DGP sprawdził, jak wygląda zatrudnienie w urzędach centralnych, które nie odpowiadają przed premierem. W niektórych pensje od 2008 r. wzrosły nawet o 1,4 tys. zł.
ikona lupy />
Polska administracja w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
W korpusie służby cywilnej w ostatnich dwóch latach zatrudnienie zmalało o dwa tysiące osób. To efekt m.in. monitoringu zatrudnienia prowadzonego na zlecenie premiera przez jego kancelarię. Ministerstwa i wojewodowie muszą raportować o liczbie pracujących tam osób co trzy miesiące.
W administracji samorządowej w 2011 roku zatrudnienie spadło o kilka tysięcy. Była to jednak wyjątkowa sytuacja, a w kolejnych latach wynik został odrobiony z nawiązką.
Na to jednak premier nie ma wpływu. Nie ma też wpływu na inne urzędy państwowe, które w urzędniczym żargonie zaliczane są do tzw. świętych krów. Należą do nich m.in. kancelarie Sejmu, Senatu, prezydenta oraz inne instytucje państwowe.

Łatwiej zatrudnić

Politykę kadrową tworzą w nich kierownicy, którzy mogą zwiększać zatrudnienie lub podwyższać pensje. Nie muszą też formalnie przeprowadzać konkursów na wolne stanowiska. Do niektórych urzędów można więc trafić z marszu, po zwykłej rozmowie z przełożonym. Takie możliwości daje ustawa z 16 września 1982 r. o pracownikach urzędów państwowych (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 269).
DGP przeprowadził sondę w najważniejszych urzędach, do których ma zastosowanie wspomniana ustawa. Okazuje się, że część z nich stawia na liczbę pracowników, pozostałe decydują się na podwyższanie pensji tym, którzy już pracują. Nie brakuje też takich, które próbują pogodzić obie te sfery.
Na przykład Kancelaria Sejmu w 2008 r. zatrudniała 1174 osoby, obecnie pracuje ich o 58 więcej. Na jednego posła w Sejmie przypada więc blisko 2,7 urzędnika.
– To wynika z dwóch powodów. Po pierwsze został utworzony wydział, który zajmuje się opracowywaniem tekstów jednolitych aktów prawnych. A po drugie wzrosła też liczba komisji sejmowych – tłumaczy DGP Jan Węgrzyn, zastępca szefa Kancelarii Sejmu.
Wyjaśnia, że praca w nowym wydziale jest bardzo odpowiedzialna i nie mogą tam być zatrudniane młode osoby bez doświadczenia i za niewielkim wynagrodzeniem.
5 lat temu na pensje wydawano tam nieco ponad 101 mln zł, a w ubiegłym o 8 mln zł więcej.
W Kancelarii Prezydenta od 2008 r. przybyły 23 etaty i jest tam zatrudnionych już 320 osób. Wzrost etatów nie był tak dynamiczny, za to nie żałowano pieniędzy na wynagrodzenia. W 2008 r. urzędnik Kancelarii Prezydenta zarabiał 7,6 tys. zł, w ubiegłym ponad 9 tys. zł. Na fundusz płac przeznaczono tam pięć lat temu ponad 27 mln zł, obecnie o 7 mln zł więcej.
Niewielki wzrost zatrudnienia odnotowuje też w sprawdzanym przez nas okresie Trybunał Konstytucyjny. Przed pięcioma laty pracowały tam 123 osoby, a obecnie 135. Ogólna liczba urzędników robi jednak wrażenie, bo średnio na jednego z 15 sędziów przypada ich aż ośmiu. W trybunale zarobki przed pięcioma laty wynosiły średnio 5,7 tys. zł, obecnie o tysiąc więcej. W 2008 r. na płace wydano tam 8,7 mln zł, w zeszłym – 10,5 mln zł.
Podobna sytuacja ma miejsce w Sądzie Najwyższym. Tam w ciągu czterech lat przybyło tylko 14 pracowników (łącznie 270 osób), ale płace w tym okresie wzrosły już o 1,3 tys. zł.

Więcej pracy i etatów

W innych urzędach centralnych płace nie wzrastają w tak znaczącym tempie, ale za to tworzone są nowe miejsca pracy. Należy do nich Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, w której średnia płaca w ostatnich latach utrzymuje się na poziomie około 6,3 tys. zł. Z kolei liczba etatów w tym urzędzie wzrosła w ostatnich pięciu latach z 144 do 186.
– W 2008 r. wpłynęło do nas 1,6 tys. spraw sądowych, w ubiegłym już ponad 4,7 tys. Nic dziwnego, że wzrosło zatrudnienie – wskazuje Piotr Rodkiewicz, wiceprezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa.
Tłumaczy, że obecnie radcowie Prokuratorii Generalnej wykonują zastępstwo procesowe w ponad 8 tys. spraw sądowych.
Z 38 do 63 wzrosła też liczba pracowników zatrudnionych u rzecznika praw dziecka. Pensje pozostają tam na niezmiennym poziomie i wynoszą około 5,4 tys. zł. Rzecznik praw dziecka również tłumaczy się wzrastającą liczbą spraw – z 10,5 tys. w 2008 r. do 35 tys. obecnie.
Zdaniem ekspertów w urzędach, w których zatrudnienie może się odbywać bez zbędnych formalności, istnieje pokusa, aby tworzyć nowe etaty.
– Niektóre rzeczywiście mają dużo zadań i muszą kosztem wyższych pensji tworzyć nowe etaty. W innych, jeśli wystarczy na to przyznanych z budżetu środków, można zatrudniać i doprowadzać jednocześnie do wzrostu płac – wyjaśnia dr Stefan Płażek, adwokat, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Według niego każdy szef urzędu ma skłonności do zwiększania etatów.
– Jeśli nie ma nad tym kontroli, to często bezkarnie tworzone są nowe miejsca dla znajomych, a tak nie powinno być – dodaje.