- Wartość tej ustawy polega na tym, że jest ona realną, proporcjonalną odpowiedzią na problem ASF. Obecnie jeśli rolnicy nie dochowali obowiązku rejestracji i identyfikacji zwierząt, z góry nie mogli ubiegać się o pomoc. A póki rolnicy będą hodować zwierzęta (choć osobiście chciałabym, żeby nie były w ten sposób wykorzystywane), to muszą mieć szansę na odszkodowanie - mówi Karolina Kuszlewicz, adwokatka, zwyciężczyni konkursu Rising Stars Prawnicy – liderzy jutra 2017
Jakie są główne założenia i cele ustawy o zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń, którą pani współtworzyła i którą właśnie wnieśli do Sejmu posłowie opozycji?
Chodzi o uporządkowanie chaosu prawnego w odniesieniu do zasad zapobiegania i zwalczania ASF. Udział w tworzeniu ustawy wzięli politycy, naukowcy oraz strona społeczna – Pracownia na rzecz Wszystkich Istot oraz Koalicja Niech Żyją! Ten wirus jest zarówno problemem rolników, jak i przyrody w Polsce. Przyjęto najprostsze i zarazem błędne założenie, że jeśli wybije się większość dzików, to problem ASF zniknie. Tymczasem ognisk wirusa wciąż przybywa – nie tylko przekroczył już linię Wisły, ale i Odry – zagrażając naszym zachodnim sąsiadom. Rozniósł go człowiek, a nie dziki. Projekt, o którym rozmawiamy, nazywam ustawą naprawczą, bo jej celem jest ograniczenie dowolności w wyborze metod zwalczania ASF. Obecnie niemal z urzędu stawia się na odstrzał sanitarny. A kompletnie marginalizuje się monitoring bierny, czyli wynajdywanie padłych zwierząt, pobieranie od nich próbek do badań. Uważamy, że trzeba odwrócić te proporcje i sprawić, by priorytetem stały się pośrednie metody zwalczania chorób zakaźnych, w tym jasno określone i rygorystycznie przestrzegane zasady bioasekuracji. Pośrednie – czyli takie, które nie wymagają uśmiercania zwierząt – definiujemy je w projekcie.
Czy przewidziano jakieś metody kontroli odstrzału sanitarnego?
Jeśli już zostanie wybrany, to ustawa naprawcza wprowadza bardzo konkretne ramy jego wykonywania. Określa, czym w ogóle on jest. Bo obecnie nie ma legalnej definicji odstrzału sanitarnego, przepisy wskazują jedynie, że odbywa się na zasadach wykonywania polowań. My chcemy doprecyzować, że nie będzie wolno w takiej sytuacji polować na inne zwierzęta. A te zabite trzeba będzie transportować do najbliższego, a nie najtańszego, jak to bywa obecnie, miejsca ich utylizacji, by nie rozciągać wirusa po całym kraju. Nie wolno będzie wykonywać patroszenia dzików w łowisku, a myśliwy polujący lub dokonujący odstrzału sanitarnego na terenie objętym zagrożeniem ASF nie będzie mógł w ciągu następnych 72 h strzelać gdzie indziej. Zamiar przeprowadzenia odstrzału sanitarnego trzeba będzie zgłaszać w urzędzie gminy, by każdy mógł sprawdzić, czy na danym terenie myśliwi go planują i w jakim terminie. Umożliwi to zewnętrzną kontrolę i pozwoli uniknąć częstych dziś niesłusznych oskarżeń o utrudnianie działań myśliwym, co jest karalne. W jednej ze spraw, które prowadzę, doszło do absurdalnej sytuacji – z okazji Hubertusa planowano polowanie zwykłe, wedle zgłoszenia w gminie – na lisy i dziki. Ale gdy w lesie pojawiły się osoby trzecie, myśliwi stwierdzili, że to odstrzał sanitarny, zawiadamiając policję. Podczas rozprawy okazało się, że sami myśliwi nie potrafili wskazać jednoznacznie podstaw czy dokumentów, na jakich zwykłe polowanie przekształcone zostało w odstrzał sanitarny. Tak być nie może – prowadzi to do niebezpiecznej dowolności i braku kontroli nad przestrzeganiem zasad bioasekuracji. Dlatego m.in. proponujemy wprowadzenie obowiązkowych elektronicznych
książek polowań, by jasno było zewidencjonowane, kto, kiedy i w jakim celu wychodzi w teren strzelać do zwierząt. Projekt przewiduje też kontrole inspekcji weterynaryjnej w miejscu odstrzału sanitarnego, dokonywane z urzędu lub na wniosek dzierżawców lub zarządców obwodów łowieckich, ale i organizacji społecznych – zarówno tych, których statutowym celem jest ochrona przyrody, jak i tych zajmujących się rolnictwem.
Czy w ustawie znajdą się również
przepisy o wspieraniu rolników?
Tak. Wartość tej ustawy polega na tym, że jest ona realną, proporcjonalną odpowiedzią na problem ASF. Obecnie jeśli rolnicy nie dochowali obowiązku rejestracji i identyfikacji zwierząt, z góry nie mogli ubiegać się o pomoc. A póki rolnicy będą hodować zwierzęta (choć osobiście chciałabym, żeby nie były w ten sposób wykorzystywane), to muszą mieć szansę na odszkodowanie. Czas, by państwo wzięło większą odpowiedzialność za zaistniałą sytuację, zamiast mówić, że wybicie dzików załatwi problem. System odszkodowań jest co prawda przewidziany w obowiązującej ustawie, ale nie działa jak należy. My proponujemy, by ci rolnicy, którzy nie dopełnili obowiązków rejestracyjnych, mieli szansę proceduralnie wykazać, że nie nastąpiło to z ich winy, np. z przyczyn losowych – i mieli
prawo wnioskowania o odszkodowanie.
Natomiast zakres i wysokość tych odszkodowań jest regulowany na poziomie rozporządzeń ministra rolnictwa. Chcę podkreślić, że ta ustawa nie jest wymierzona przeciwko myśliwym ani przeciwko rolnikom. Jest wymierzona w krótkowzroczne myślenie, które skończyło się fiaskiem. Polska od 3 lat jest niechlubnym liderem w Europie pod względem rozprzestrzeniania się ASF.©℗