Historia rozwoju myślenia projektowego (ang. design thinking) jest ważną lekcją, która pokazuje, jakie ograniczenia mają metody projektowe dla innowacji. Jeszcze dekadę temu dominowało przekonanie, że metoda wywiedziona z Uniwersytetu Stanforda, rozwinięta i spopularyzowana przez firmę IDEO, zrewolucjonizuje projektowanie innowacji w obszarze społecznym i biznesowym.

Warsztaty oparte na pracy z kolorowymi karteczkami, szybkich sesjach ideacyjnych i prostych prototypach miały rzekomo gwarantować przełomowe rezultaty. W rzeczywistości efekty okazały się jednak znacznie mniej spektakularne.

Przepis nie zastąpi kucharza

Współcześnie design thinking bywa postrzegane jako koncepcja wyczerpana i powierzchowna, której wielu praktyków unika, a designerka Natasha Jen określiła ją wprost mianem „bullshitu”. Trudno się z tym nie zgodzić, choć z doświadczenia wiemy, że warsztatowe metody pracy się sprawdzają. To nie karteczki są problemem, ale bezrefleksyjne podejście do metody i nadmierne oczekiwania. Narzędzia design thinking działają tylko w zestawie z kompetencjami, wiedzą i umiejętnościami.

Nawet najlepszy przepis nie zastąpi profesjonalnego kucharza, takiego, który wie, kiedy i jak go użyć, jak go modyfikować, a także kiedy sięgnąć po coś zupełnie innego. Wniosek, jaki nasuwa się sam, brzmi następująco: zbyt łatwo wpadliśmy w pułapkę uproszczeń, zakładając, że zestaw kilku warsztatowych technik wystarczy, by zaprojektować uniwersalne rozwiązania dla złożonych problemów społecznych, organizacyjnych i systemowych.

Na naszych oczach zaczyna się powtarzać taki sam scenariusz, tym razem w odniesieniu do legal design. W swoim źródłowym sensie legal design stanowi próbę włączenia społecznie i środowiskowo wrażliwych doktryn projektowych do systemu prawa. W istocie chodzi o to, by dokonać systemowej zmiany informowania o prawie ze stanu, mówiąc delikatnie – dalece niezadowalającego, drogą prowadzącą do społecznego zrównoważenia w dostępie do prawa.

Legal design - co to takiego?

Brzmi poważnie? Tak. Ale wystarczy spojrzeć na to, co faktycznie uchodzi dziś za legal design. Canva, PowerPoint, kolorowe ikonki i udawanie, że infografika czy ładne opakowanie dokumentu rozwiązuje problem niezrozumiałego języka prawnego. Tym nie da się zamalować deficytów świadomości prawnej i erozji zainteresowania praworządnością. To sprowadzenie narzędzi projektowych do poziomu zabawy, które nie tylko spłyca sens tego podejścia, ale i kompromituje całe środowisko.

Legal design, podobnie jak wcześniej design thinking, został zinfantylizowany. Zamiast krytycznego myślenia i poważnej refleksji mamy szkolenia o designie bez projektantów, warsztatowe rytuały i powierzchowne upiększanie dokumentów. Takie działania budzą niechlubne skojarzenia z legal design washingiem zamiast thinkingiem – nietrwałą imitacją innowacji zamiast jej świadomego i trwałego rozwijania.

A przecież od samego początku – zarówno w ramach corocznych konferencji Legal Design Forum, jak i w działalności działającego przy Uniwersytecie SWPS Centrum Communication Design – powtarzamy, że projektowanie (czy to dla prawa, medycyny, czy edukacji) nie polega na spektakularnych rozwiązaniach, lecz na interdyscyplinarnej współpracy i (auto)systemowej refleksji nad rozwojem społecznej sprawiedliwości.

Ulegliśmy pokusie generalizacji na wielu poziomach. Uproszczenia mogą być skutecznym narzędziem, ale zawodzą tam, gdzie w grę wchodzi złożoność systemowa i niejednoznaczność potrzeb wymagających ukierunkowanego i subtelnego różnicowania.

Na czym więc polega różnica? Po pierwsze, na zrozumieniu, że projektowanie, niezależnie od obszaru jego zastosowania, nie jest prostym trikiem narzędziowym. Po drugie, to złożony proces rozwiązywania problemów poprzez ich diagnozę i dostarczanie (po wielu iteracjach) rozwiązań użytecznych i adekwatnych w użyciu dla końcowego odbiorcy w określonej roli społecznej.

Po trzecie, to proces ciągłej nauki: kontekstu działania (np. prawnego), stosownych metod, zestawów narzędzi, współpracy interdyscyplinarnej i zespołowej, bez której trudno o realną innowację, okraszony postawą naukowej refleksji i kreatywnego eksperymentowania. I w końcu: design jest sposobem myślenia o otaczającej nas rzeczywistości społecznej, na którą można oddziaływać poprzez komunikację i różne formaty jej wyrazu.

Trzy filary legal design

W literaturze i praktyce wyróżniamy trzy filary, które powinny wyznaczać ramy legal design – i każdego innego podejścia projektowego. Wrażliwość na problemy projektowe to pierwszy z nich. Posłużmy się przykładem dokumentów prawnych. Nie chodzi o to, by poprawiać ich język czy wygląd, lecz o to, by w punkcie wyjścia rozpoznać rzeczywisty problem. Czy tkwi on w użytym języku – werbalnym bądź wizualnym, czy może zupełnie gdzieś indziej?

Często źródło problemu nie znajduje się tam, gdzie przypuszczamy, obserwując jego skutki. To wymaga diagnozy, rozróżnienia przyczyny od manifestacji problemu, a przede wszystkim – poznania społecznego kontekstu, w którym ów problem prawny się ujawnia. Czy uproszczony dokument rozwiązuje problem, jeśli w praktyce adresat i tak po niego nie sięga? Cała interwencja staje się raczej symbolicznym gestem niż rzeczywistym rozwiązaniem.

