Spawacze z Indii, informatycy z Chin, robotnicy z Bangladeszu. Pracodawcy sięgają po ludzi spoza Europy.
– Zostało nam kilku ostatnich pracowników. Po prostu pokończyły im się roczne kontrakty, a na taki czas mogliśmy ich zatrudnić. Za jakiś miesiąc zaczniemy jednak planować budżet na przyszły rok i będziemy też mogli rozważyć, czy uda nam się sprowadzić z zagranicy kolejną partię pracowników – mówi w rozmowie z DGP Bogusław Mrzygłód, zastępca dyrektora ds. handlu i marketingu energetycznej firmy Remak, która rok temu ściągnęła do siebie 60 spawaczy z Indii.
– W Polsce trudno o dobrych i doświadczonych spawaczy. Nasze szkoły niestety nie przygotowują wystarczająco wielu takich specjalistów. Na tych z Ukrainy nie mamy szans, bo większość z nich zatrudniają rosyjskie firmy w rodzaju Gazpromu. Zostają więc rynki azjatyckie. A tamtejsi pracownicy są nieźli i już teraz powszechnie pracują w Arabii Saudyjskiej. To, że i do nas zaczną być masowo sprowadzani, to tylko kwestia czasu – dodaje Mrzygłód.