Resort pracy chce odebrać ministrowi finansów władzę nad Funduszem Pracy i powołać radę wraz z przedstawicielami organizacji pracodawców i związków zawodowych.
Konieczność zmiany w funkcjonowaniu Funduszu Pracy (FP) jest podyktowana trudną sytuacją na rynku pracy i rosnącą liczbą bezrobotnych. Dlatego związki zawodowe i organizacje pracodawców dyskutują, w ramach zespołu gospodarki i rynku pracy w Komisji Trójstronnej, nad powołaniem rady, która zamiast ministra finansów decydowałaby o pieniądzach w FP. Resort pracy nie mówi „nie” tej propozycji.
– Rozumiemy trudną sytuację w finansach publicznych, nie mniej jednak minister pracy powinien mieć więcej do powiedzenia, jeśli chodzi o gospodarowanie środkami z funduszu. W przyszłości lepiej byłoby, gdyby jego finansami zarządzał resort pracy razem z organizacjami pracodawców i związków zawodowych – przekonuje Jacek Męcina, wiceminister pracy.
Kolejne spotkanie zespołu odbędzie się 20 lipca. Zdaniem Andrzeja Malinowskiego, prezydenta Pracodawców RP, strona społeczna najpóźniej do końca sierpnia powinna stworzyć projekt nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, gdzie znajdzie się propozycja zmiany podmiotu kontrolującego FP.
Patryk Trząsalski, członek prezydium zarządu regionu Wielkopolska NSZZ „Solidarność”, uważa, że po wypracowaniu wspólnego stanowiska stron powinno dojść do spotkania z ministrem finansów.
– Trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie ma sensu, aby fundusz miał ponad 7 mld zł nadwyżki na koniec tego roku, gdy jednocześnie w kraju są ponad dwa miliony bezrobotnych – mówi.
Powołanie rady, zdaniem Patryka Trząsalskiego, spowodowałaby jeszcze jedną rzecz. Pieniądze zgromadzone w FP byłyby przeznaczone wyłącznie na opłacanie tych instrumentów, które służą aktywizacji bezrobotnych. Obecnie z tych samych środków są finansowane przedsięwzięcia, które z walką z brakiem miejsc pracy nie mają wiele wspólnego, np. staże podyplomowe pracowników służby zdrowia czy świadczenia przedemerytalne.
Likwidację nadwyżek w FP popierają również pracodawcy. Ci chcą je jednak ograniczać, obniżając płacone przez nich składki do Funduszu Pracy. Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan proponuje, aby było to 1,45 proc. od pensji pracownika, a nie jak obecnie 2,45 proc. Resort pracy jest jednak przeciwny reformie składki do funduszu.
– Jesteśmy za utrzymaniem obecnej stawki – potwierdza Jacek Męcina.
Sojusz resortu pracy, związków zawodowych i przedsiębiorców jest więc chwilowy, tylko po to, żeby odebrać ministrowi finansów władzę na FP. Wkrótce zapewne rozpocznie się spór, na co i ile wydać pieniędzy na zwalczanie bezrobocia.

W razie obniżenia składki do Funduszu Pracy może zabraknąć pieniędzy na aktywizację zawodową, jeśli stopa bezrobocia poszybuje ostro w górę. Takie zagrożenie jest całkiem realne, zwłaszcza że wciąż nie można wykluczyć spowolnienia gospodarczego