zaplanowane w projekcie ustawy budżetowej na rok 2020 wydatki przeznaczone na subwencje ogólne dla JST są wyższe o 18 proc. od analogicznych wydatków ujętych w ustawie budżetowej na rok 2019, przy czym oświatowa subwencja jest wyższa – podaje resort.
Samorządy niepokoi jednak jeszcze jedno – że coraz bardziej stan ich finansów uzależniony jest od woli rządu. Chodzi nie tyle o pieniądze pochodzące ze wspomnianej subwencji (czyli pieniądze na określone z góry cele, które jednak można przeznaczyć zgodnie z potrzebami i nie trzeba się z nich rozliczać), ile o dotacje celowe (przeznaczone na ściśle określony cel, z koniecznością rozliczenia i ew. zwrotu niewykorzystanej puli). Zwłaszcza dotacja celowa uchodzi za pieniądz „znaczony”. A im większa jest rola dotacji w strukturze dochodów JST, tym mniejsza niezależność finansowa samorządu. I tak np. w 2004 r. dochody własne, czyli pieniądze wypracowane przez władze lokalne i pozostające w ich pełnej dyspozycji, stanowiły 31 proc. wszystkich środków w dyspozycji JST. Z kolei dotacje celowe to było niespełna 17 proc. Natomiast w zeszłym roku dochody własne stanowiły już tylko 25 proc. całkowitej struktury, a dotacje celowe – ponad 28 proc.