Przetaczająca się przez Europę fala protestów jest wyrazem bardzo trudnej sytuacji unijnego rolnictwa, do której przyczynia się liberalizacja handlu z Ukrainą - mówi Adam Nowak, wiceminister rolnictwa.
Mamy do czynienia z dużymi zaburzeniami rynkowymi, na które nałożyło się kilka czynników. Najpierw mieliśmy koronawirus, który rozregulował gospodarkę, choć akurat producenci rolni, przetwórcy i branża rolna przeszli ten czas wzorowo. Od 2022 r. na polski rynek bardzo mocno oddziałuje wojna w Ukrainie, która – po pierwsze – spowodowała zaburzenia na globalnych rynkach surowców żywnościowych, a po drugie – doprowadziła do liberalizacji przepisów dotyczących handlu między krajami UE a Ukrainą. Kolejnym czynnikiem, który powoduje zaburzenia, jest bardzo odczuwalny wzrost kosztów produkcji – energii, transportu, nawozów, dystrybucji. Polscy rolnicy mierzą się z ogromną presją kosztową po stronie produkcji i z wyjątkowo niskimi cenami skupu.
Jesteśmy w dialogu ze wszystkimi organizacjami rolniczymi w Polsce. Znamy ich postulaty i problemy. Rozumiemy zaniepokojenie, obawy związane z wizją restrykcyjnej i zbiurokratyzowanej polityki rolnej UE.
Jeśli chodzi o protesty w innych europejskich krajach, to one są wyrazem bardzo trudnej sytuacji unijnego rolnictwa, spowodowanej m.in. polityką klimatyczną Wspólnoty. Dodatkowo – szczególnie w Niemczech – nakładają się na to kwestie polityki wewnętrznej. Podnoszone są też przez europejskich rolników, szczególnie w Rumunii i w krajach sąsiadujących z Ukrainą, postulaty związane z tanimi surowcami z Ukrainy, które destabilizują rynki.
Na razie trwają rozmowy ministra Siekierskiego z ministrami rolnictwa krajów UE. Mamy duże wsparcie całego rządu, w rozmowy z Ukrainą i z UE zaangażowali się m.in. minister Radosław Sikorski i minister Krzysztof Hetman. Swoje stanowisko, spójne z naszym, zajął też unijny komisarz Janusz Wojciechowski. Bruksela zna nasze postulaty i propozycje.
Łatwiej jest negocjować w sojuszu, szczególnie z tak mocnymi partnerami jak Niemcy czy Holandia. Te protesty skupiają uwagę opinii publicznej w poszczególnych krajach, uwypuklają problem i poprawiają pozycję negocjacyjną. Wszyscy podkreślają, że pomoc dla Ukrainy walczącej z Rosją jest konieczna, ale nie kosztem europejskiego rolnictwa. Ukraina, jeśli chce w pełni korzystać z unijnego wolnego rynku, musi docelowo spełniać te same kryteria jakościowe co produkcja unijna. Inaczej mówimy o nierównej konkurencji.
Dochodzą do nas sygnały, że ze względów politycznych KE może zdecydować o przedłużeniu wolnego handlu z Ukrainą. Rząd skupia się na razie na rozmowach zarówno z Brukselą, jak i z Kijowem. Naszą propozycją dla Ukrainy jest system licencjonowania obrotu surowcami, ustalenie pewnych wolumenów, które mogłyby wjeżdżać do Polski tak, by nie destabilizować rynku. Proponujemy też system kaucji, by mieć pewność, że towar, który jedzie przez Polskę tranzytem, w całości z kraju wyjechał.
Nie chciałbym jednoznacznie wskazywać, jakie mamy przygotowane rozwiązania. Na razie toczą się negocjacje. Chcemy doprowadzić do sytuacji, gdy blokady nie będą niezbędne. Embargo jest rozwiązaniem chwilowym, ale koniecznym i powinno zostać utrzymane do czasu wypracowania skutecznych mechanizmów handlu UE–Ukraina, które jednocześnie zabezpieczą interesy polskich i unijnych rolników. Obecnie nie mówimy już tylko o embargu na zboże czy kukurydzę, lecz także o wprowadzeniu embarga na import drobiu i jaj, miodu, owoców, w tym owoców miękkich, czy cukru. Zwracam uwagę, że embargo w tym momencie jest jedyną skuteczną metodą, by stabilizować czy wręcz ratować polski rynek.
Głównym celem naszych działań jest ustabilizowanie sytuacji na rynkach rolnych. Jednym z narzędzi do realizacji tego celu są dopłaty do produkcji. Docelowo chcemy systematycznie podnosić jej opłacalność, by narzędzie dopłat było stosowane bardzo rzadko. Natomiast na razie mierzymy się z bardzo trudnym okresem dla rolnictwa. Ponadto wypłata dopłat w tym roku jest realizacją wniosków, które wpłynęły w 2023 r. Bez tej pomocy wielu rolników nie byłoby w stanie wyjechać na pole, przez co znów rozregulowalibyśmy rynek. Natomiast podtrzymujemy ogólny kierunek, by minimalizować potrzebę korzystania ze środków krajowych, a subwencje i dopłaty ograniczyć do tych ze Wspólnej Polityki Rolnej. ©℗