Pracownik, który dostaje od pracodawcy dokładnie tyle, ile wydał na benzynę i eksploatację własnego pojazdu w celach służbowych po obszarze wskazanym jako miejsce pracy, musi zapłacić PIT – wynika z interpretacji dyrektora KIS.
Z pytaniem w tej sprawie zwrócił się urząd gminy. We wniosku o interpretację podał, że z uwagi na deficyt pojazdów służbowych zawiera z pracownikami, którzy muszą wykonywać pracę w terenie, umowy w sprawie korzystania z ich prywatnych samochodów. – Jazdy są wykonywane w terenie wskazanym jako miejsce pracy. Są to więc jazdy lokalne, a nie podróże służbowe. Zwrot kosztów odbywa się na podstawie kilometrówki, a nie ryczałtu – poinformował urząd.
W obu przypadkach bierze się pod uwagę stawkę za kilometr wynikającą z rozporządzenia ministra infrastruktury z 25 marca 2002 r. (Dz.U. z 2002 r. nr 27, poz. 271). W przypadku ryczałtu mnoży się ją przez ustalony z góry limit kilometrów na jazdy lokalne, a w kilometrówce – przez liczbę kilometrów, które zgodnie z ewidencją przebiegu pojazdu faktycznie zostały przejechane. Pracownik dostaje więc dokładnie tyle, ile wydał na benzynę i eksploatację własnego pojazdu.
Urząd gminy wskazywał, że przejazdy nie dość, że nie powodują po stronie pracownika żadnego przysporzenia, to jeszcze są realizowane w interesie pracodawcy. – W świetle wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 8 lipca 2014 r. (sygn. akt K 7/13) w sprawie przychodu z nieodpłatnych świadczeń, podatku więc być nie powinno – przekonywał płatnik.
Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wyjaśnił jednak, że wyrok TK odnosi się jedynie do świadczeń nieodpłatnych, a w tym przypadku mamy do czynienia ze świadczeniem pieniężnym, więc orzeczenie to nie może mieć zastosowania.
– Zgodnie z obowiązującymi przepisami podatku nie ma tylko wtedy, gdy pracownik wykorzystuje własne auto w podróży służbowej (zwolnienie z art. 21 ust. 1 pkt 16 ustawy o PIT) albo należy do grupy podatników objętych zwolnieniem z art. 21 ust. 1 pkt 23b ustawy o PIT (pracownicy poczty, lasów, opieki społecznej) – wyjaśnił fiskus w interpretacji. Tym samym uznał, że zwrot za jazdy lokalne będzie opodatkowany i że pracodawca ma obowiązek pobrać zaliczki na PIT od zwracanych pracownikom kwot.
Podobną sprawą zajmował się już Naczelny Sąd Administracyjny i jego rozstrzygnięcie było korzystne dla pracowników. Chodzi o wyrok NSA z 16 października 2019 r. (sygn. akt II FSK 3531/17), w którym sąd stwierdził, że nie można się zgodzić, iż refundacja wydatków z tytułu jazd lokalnych powoduje powstanie przychodu po stronie pracownika, bo wydatki te są ponoszone w interesie pracodawcy. Pisaliśmy o tym w artykule „Zwrot wydatków za jazdy lokalne nie zawsze jest z podatkiem” (DGP nr 204/2019). W orzeczeniu tym NSA rozstrzygał sprawę zwrotu na podstawie kilometrówki, czyli zwrotu kosztów na podstawie faktycznie przejechanych kilometrów.
Korzystne orzeczenie NSA nie zmieniło jednak podejścia skarbówki, która nadal wydaje w takich sprawach niekorzystne interpretacje. I to w sprawie zwrotów zarówno na podstawie kilometrówki (np. interpretacja dyrektora KIS z 31 stycznia 2020 r., sygn. akt 0115-KDIT2.4011.73. 2019.1.RS), jak i ryczałtu (np. interpretacja dyrektora KIS z 9 czerwca 2020 r., sygn. 0113-KDIPT2-3.4011.277. 2020.MS).
Ciekawe jest to, że organy podatkowe nie chcą podatku w sytuacji, gdy pracodawca zwraca wydatki na przejazd w celach biznesowych taksówką. Potwierdzają to m.in. interpretacje dyrektora KIS z 30 marca 2020 r. (sygn. 0113-KDIPT2-3.4011.30. 2020.JŚ) czy 15 kwietnia 2019 r. (sygn. akt 0114-KDIP3-3.4011.79.2019.1.JK2). W takich przypadkach fiskus bez problemu uznaje, że dojazd na spotkanie u klienta lub wizyta u dostawcy jest realizowany w interesie pracodawcy.
Interpretacja dyrektora KIS z 2 września 2020 r., sygn. 0115-KDIT2.4011. 488.2020.1.ES