Amerykańscy artyści pozwali firmy stojące za generatorami obrazów. Chcą odszkodowania za nielegalne wykorzystanie swoich prac i wywołania dyskusji o etycznej AI.

DreamStudio, Midjourney i Stable Diffusion to jedne z największych technologicznych odkryć ubiegłego roku. Programy, które pozwalają użytkownikowi wygenerować obraz na podstawie tekstowego opisu, wzbudziły jednak kontrowersje wśród artystów. Tak duże, że musi je teraz rozstrzygnąć kalifornijski sąd.
„Prawa artystów zostały naruszone, a nasze dzieła wykorzystane dla zysku bez zgody i odszkodowania. Nadszedł czas, aby zażądać etycznych rozwiązań” – napisała na Twitterze Kelly McKernan. To jedna z artystek, które w piątek złożyły przed sądem w Kalifornii pozew zbiorowy przeciwko firmom udostępniającym bazujące na sztucznej inteligencji (AI) generatory obrazów: Stability AI, Midjourney i DeviantArt. McKernan oraz rysowniczki Sarah Andersen i Karla Ortiz zarzucają im bezpośrednie naruszenie praw autorskich, fałszerstwo i nieuczciwą konkurencję. Zachęcają też innych, by dołączali do pozwu. – Produkty generujące obrazy pobierają opłaty od użytkowników za każdą stworzoną grafikę, ale żadna część z tych przychodów nie trafia do autorów, którzy stworzyli prace wykorzystane przez aplikacje – zauważył Joseph Saveri, założyciel kancelarii prowadzącej sprawę.
Żadna z firm nie odniosła się jeszcze do pozwu, ale eksperci zajmujący się AI przewidują, że proces nie będzie łatwy. Wszystko rozbija się o pytanie, skąd aplikacje wiedzą, jaki obraz wyświetlić, kiedy użytkownik opisuje im swój pomysł. Modele sztucznej inteligencji, z której korzystają aplikacje, zostały wytrenowane na zbiorze danych przygotowanym przez niemiecką organizację pozarządową LAION. Zbiór LAION-5B zawiera 5,85 mld par zawierających odnośnik do obrazu umieszczonego w internecie i tekst. Większość z obrazów, do których odnosi się zbiór, jest objęty prawami autorskimi. Ponieważ jednak organizacja jest non-profit, nie obowiązują jej tak ścisłe obostrzenia w ich wykorzystywaniu jak przy użytku komercyjnym. Sama baza jest jednak udostępniona na licencji typu open source, więc każdy może z niej skorzystać, z czego skwapliwie korzystają firmy oferujące generatory obrazów AI. Pikanterii sprawie dodaje to, że organizacja LAION jest sponsorowana przez spółki, które później korzystają z jej pracy, co oficjalnie przyznał Emad Mostaque, założyciel Stability AI, jednej ze spółek pozwanych przez Amerykanki.
Prawnicy nazywają aplikacje do generowania obrazów z wykorzystaniem AI „narzędziami do tworzenia kolażu”. To także budzi wątpliwości w świecie twórców takich rozwiązań. Obrazy artystów nie są nigdzie przechowywane, a AI nie wycina z nich pikseli, by połączyć je w coś nowego. Analizując je, tworzy raczej prawidłowości, które następnie wykorzystuje przy generowaniu zamówionej grafiki. W tym sensie uczy się więc, jak powinna wyglądać jesień, akwarel, czy styl Zdzisława Beksińskiego (jego obrazy także znajdują się w bazie danych LAION-5B), a potem odtwarza to w razie potrzeby. Sprawa przeciwko DeviantArt, Midjourney i Stability AI to niejedyny proces wobec firm wykorzystujących sztuczną inteligencję, jaką prowadzi kancelaria Saveriego. W ubiegłym roku do sądu trafił pozew, w którym oskarża ona spółki GitHub, Microsoft i OpenAI o nielegalne wykorzystywanie kodu komputerowego.
Chodzi o narzędzie Git Hub Copilot, które podpowiada programistom linijki kodu, kiedy zaczynają wpisywać znaki na klawiaturze. Sęk w tym, że podpowiedzi często okazują się gotowymi fragmentami udostępnianymi przez użytkowników na wolnej licencji pod warunkiem uznania autorstwa. Copilot tego nie robi. Jak przekonują amerykańscy analitycy, losy sprawy określą ścieżkę dalszego rozwoju AI. Zwłaszcza że nie tylko Amerykanie mają problem ze sztuczną inteligencją i prawami autorskimi. Włoscy rysownicy zbierają właśnie fundusze na lobbing w europejskich instytucjach. Trwają w nich prace nad AI Act, który ma uregulować rozwój sztucznej inteligencji w Unii Europejskiej. „To największa kradzież własności intelektualnej w historii” – opisują zbiórkę na stronie Gofundme.com. Chcą, by w regulacji znalazły się zapisy, że żadne dane wytworzone przez człowieka nie będą używane do trenowania modeli AI bez zgody autora. Na konto zbiórki trafiło już ponad 23 tys. euro. ©℗