Drugi filar to świadomość „atmosferycznej” natury komunikacji. Peter Drucker zauważył, że aby ulepszyć komunikację, tekst musi być osadzony w kontekście adresata. Najważniejsze jest w niej to, co nie zostało powiedziane wprost, lecz dzieje się między wierszami. „Nawet prosty raport finansowy ma atmosferę” – mówi Drucker, tymczasem wiele organizacji tonie w języku urzędowym, który formalnie komunikuje, ale realnie nie tworzy żadnej wspólnej przestrzeni znaczeń.

Pisma, które przysyłają nam urzędy, to dobry przykład pisania pozbawionego atmosfery – które informuje, ale nie komunikuje. Raport będzie skuteczny dopiero wtedy, gdy ludzie będą wiedzieli, w jakim klimacie mają go odczytywać – jako narzędzie decyzji, inspiracji czy ostrzeżenia.

W projektowaniu prawa oznacza to dostrzeganie, że kontrakt czy regulamin nie jest tylko tekstem – jest również komunikatem społecznym, budującym relacje władzy, zaufania i odpowiedzialności. Zwróćmy uwagę, że druga część prostojęzycznej normy ISO koncentruje się na aspekcie komunikacji prawnej, która w tworzeniu produktów i usług prawnych ma się orientować na (potrzeby) człowieka. Zaleca w tym celu zastosowanie zasad legal designu (ISO 24495–2:2025 Plain language Part 2: Legal communication).

Ostatnim filarem jest umiejętność organizacji procesu projektowego. Projektowanie to nie jest jednorazowy akt twórczy, ale cykl kolejnych działań, w których wynik jednego etapu staje się punktem wyjścia dla następnego. W legal design nie wystarczy zrobić jednej broszury czy jednego prototypu formularza – trzeba myśleć o całym systemie, o tym, jak rozwiązanie będzie ewoluować, jakie ma konsekwencje i czy nie generuje nowych problemów.

Dlaczego legal design sprowadzany jest do pustej formy?

Te trzy filary stanowią adekwatny punkt wyjścia dla uczenia (się) projektowania – w końcu zmiana przez projektowanie to refleksyjna praca, która wymaga kompetencji społecznych, komunikacyjnych i systemowych. Dlaczego zatem ponownie sprowadzamy koncepcję, która potencjalnie może inicjować rzeczywistą zmianę – jak w przypadku legal design – do pustej formy?

Przyczyn takiego stanu rzeczy można wskazać kilka. Po pierwsze, instytucje, kancelarie czy uczelnie preferują szybkie i spektakularne rozwiązania. Znacznie łatwiej jest zorganizować warsztat z zakresu ikonografii, wsparty narzędziami sztucznej inteligencji, niż podjąć trudną i czasochłonną próbę reformy strukturalnej systemu prawnego.

Po drugie, rynek kieruje się logiką chwytliwych haseł. Design thinking swego czasu uchodziło za modną koncepcję, co sprzyjało jego popularyzacji i komercjalizacji. Po trzecie, sami projektanci nierzadko ulegają złudzeniu, że stosowanie narzędzi może zastąpić proces refleksyjny i krytyczny namysł. Tymczasem należy pamiętać, że projektowanie to w pierwszej kolejności praktyka odpowiedzialności – praca nad kształtowaniem środowiska społecznego.

Od trendu do systemowej zmiany

Legal design, rozumiany w swoim właściwym znaczeniu, nie stanowi kolejnej pozycji na liście innowacyjnych trendów. Jest raczej poważną propozycją pogłębionej refleksji nad funkcjonowaniem systemu prawa, sposobami jego komunikowania oraz projektowaniem relacji między instytucjami a obywatelami. Nie sprowadza się on do estetyzacji treści prawnych, lecz oznacza pracę u podstaw – wymagającą rzetelnej diagnozy, dogłębnego rozumienia kontekstu, współpracy z aktorami społecznymi oraz odwagi w podejmowaniu systemowego myślenia o zmianie.

Jeżeli chcemy, aby legal design nie został sprowadzony do kolejnego modnego hasła, lecz stał się impulsem do rzeczywistej zmiany systemowej, konieczne jest holistyczne spojrzenie na jego potencjał, a nie redukowanie do upraszczania prawa. Paradoksalnie nie upraszcza prawa – upraszcza jedynie komunikowanie prawa. Jego zadaniem jest projektowanie doświadczeń użytkownika w kontakcie z prawem, przez koncentrację na przystępności i użyteczności w warunkach przeciążenia poznawczego i operacyjnego.

Właśnie tym zagadnieniom poświęcone będzie Legal Design Forum 5 Uniwersytetu SWPS, które odbędzie się 9 października 2025 r. na Wydziale Prawa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu. Organizowane przez Katedrę Grafiki oraz Centrum Badawcze Legal (Communication) Design wydarzenie stworzy przestrzeń do namysłu i dyskusji nad tym, w jaki sposób projektowanie może wspierać komunikację prawa, kształtować relacje między instytucjami a obywatelami oraz przyczyniać się do budowy bardziej sprawiedliwych ram systemowych. ©℗

Artykuł jest zapowiedzią konferencji Legal Design Forum 5, która odbędzie się 9 października 2025 r. na Uniwersytecie SWPS we Wrocławiu. To piąte już spotkanie, podczas którego eksperci w zakresie prawa, komunikacji i mediów, innowacji społecznych oraz projektowania zastanawiają się nad rolą legal design w projektowaniu innowacyjnych, a zarazem społecznie istotnych rozwiązań. DGP objął wydarzenie patronatem.