Gminy złożyły kilkaset wniosków dotyczących konieczności budowy zbiorników retencyjnych na ich terenie. Liczą, że znajdą się na liście rządowego programu i otrzymają dofinansowanie inwestycji gromadzących wodę.
ikona lupy />
Polsce grozi susza (stan na styczeń 2020) / DGP
To ostatni dzwonek dla samorządów, które chcą zapobiegać skutkom suszy. Wnioski można składać online do 15 lutego.
Specjaliści ostrzegają, że w związku z ciepłą zimą na obszarze wielu województw mamy suszę. Zarówno atmosferyczną i rolniczą – związaną z łatwo obserwowalną małą ilością opadów, jak i hydrologiczną, która wiąże się z obniżeniem poziomu wód podziemnych.
Eksperci wyjaśniają, że tzw. niżówka trwa od lipca ubiegłego roku na dość dużym obszarze kraju, i ostrzegają, że problem z zaopatrzeniem w wodę mogą mieć gospodarstwa korzystające ze studni i przedsiębiorstwa komunalne, jeśli są zasilane z płytkich poziomów wód podziemnych. W obu przypadkach potrzebne są inwestycje. Tym bardziej że problem może się wkrótce nasilić: niżówka jest typowa dla lata i jesieni. Zazwyczaj zimą zwierciadło wody się odbudowuje ze względu na mniejsze parowanie roślin, a wiosną z uwagi na topniejący śnieg, którego w tym roku nie ma.

Rolnicy w awangardzie

Zgodnie z rządowym Programem przeciwdziałania niedoborowi wody na lata 2021–2027 z perspektywą do roku 2030 na ten cel ma zostać przeznaczonych 10 mld zł. Inwestycja, która znajdzie się na liście rządowego programu, będzie rekomendowana do finansowego wsparcia z regionalnych programów operacyjnych i budżetu państwa.
– Gminy złożyły kilkaset wniosków, z czego większość dotyczyła konieczności budowy małych i średnich zbiorników retencyjnych na terenach rolniczych – mówi rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wodnego Sergiusz Kieruzel. To zarówno zaplanowane w przeszłości, niekiedy kilkanaście lat temu, ale niezrealizowane projekty, jak i zupełnie nowe pomysły. Rolnicy składają także wnioski dotyczące melioracji, z kolei działacze miejscy chcieliby dofinansować programy oszczędzania wody i promować rozwiązania prawne, które ograniczą miejskie powodzie.
Zanim inwestycja zostanie wpisana na listę, będzie oceniona pod względem środowiskowym i ekonomicznym. W dokumencie znajdą się także rekomendacje dla danego terenu – czy budowa zbiornika retencyjnego podniesie poziom wód, a woda rzeczywiście wróci do studni. Będą także dotyczyły prowadzenia upraw na danym terenie, czyli ewentualnej zamiany roślin na potrzebujące mniej wody, a także budowy kanalizacji czy wodociągów.

Wysychające studnie

Problem jest m.in. na Podkarpaciu, gdzie z przydomowych studni korzysta wciąż znacząca liczba mieszkańców.
– Wody gruntowe się obniżyły, a studnie wyschły. Po trzech perspektywach unijnych wciąż są gminy, które nie mają ani wodociągu, ani kanalizacji – mówią samorządowcy z tego województwa.
Na Podkarpaciu przeprowadzono w ostatnim czasie inwentaryzację sieci wodociągowej i kanalizacji, a problemy związane ze zmianami klimatycznymi, w tym suszą, wpisano do powstającej strategii województwa, która ma być dostosowana do przyszłej unijnej perspektywy budżetowej. W strategii dla Podkarpacia zaznaczono wprost, że należy liczyć się z występowaniem częstszych ekstremów pogodowych: temperatury, powodzi, gwałtownych burz i suszy. Samorząd planuje więc rozbudowę systemu zaopatrzenia mieszkańców w wodę, ochronę zasobów wodnych, w tym zbiorników podziemnych, a także wprowadzenie sprawnego systemu zabezpieczeń i ostrzegania. Niektóre inwestycje już są w toku – m.in. w gminie Żyraków w ramach projektu unijnego powstaje sieć wodociągowa, na którą uzyskano dofinansowanie w wysokości 2 mln zł, a koszt inwestycji to 2,8 mln zł.

Po co retencja?

W Polsce 70 proc. zaopatrzenia w wodę pochodzi z wód podziemnych – to, jak przekonują specjaliści, dobra informacja. Większe przedsiębiorstwa wodociągowe, czerpiące z głębszych źródeł są mało wrażliwe nawet na trwającą kilka sezonów suszę. Niedobory wody w kranach, które zdarzyły się w ubiegłym roku latem, m.in. w Skierniewicach, wynikały z przeciążenia sieci, a nie z braku wody. Mieszkańcy zaczęli podlewać przesuszone trawniki, wykorzystując do tego wodę z sieci, zamiast na przykład zgromadzoną wcześniej deszczówkę.
Problem, który dotyczy pozostałych 30 proc. obszaru kraju – nie tylko indywidualnych źródeł wody, lecz także mniejszych przedsiębiorstw wodociągowych, korzystających z pierwszego poziomu wodonośnego – również jest do rozwiązania. Nie wynika bowiem – jak zaznaczają specjaliści – z braku wody jako takiej. Eksperci Państwowego Instytutu Geologicznego podkreślają, że w większości przypadków możliwe byłoby sięgnięcie do zasobów położonych głębiej. Potrzebne są jednak na to znaczne środki, a na takie inwestycje samorządów nie stać, zwłaszcza jeśli miejscowość słabo zwodociągowana, jaką jest np. Szczyrk, położona jest na terenie górzystym.
Kwestia zwodociągowania staje się kluczowa. Z suszą hydrologiczną mieliśmy do czynienia w latach 2015–2017, a kolejna rozpoczęła się w 2019 r. To zbyt krótki okres, by lustro wód podziemnych zdążyło się odbudować.