Pracodawcy chętnie przyjmą rządową pomoc na utrzymanie zatrudnienia, ale domagają się nowych rozwiązań, po które będą mogli łatwo i szybko sięgnąć, zanim wpadną w duże kłopoty.
Pracodawcy chętnie przyjmą rządową pomoc na utrzymanie zatrudnienia, ale domagają się nowych rozwiązań, po które będą mogli łatwo i szybko sięgnąć, zanim wpadną w duże kłopoty.
Pracodawcy mają nadzieję, że zapowiadane przez wicepremiera Janusza Piechocińskiego antykryzysowe rozwiązania nie pozostaną wirtualne, jak to się stało z poprzednią ustawą, która miała w założeniu pomóc utrzymać zatrudnienie ok. 200 tys. osób. Okazało się jednak, że w czasie jej obowiązywania z pieniędzy na przestój, dodatku z tytułu obniżenia wymiaru czasu pracy czy dofinansowania do składek na ubezpieczenie społeczne skorzystało zaledwie niecałe 8 tys. zatrudnionych.
– Zanim rząd zacznie powielać rozwiązania antykryzysowe, powinien przeanalizować efekty działania ustawy obowiązującej do końca 2011 r. Wyraźnie widać, że np. dopłaty do przestoju czy szkoleń dla pracowników pozostały praktycznie niewykorzystane – uważa Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Z przekazanych w 2009 r. do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych 960 mln zł z Funduszu Pracy na realizację przepisów ustawy antykryzysowej wydatkowano w latach 2009–2011 tylko 7,8 mln zł, co stanowiło 0,8 proc. tej kwoty.
Dlatego zdaniem Witolda Polkowskiego trzeba zmienić filozofię udzielania pomocy. Środki na szkolenia i na wynagrodzenie przestojowe przedsiębiorca powinien otrzymać, zanim dopadnie go kryzys, a nie gdy wyniki jego firmy spadną do określonego w ustawie poziomu. Przy poprzednich rozwiązaniach przedsiębiorca musiał przetrwać początek kłopotów za własne pieniądze, dopiero potem mógł starać się o pomoc.
Tamą w dostępie do wsparcia antykryzysowego były też biurokracja i wygórowane kryteria. Pracodawcy musieli dołączyć do wniosku stosy dokumentów, np. roczny program naprawczy, strategię jego realizacji czy pisemną zgodę pracownika na objęcie go programem postojowym. Zaś warunki finansowe, które musiała spełnić firma, by wystąpić o pomoc, były zbyt ostre. Rząd dopiero w grudniu 2010 r. obniżył z 25 proc. do 15 proc. próg spadku obrotów, jakimi musiał wykazać się podmiot składający wniosek. Jednak nawet to nie przełożyło się na zwiększenie zainteresowania pieniędzmi na walkę z kryzysem. W 2011 r., gdy obowiązywały już łagodniejsze kryteria dotyczące poziomu spadku obrotów, wnioski o pomoc złożyło 19 przedsiębiorców na kwotę 1,37 mln zł dla 790 osób. Wydaje się zatem, że konieczne będzie ustalenie jeszcze łagodniejszych warunków przyznania wsparcia.
– Procedura nie może być długotrwała i skomplikowana. Niestety, poprzednie rozwiązania blokowały dostęp do pieniędzy i firmy wolały zwolnić ludzi, niż walczyć o ich utrzymanie. Należy pamiętać, że pieniądze na FGŚP, z którego była udzielana pomoc, pochodzą ze składek pracodawców – podkreśla Grażyna Spytek-Bandurska z PKPP Lewiatan.
W ocenie pracodawców nowe przepisy nie powinny np. uzależniać przyznania pomocy od wykazania przez przedsiębiorcę braku zaległości w opłacaniu składek ubezpieczeniowych czy innych danin publicznych.Ponadto należałoby zweryfikować obowiązek dalszego zatrudniania pracowników, na których przedsiębiorca otrzymał państwową pomoc, gdy ta już się skończy. Przymus wielomiesięcznego utrzymywania w firmie takich pracowników, nawet jeśli antykryzysowe wsparcie nie poprawiło sytuacji firmy, zniechęcał przedsiębiorców do składania wniosków do FGŚP.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama