Procedury naboru nowych pracowników są nieprzejrzyste – uważa Adam Bodnar. Dlatego zaapelował do MSWiA o zmiany w przepisach. Część samorządów jest przerażona taką perspektywą.
W piśmie do resortu spraw wewnętrznych i administracji rzecznik praw obywatelskich (RPO) twierdzi, że regularnie otrzymuje skargi od osób, które ubiegały się o objęcie stanowiska w jednostkach samorządu terytorialnego. – Skarżący wskazywali, że określona przepisami ustawowymi konkursowa procedura obsadzania stanowisk nie daje im możliwości kontroli prawidłowości jej przebiegu, co pozostaje w sprzeczności z wymogami konstytucyjnymi dotyczącymi dostępu do służby publicznej – zwraca uwagę RPO.
Jego zdaniem problem leży w tym, że procedurę naboru na stanowisko urzędnicze (w tym kierownicze) kończy zaledwie informacja o wynikach tego postępowania. – Z tego względu zmiany w procedurze naboru powinny doprowadzić do wprowadzenia odpowiednich mechanizmów kontrolnych i odwoławczych, realizujących konstytucyjną zasadę równego dostępu do służby publicznej – dodaje w rozmowie z DGP Lesław Nawacki, dyrektor zespołu prawa pracy i zabezpieczenia społecznego w biurze RPO.
Adam Bodnar nie pozostawia wątpliwości co do swoich intencji. – Uprzejmie proszę Pana Ministra o podjęcie stosownych działań legislacyjnych, mających na celu zmianę ustawy o pracownikach samorządowych w kierunku zapewnienia procedur kontrolnych i odwoławczych od wyniku konkursu – wnioskuje w piśmie do szefa MSWiA.
Strach w samorządach
Co zamierza zrobić resort? Na razie nie wiadomo, w ministerstwie usłyszeliśmy jedynie, że trwają prace nad przygotowaniem odpowiedzi dla rzecznika praw obywatelskich.
Mimo to na samorządy już padł blady strach. Obawiają się, że interwencja RPO zostanie potraktowana jako furtka do głębokich zmian kadrowych w lokalnych urzędach. Nie jest tajemnicą, że relacje na linii samorządy – ministerstwo w ostatnim czasie nie są najlepsze. Wystarczy choćby wspomnieć ostatni spór między ministrem Mariuszem Błaszczakiem a samorządowcami z Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego odnośnie tego, czy lokalnym urzędnikom wypada maszerować w Marszu Wolności organizowanym przez Platformę Obywatelską (mimo kontrowersji samorządowcy pojawili się 6 maja wśród protestujących w Warszawie).
/>
Zdaniem władz Gdańska w przypadku zmian w przepisach zaistnieje duże prawdopodobieństwo kwestionowania dotychczasowych naborów. – Znaczna część odwołań może być kierowana do urzędu nie w związku z realnymi podstawami, lecz ze zwykłej ciekawości lub tylko i wyłącznie w celu zaszkodzenia osobie wyłonionej w danym naborze – odpowiedział nam wydział kadr i organizacji gdańskiego magistratu. Ale nie wszyscy podzielają ten pogląd. – Kwestionowanie dotychczasowych naborów i ewentualności ich powtórzenia nie powinno mieć miejsca, gdyż naruszałoby to zasadę „prawo nie działa wstecz”, która jest jedną z podstawowych zasad demokratycznego państwa prawa – wyjaśnia Anna Kulbicka-Tondel, rzeczniczka prezydenta Torunia.
Większa zgoda wśród samorządów panuje co do tego, że wskutek ewentualnych zmian (tzn. wprowadzenia procedur odwoławczych i kontrolnych) mogą pojawić się problemy z obsadzaniem pojawiających się wakatów. – W praktyce większy nacisk na procedury odwoławcze zdecydowanie utrudni, a wręcz uniemożliwi sprawne przeprowadzanie konkursów oraz znacznie wydłuży czas obsadzania stanowisk. Postępowania odwoławcze mogą doprowadzać do sytuacji, w których w związku z brakiem gwarancji zatrudnienia i przedłużającymi się procedurami wybrani, najlepsi kandydaci będą rezygnować z zatrudnienia – twierdzi Anna Ciulęba, rzeczniczka prezydenta Kielc.
Marginalne przypadki
Rzecznik praw obywatelskich postanowił interweniować, mimo iż liczba obywatelskich skarg napływających do jego biura nie jest wielka. – Lesław Nawacki szacuje, że w grę wchodzi nie więcej jak 20 tego rodzaju pism rocznie. Dla porównania w samej Warszawie w okresie 2015 r. – I kwartał 2017 r. przeprowadzono w sumie 1126 naborów i – jak zapewniają nas władze tego miasta – mimo pojedynczych przypadków skarg nie stwierdzono naruszenia „konstytucyjnego wymogu traktowania starających się o dostęp do służby publicznej na jednakowych zasadach”.
Podobnie twierdziło pozostałych kilkanaście miast, z którymi rozmawialiśmy. Lokalne władze zapewniają, że wbrew twierdzeniom RPO procedury są jasne i przejrzyste. – Pierwszy etap rekrutacji obejmuje weryfikację spełnienia przez kandydatów wymogów formalnych wymienionych w ogłoszeniu. Dokonuje tego kilkuosobowa komisja. W drugim etapie odbywa się sprawdzanie wiedzy merytorycznej osób aplikujących o zatrudnienie w formie pisemnej bądź ustnej. W tej sytuacji mało prawdopodobne wydaje się popełnienie przez członków komisji błędów, zwłaszcza że cała procedura jest udokumentowana – mówi Patryk Pulikowski z urzędu miasta w Olsztynie.
Zdaniem władz Szczecina postulat RPO, by wynik postępowania konkursowego miał charakter decyzji, od której przysługiwałaby droga odwoławcza z Naczelnym Sądem Administracyjnym włącznie, nie jest najlepszym pomysłem. – RPO miesza dwie sfery: prawa administracyjnego i prawa cywilnego – prawa pracy. Organ wykonawczy jednostki samorządu terytorialnego, w danym przypadku prezydent miasta Szczecina, w procedurze naboru działa za pracodawcę, czyli urząd miasta, a nie jako organ administracji publicznej, który miałby uprawnienie do rozstrzygnięcia procedury naboru w drodze decyzji administracyjnej – wyjaśnia Dariusz Sadowski z Centrum Informacji Miasta.
Być może skończy się tylko na strachu gmin i mglistych deklaracjach MSWiA. RPO już w 2008 r. wychodził z podobnymi postulatami dotyczącymi naborów w samorządach. Ówczesne władze resortu zapewniały, że zajmą się problemem. Ale przyjęta w listopadzie 2008 r. nowa wersja ustawy o pracownikach samorządowych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 902) również nie przewidziała odpowiednich procedur kontrolnych i odwoławczych od wyniku konkursu.