Kosma Złotowski powiedział PAP, że poprawki mają stworzyć równowagę między wielkimi przedsiębiorstwami a artystami. "Nie może być tak, że wielkie koncerny mają dyrygować internetem" - mówił.
Pod poprawkami podpisali się m.in. europosłowie: Anna Fotyga, Beata Gosiewska, Urszula Krupa, Bolesław Piecha, Czesław Hoc, Ryszard Czarnecki, Zbigniew Kuźmiuk, Ryszard Legutko, Sławomir Kłosowski, Kosma Złotowski, Jadwiga Wiśniewska, Stanisław Ożóg i Tomasz Poręba. Oprócz nich podpis pod inicjatywą złożyło też kilkudziesięciu posłów innych ugrupowań, m.in ALDE, EPL i socjalistów.
"Zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy przeciwko jakimkolwiek planom zagrażającym wolnemu dostępowi do internetu. Dlatego jeśli jutro w PE w Strasburgu upadną nasze strategiczne, korzystne dla internautów poprawki, to podobnie jak dwa miesiące temu zagłosujemy przeciwko #ACTA2" - napisał we wtorek na Twitterze Poręba.
Poprawki grupy posłów, w której skład wchodzą parlamentarzyści PiS - jak poinformowały PAP źródła w PE - bazują na opinii Komisji Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów PE nt. projektu. Mają ograniczyć liczbę obostrzeń dla małych i średnich firm i zakładają rezygnację z obowiązkowego filtrowania internetu. Poprawki zakładają też szerokie stosowanie tzw. wolności panoramy, czyli np. możliwości zrobienia zdjęcia na tle elementu krajobrazu czy architektury, który objęty jest prawem autorskim, i opublikowania tego zdjęcia w internecie.
Poprawki są związane z wykorzystaniem np. memów internetowych. Zakładają, że jeśli dzieło objęte prawami autorskimi jest wykorzystywane do tworzenia pastiszu czy karykatury - przy tworzeniu memów - to można to robić z podaniem źródła, natomiast nie powinno się to wiązać z ponoszeniem opłat.
Europosłowie chcą też zmian w art. 11, "tak - jak powiedziało PAP źródło w PE - aby nie było możliwości stosowania cenzury przez wyszukiwarki internetowe". Chcą, żeby wydawcy mieli prawo zdecydować, jak duża część artykułu pojawi się w wyszukiwarce. Chodzi o to, żeby to wydawca decydował, co jest widoczne w wyszukiwarce np. Google, żeby to wydawca mógł zdecydować, co chce udostępniać.
Z informacji PAP wynika, że do projektu zgłoszonych zostało przez różne ugrupowania prawie 300 poprawek.
W środę PE w Strasburgu podejdzie drugi raz do projektu dyrektywy o prawie autorskim. Po odrzuceniu na początku lipca przez europosłów stanowiska komisji prawnej teraz - według źródeł - propozycja ma uzyskać większość.
Nowa dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Przepisy wzbudzają sporo kontrowersji. Przeciwnicy tych regulacji ostrzegają przed "cenzurą w internecie" i końcem wolności w sieci, natomiast ich zwolennicy wskazują, że zmiana prawa jest konieczna, by chronić twórców i dostosować przepisy do rzeczywistości.
Zastrzeżenia budzi art. 13 projektu dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania treści (pod kątem praw autorskich) oraz art. 11 dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.
Eurodeputowani są w tej sprawie podzieleni nie tylko wewnątrz grup politycznych, ale też w poprzek narodowych reprezentacji. W głosowaniu 5 lipca za odrzuceniem stanowiska przygotowanego przez komisję prawną opowiedziało się 318 deputowanych, przeciwko było 278, a 31 wstrzymało się od głosu.
Projekt przepisów przewiduje m.in., że platformy takie jak Google, YouTube czy Facebook będą musiały systematycznie skanować udostępniane przez swoich użytkowników treści, takie jak wideo czy muzyka, pod kątem przestrzegania praw autorskich. Mniejsze firmy obawiały się kosztów, jakie będą się z tym wiązały.
Obecnie serwisy internetowe nie mają obowiązku automatycznego kontrolowania treści zamieszczanych przez użytkowników, muszą natomiast bezzwłocznie usunąć lub zablokować materiał, jeśli podejrzewają, że jest on nielegalnego pochodzenia. KE zaproponowała zaostrzenie tych regulacji, by odgórnie zobligować administratorów serwisów do monitorowania aktywności klientów. Ma to chronić artystów, których utwory są powielane bez ich zgody, np. na YouTube.
Projekt nowego prawa wskazuje też m.in., jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy (takie jak Facebook) płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały.
Wokół regulacji odbywał się i trwa silny lobbing wielu grup interesów. Przeciwko zapisom dyrektywy są m.in. platformy internetowe; Wikipedia w Polsce została w ramach protestu wyłączona na 24 godziny. Przepisy popierają za to wielcy wydawcy prasowi, argumentując, że tworzenie wysokiej jakości dziennikarstwa czy walka z fake newsami wymaga odpowiednich nakładów.
We wtorek w PE w Strasburgu odbyła się konferencja pod patronatem Ryszarda Czarneckiego (PiS) na temat dyrektywy. Jak napisał Czarnecki na Twitterze, wzięli w niej udział przedstawiciele ZAiKS-u: Maria Sadowska, Tomasz Lipiński i Stanisław Trzciński.